wtorek, 22 listopada 2016

Nie jadę do Borkowa :-(


Drogi dojazdu brak, niestety.

Dziki rozryły groblę co widzę jedynie na - znowu ten sąsiad ;-) - zdjęciach od Pana Marka, ale widok jest taki, że moim focusem to ja nawet nie mam co marzyć, by to przebrnąć.


W sumie nie ma tam nic do zrobienia poza po prostu 'pobyciem' dla własnej przyjemności, a samochodu narażać nie będę. Jakbym się zakopała na tym pustkowiu, to o pomoc ciężko, a sąsiad pracuje i bywa tylko w weekendy, kiedy akurat to ja pracuję.

No żal, bo jutro ma być nadal ładnie, tyle że jeśli tak, jak dzisiaj, to o cieple trudno mówić. Na Młocinach zmarzłam na kość. 

 


piątek, 11 listopada 2016

Wieści z Borkowa


Nie pojechałam do Borkowa, ale Borków przyjechał do mnie w postaci zdjęć. 

Niezawodny jak zawsze sąsiad Marek - o czym wiele razy pisałam - poszedł, sprawdził, zrobił zdjęcia. No to wiem, jak Borków wygląda, ale od razu najchętniej bym wskoczyła w samochód, by to zobaczyć na własne oczy, bo pięknie jest. No ale nie tylko.

Ale po kolei. Woda wysoko, co zrozumiale, leje, pada, sypie, musi być mokro.


Suche strumienie znowu mokre, ale przecież po to są.


Kamienista ścieżka też chwilowo robi za strumień, ale to bardzo dobrze, bo to kolejny kanał odpływowy, podczas gdy pozostały teren działki nie jest zalewany. 

Moja inżynieria wodna ;-) działa!


Trafiona okazała się też koncepcja pozostawienia pasa ziemi za płotem nad strugą. Bobry omijają moja działkę. Niestety, sąsiad który ma malownicze zejście do strugi, otwarte i dostępne dla bobrów, teraz ma wycięte niemal wszystkie hodowane od lat drzewa. Straszne straty, żal mi razem z nim, do tego teraz musi postawić jakąś okropną siatkę, by odgrodzić się od tych słodkich niszczycieli.

Okazuje się, ze i dziki mnie kochają. Rozryły wszystko w okolicy, ale dojazd do mnie nadal nietknięty. Jak mówi Marek, chyba mam z nimi specjalną umowę ;-)

A ja po prostu mam belkę wkopana w ziemię, tak poprzecznie, by ograniczyć ich rycie. No i żwir wzdłuż ogrodzenia. Rycie w żwirze? Nawet dziki podziękowały :-)

Tak czy inaczej, zobaczymy jak długo to wszystko podziała. Natura tutaj jest tak dzika, że pewnie jeszcze zapłaczę nie raz. Póki co potęga traw niweczy wszelkie moje plany na ogrodowe założenia.

Ale nie narzekam, bo kocham dzikość tego miejsca, a ogród to mam Pod gruszą ;-)