Borków to wieś 50 kilometrów od stolicy, to mój zielony świat, a tak na prawdę kawałek łąki, gdzie od 2014 roku powolutku i w zgodzie z naturą, mozolnie tworzę mój wiejski ogród. W codziennych relacjach opisuję jak mi to wychodzi, a wychodzi różnie, bo wiele roślin nie daje tu rady, a trawa łąkowa choć piękna, zadania nie ułatwia. Zapraszam do śledzenia mojej ogrodowej drogi wśród mazowieckich pól :-)
piątek, 30 marca 2018
czwartek, 22 marca 2018
W Borkowie wiosny nie widać - jeszcze ;-)
Uporawszy się ze szpitalnymi przygodami chociaż nadal chwiejna ;-) i niepewna jutra, postanowiłam wykorzystać ostatnie dni nocnych zmrożeń i dostarczyć kamień niezbędny do budowy i tworzenia kolejnych zakątków Borkowa.
Póki ziemia twarda jak kamień - pomyślałam - ciężki samochód z dwoma big-bagami bez trudu wjedzie w łąki i postawi te torebki tam gdzie mi pasuje.
Póki ziemia twarda jak kamień - pomyślałam - ciężki samochód z dwoma big-bagami bez trudu wjedzie w łąki i postawi te torebki tam gdzie mi pasuje.
No nic bardziej mylnego, bo wystarczy 30 minut marcowego słońca i ziemia na powierzchni tej lodowej opoki robi się jak galaretka i niestety koła buksują.
Zakopał sie samochód, bez Ursusa nie wyjechał, ale kamień jest i to tam, gdzie miał być. Stoi sobie obok szaleciku i czeka na moje pracowite łapki oraz wiosenne ciepło, by m.in. służył jako śliczna ścieżka do tegoż szaleciku ;-)
Póki co mam taki 'konstrukcyjny' zakątek
I zapewne tak będzie do co najmniej połowy kwietnia. W Borkowie zima raczej w pełni i nie wiem, kiedy ta zlodowaciała kraina stanie się bardziej wiosenna.
Tylko czerwień dereni w kontraście do przekwitłych pałek podpowiada, że to może być szybko ;-)
Nawiozłam gałązek, jeszcze w nieśmiałych pąkach ale wiem, że za tydzień ozdobią zielenią kolejny weekend.
Wesołego!
Subskrybuj:
Posty (Atom)