wtorek, 22 października 2019

Jesienne rozterki


Piękny tego roku październik zamiast cieszyć, wpędza mnie w jakieś dziwne rozterki, wątpliwości, rozważania o sensie zajmowania się ogrodem.

Praca katorżnicza, efektów niemal brak, zamiast ogrodu jakaś smętna łąka z marnymi roślinami tu i ówdzie, brak czasu by żyć, kolosalne koszty, no i po co to wszystko?

Może mi przejdzie, ale chwilowo całkiem poważnie zastanawiam się nad zmianą modelu życia na kolejne, ostatnie już lata. Czas dla mnie, znowu podróże, może nawet zmiana miejsca życia. Bo czy ja mam ochotę mieszkać  w kraju o niemal białoruskim modelu demokracji? Demokracji?

A robota ogrodowa nie do przerobienia. Kolejny dzień porządków, końca nie widać, a tu deszczowy listopad za progiem. Już wiem, że wielu rzeczy nie zdołam zrobić, bo dzień za krótki, bo dojazd do Borkowa to drogowy koszmar, nie ma jednego prostego odcinka drogi, zakręty ronda, objazdy, wąsko, kręto, tiry ścinają łuki, kto próbował jechać odcinkiem Zakręt - Kołbiel, to wie, o czym piszę.

Kilka obrazków z wczoraj, ale wcale mnie nie cieszą.












To nie jest kokieteria czy tzw. fishing for compliements. 

Potrzebuję nowej motywacji. 

Jak ktoś widzi jakiś powód, by nadal to ciągnąc, to ja poproszę.
 

niedziela, 20 października 2019

Tulipany głównie ;-)


Miałam parę lat przerwy w sadzeniu jakichkolwiek cebulowych. 

Wysiłek i koszty wkładane, by wiosną ogród był kolorowy, okazywały się coraz mniej owocne, a zanikanie kompletne krokusów, szafirków czy narcyzów doprowadziło do tego, że na parę lat przestałam nawet próbować. 

Wprawdzie jakieś wiosenne kwitnienie było, w kilku miejscach co roku pojawiały się całkiem ładne kępy tulipanów i to mi wystarczało. To oczywiście jest opis sytuacji w warszawskim ogrodzie.

Parę dni temu dopadła mnie myśl, by sprawdzić jak cebulowe będą żyć w Borkowie, a wizja kolorowego wiosną wiejskiego ogrodu zaowocowała zakupem ponad setki cebulek, tulipanów głównie, choć i narcyzy też są.







Ja wiem, sto cebulek to nic na taki areał, ale od czegoś trzeba zacząć. Zobaczę jaki będzie efekt wiosną 2020 ;-) Chyba najbardziej cieszę się na te botaniczne maluchy. Turkestanica mają bardzo pozytywne opisy, takie z własnego doświadczenia. Mają nie tylko nie znikać, ale wręcz odwrotnie mnożyć się systematycznie, chociaż bez przesady.

Czarne tulipany Ronaldo miałam, w pierwszym roku były spektakularne, cudne duże i mocne okazy, ale w kolejnym był chyba z jeden i marniutki. Tak więc na wieloletnie cieszenie się tulipanami wcale się nie nastawiam.

Na razie cebule jeszcze nieposadzone. Byłam parokrotnie w ostatnim tygodniu, ale uznałam, że jest za ciepło, za sucho, poza tym są pilniejsze prace porządkowe póki sucho i w miarę ciepło.  Z sadzeniem cebul poczekam do bardziej mokrej pogody.

Porządki w toku, strach czy zdążę, a tyle jeszcze chciałabym zrobić. A od listopadowego święta 11. raczej już koniec z ogrodem.

Obym jutro miała dobry dzień do pracy. Czasem po prostu dopada mnie leń :-)

czwartek, 10 października 2019

Brązowo jest ;-)


Pojechałam na wieś, chociaż rano deszcz i szarówka szeptały mi w ucho, że jutro będzie słońce, będzie ładnie... ale się nie dałam tym razem. Jechałam w deszczu, potem pracowałam, a to w deszczu, a to w słońcu, a to uciekałam przed ulewą do chaty. 

Za to robota wykonana, krzewy rosną, łąka nad rzeczką zgrabiona, w kompostowniku porządek.

A tytuł widać na zdjęciach ;-)))






Wilgoć i zimno pomalowały wszystko na brązowo.
Najbardziej jesiennie jest na rzeczką



Ale te ogólne krajobrazy też nieco nostalgiczne





Sadziłam, a nowe krzewy korzystały z wilgoci i ciepła. Bo było ciepło. Ziemia miękka, mokra, aż chce się sadzić!

Orszeliny rosną na poszerzonej rabacie zwanej 'Pod trąbą' ;-) Miałam taką z jakiejś aukcji staroci w Anglii - to trąba myśliwska, ale uszkodzona i w teraz robi za poidełko oraz nazwę rabaty.


Obiele są między  czeremchami odmiany 'Nowosybirskaja'. Ma cudne wiśniowe liście. Mam nadzieję, że będą tu rosły dobrze, ale u mnie to zawsze loteria.


 

Trzmielina oskrzydlona też ma swoje nowe miejsce. Miejscówka dla oskrzydlonej idealna. To skarpa nad trzecim suchym strumieniem. Piasek i żyzna ziemia dobrze zdrenowana. Nawet nie wiedziałam, że mam takie miejsce ;-)
Będzie ją cudnie widać od bramy. To maliństwo pomiędzy suchulcami wiązówki to ona. Wkrótce im pokaże, kto tu rządzi, a przy okazji wpisze się w czerwień moich dębów.


 Jeszcze tylko pokażę cudne listki rutewki żółtej



To jest chyba bohaterka moich tegorocznych zakupów. Wszystkie rośliny posadzone w tym sezonie, a jest ich sporo, są śliczne, ale ta rutewka  to argument, by rutewki były wszędzie. I będą ;-) 

Przecież będą kolejne sezony ogrodowe. 

Czyż nie?
 

środa, 9 października 2019

Obiela, orszelina i oskrzydlona


3 x 'O'  ;-)))

Tak jak pisałam wczoraj, dzisiaj zamiast w Borkowie siedzę w stołecznym domku i odbieram nowe krzewy. No i są! 

Bardzo okazałe orszeliny i biała liatra jako prezent.



Trzmielina oskrzydlona mocno przycięta, ale  to już dojrzały krzew, na wiosnę będzie go widać z daleka. Czasem te nowe krzewiki dopiero po roku, dwóch nabierają masy, ale ten już jesienią zachwyci czerwienią przebarwień. Piękne ma te korkowe skrzydełka!


Podobnie obiele. Będzie biało na wiosnę.



Stoją sobie na tarasie, jutro już nie mam wyjścia, tylko jechać na wieś. A na tarasie jesień w pełni i kolorowo. Trawy żółto-zielone, rozwary złote, a kalia kwitnie.




Zapach tego hojowego kwiecia aż budził mnie w nocy. Przyznam, że nie wiem dlaczego kwiaty hoji pachną tylko w nocy, ale na pewno ma to swój ukryty sens z życia roślin.


Życie wśród roślin ;-))

wtorek, 8 października 2019

Jak sójka za morze...


Zbieram się do wyjazdu do Borkowa codziennie od paru już dni i jakoś także codziennie wynajduję powody, by to odłożyć. 

Moja ostatnia wizyta - nie notowana na blogu ;-) - to czwartek, 3 października. Dzień był udany, bo wykosiłam kosą spalinową wszystkie brzydkie i zaniedbane miejsca, w tym kawałek za płotkiem nad rzeczką - jakieś 300 mkw - zgrabiłam nawet w większości, ale zapadający zmrok wygnał mnie do domu bez zdjęć.

No a potem przyszła zima ;-)

Miałam jechać w poniedziałek, ale zimno i koszmarny ból pleców po ostatnim kuszeniu, znaczy koszeniu zatrzymały mnie w domu przy cudnych filmowych retrospekcjach.
Dzisiaj pracowałam, a jutro ?

No jutro przyjadą nowe krzewy!

Poczekam na krzewy i pojadę w czwartek. Cudna jesień przecież wraca. A krzewy to sprawdzone w Borkowie rośliny - obiela i orszelina. Oba rosną wspaniale na tych paskudnych w gruncie rzeczy gruntach, to dosadzanie ich w innych miejscach ma sens.

Moje obiele wiosną


   
Wprawdzie ta jest to obiela groniasta, a ta nowa to obiela mieszańcowa 'The bride' to spodziewam się jedynie obfitszego kwitnienia, bez kłopotów  adaptacyjnych.

Orszelina olcholistna przetrwała już parę zim i nawet jeśli trochę przemarznie, odradza się wspaniale. Są białe, są różowe. To jest różowa z rabaty skalistej, ale z roku 2018. W bieżącym ma jedynie pięknie rozkrzewione i ulistnione pędy. Kwiaty uszkodził mróz na wiosnę.



Białe są na skarpie, ale jakoś nie mogę odnaleźć zdjęć.

Trzmielina oskrzydlona tutaj jeszcze nie rosła. Rośnie wspaniale w warszawskim ogrodzie, gdzie jak wiele razy pisałam warunki ogrodowe są wyjątkowo trudne. Jest jednak pewne ale - mokro może być, ale bez zalewania. Mam takie miejsce nad trzecim suchym strumieniem, może się uda.

A na Młocinach to ona wygląda tak





To wyjątkowo bezproblemowy krzew. Nie wymaga cięcia. Nie choruje. U mnie mszyce żerujące na pobliskich kalinach, ją omijają z daleka. 

Taki gorejący krzew w Borkowie byłby dobrym dodatkiem.
No to jutro nie jadę do Borkowa ;-) Czekam na krzewy....