sobota, 27 grudnia 2014

Zimowe rozlewisko

Oto mój staw po ostatnich deszczach i opadach śniegu.


Zdjecie dostałam od sąsiada, na komórkę, ale i tak widać, że staw z brzegów sobie wystąpił.

środa, 17 grudnia 2014

Borków w grudniu

Właśnie wróciłam z Borkowa. Udało mi się wykorzystać słoneczna połowę dnia i chociaż zimno, pochodziłam sobie po polach i okolicznych laskach. Nacięłam jodłowych gałązek i teraz w domu pachnie lasem.

Działka bez zmian, tylko staw pokryty cienką warstewką lodu.




Płotek stoi jak stał, tylko ściemniał, nabierając patyny czasu.


Niektóre rośliny w stawie nadal całkiem żywe.



A dziki ryja wokół jak szalone



Moja rzeczka




 I brzozowy lasek


Zmarznięta uciekłam do domu zostawiając Borków na święta. Zajrzę tu pewnie dopiero za miesiąc.

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Już w środę!

Jutro odzyskuję samochód od ASO FORD, będzie jak nowy po ostatniej stłuczce. Nigdy nie powierzam samochodu w inne ręce niż autoryzowany serwis, chociaż tu też bywa różnie, ale oryginalne części, lakier z tej samej serii jednak gwarantują jakość naprawy.

A piszę tu o tym, bo w środę zamierzam wreszcie odwiedzić moje wiejskie włości. Sporo ponad miesiąc od ostatniej wizyty i przyznam szczerze, że bardzo mam już ochotę zobaczyć te moje 'hektary'.

Dla zachęty do czytania dwa zdjęcia: łąka w marcu i pod koniec lata ;-)

Tu moja pierwsza wizyta i zaznaczenie granic działki.


A tu ten sam widok pod koniec października


Ten sam? Chyba tylko te drzewa w perspektywie horyzontu wyznaczają podobieństwo. Nie sądzę by widok w środę był inny, ale zobaczymy. Oby żadne niespodzianki mnie nie czekały...




piątek, 7 listopada 2014

Listopadowy Borków

Wczoraj w temperaturze dochodzącej w słońcu do 20 stopni sadziłam w Borkowie moje wyhodowane lub pochodzące z podziału rośliny. Nie mam obaw, że termin nieco dziwny na sadzenie bylin, bo pogoda jeszcze długo będzie raczej wrześniowa. 

Poza tym wiele nie ryzykuję, bo to tylko kawałki moich własnych wielkich bylin z Młocin. I tak musiałam je podzielić, więc w razie czego strata niewielka. Ale sądząc po dotychczasowych nasadzeniach w Borkowie ziemia tam taka, że wszystko samo rośnie. Do tego dzisiaj długo wyczekiwany deszcz i chociaż ta szarość za oknem smutna, to jednak radość, że rośliny mają wreszcie wodę.

Zdjęć z nasadzeń nie będzie, bo nic ponad ziemią nie widać, trzeba czekać do wiosny i zobaczyć, czy coś z tego urośnie. Posadziłam krwawniki czerwone Red velvet, które u mnie pięknie się rozrosły w drugim roku, to je podzieliłam. Nachyłek wielkokwiatowy już od roku czekał na podział, więc też kawałek trafił na wieś.
Poza tym ukorzeniony z patyczka Jaśminowiec wonny, Rosa rugosa oraz większość moich irysów, żółtych i niebieskich. Nie mam dla nich miejsca na Młocinach, poza tym tu w mokrej ziemi będzie im dużo lepiej.

Posadziwszy co przywiozłam, zabrałam się za dawno planowane czyszczenie brzegów stawu z zaschniętych roślin. Kiedy woda się podniesie, te suche trawy i liście tataraku, czy pałek gnijąc zanieczyszczały by wodę w stawie. Poza tym widok na te suche badyle też niezbyt miły. Teraz jest tak






Pozostał jeszcze południowo zachodni brzeg, ale tu trawy są wielkie i po prostu sił zabrakło a i ciemno niestety się zrobiło. Dzień jednak coraz krótszy.

Ten brzeg nadal malowniczy, ale wkrótce też go oczyszczę.



Podczas porządkowania brzegów odkryłam sporo nowych kłączy tataraku i pałek. Nie zawsze tam, gdzie bym chciała je mieć. Wykopałam i posadziłam w inne, ale już wiem dlaczego wszędzie pisze się o ich ekspansywności. Ekspansywność roślin to moja specjalność, a przy tak niewielkim stawie bez problemu nadążę z wycinaniem nadmiaru. No albo się mylę, ale to czas pokaże.

Tak więc spodziewam się bardzo zielonych brzegów nad stawem, a na wiosnę planuję zająć się pasem wokół stawu, bo dotąd sadziłam, przesadzałam wyłącznie rośliny strefy bagiennej. Marzy mi się taka gęsta roślinność na poziomie trawnika, a w planach  kokorycz, tarczownica,  przywrotnik i wiele innych by kiedyś osiągnąć efekt, jak na paru zdjęciach Dzikości pod kontrolą.

A potem pochodziłam sobie po okolicy, bo krówki okropnie muczały i chciałam je uspokoić. Z bliska jednak okazało się, że to chyba jednak nie krówka ;-)




A i jeszcze dwie sprawy. Oto ślady zwierza okolicznego. Te znam dobrze, to ryjące dziki. Na szczęście mam je poza ogrodzeniem.



   Nie mam natomiast pojęcia, co biegało sobie po plaży i podjeździe :-)



Oczywiście wizyty zwierząt, które nie szkodzą, wcale mi nie przeszkadzają. Żadnych innych śladów nie zaobserwowałam, poza przemieszczoną o parę metrów jedną deską ze ścieżki. Czyżby bobry gromadziły drewno?

środa, 22 października 2014

W Borkowie bez zmian

Parafrazując znany tytuł Remarque'a nieco dla żartu, a trochę z przekory jednocześnie stwierdzam, że jesieni w Borkowie nie widać.

Pojechałam dzisiaj po dwóch tygodniach niebywania, bo choroba, bo pogoda, dzisiaj też miałam rozterki wobec prognoz zapowiadających ulewne deszcze, a tu niespodzianka. Wprawdzie parę kropel deszczu spadło kiedy jechałam do Kołbieli, ale cały dzień był ciepły, słonce przeświecało miło zza chmur, wiatr ucichł, wszystko jakby po to, by uprzyjemnić mi czas w mojej samotni. 

Samotni, bo z racji położenia w sporym oddaleniu od wiejskich siedzib, a też na końcu pasa działek rekreacyjnych, jestem tu nieźle ukryta i o ile nie zwita sąsiad Marek, nikt mnie tu nawet nie widzi.

Ku mojej wielkiej radości WSZYSTKIE drzewa rosną! Inna sprawa, że ziemia tu tłusta i żyzna, wilgotna, warunki idealne by wszystko rosło. Część listków opada, albo zżółkła, ale to jesień, natomiast na gałązkach wszędzie malutkie pączki, znak, że drzewa żyją.





Jakość zdjęć bardzo marna, ale jak już pisałam aparat nie działa, więc póki co robię zdjęcia telefonem. Niby smartfon, ale pewnie ja coś nie tak robię.

Wyczyściłam ścieżki z trawy i roślin, wygrabiłam podjazd i wtedy zaczęło padać, ale że i tak była już 16.30 czas było ruszać z powrotem. 



Za tydzień ubrana w wysokie kalosze będę czyścić staw przed zimą ze zbędnych roślin i suchych badyli pałek i tataraków.

I tak powoli sezon w Borkowie ma się ku końcowi. Plan wykonany, a nawet przekroczony, bo drzew sadzić nie planowałam. Tylko żal, że to już jesień.


czwartek, 9 października 2014

Piwniczka

Napisałam wczoraj w moim komentarzu, odpowiedzi dla (bk), że zamiast skalniaka, może z tej górki powstać fałszywa piwniczka. Ten pomysł od dawna chodził mi po głowie, odkąd zobaczyłam taką budowlę ;-) w jednym z wiejskich ogrodów. To Ogród w Goczałkowicach, słynny ogród Państwa Kapiasów, gdzie w ogrodzie-skansenie jest całe mnóstwo takich cudnych wiejskich w stylu zakątków.


Zdjęcie też nie mojego autorstwa, zapisałam je dawno temu, bowiem wędrując po internetowym świecie zapisuję sobie obrazki, które kiedyś mam zamiar odtworzyć w moim wiejskim obejściu.

Wiem już na 200% że moja górka dostanie taki ceglany front i drewniane wrota. Nie wiem tylko czy łuk mi wyjdzie, ale się postaram. Napisałam 'fałszywa' piwniczka, bo na pewno nie wkopię się w tę pryzmę ziemi, a jedynie ściągnę pomysł na element wiejskiego krajobrazu.

To już plan na przyszły rok. Tak jak i kamienne nadbrzeża stawu, o takie mniej więcej


Znowu nie wiem skąd to zdjęcie i czyj to staw, ale jest dla mnie kolejną inspiracją. Oczywiście roślinność i otoczenie stawu jakże różne od mojego, chodzi jedynie o sposób umocnienia brzegów.

Przyszły rok to także stała już konstrukcja ścieżki przez cały ogród, w miejsce tej tymczasowej z oszastów. Będzie oczywiście drewniana, tylko wykorytowana, wyżwirowana i z elementami drewnianych belek. O coś takiego, tylko mniej elegancka, bardziej nieregularna, bo nadal użyję oszastów.


W planie jest też drewniany domek, ale to nadal wielka niewiadoma, bo tak jak piwniczka, staw czy ścieżka, to głównie moja praca i finanse nie są tu wielkie, w przypadku domku to wyłącznie kwestia moich możliwości budżetowych. Ale ja jak zwykle pewnie coś wymyślę ;-)

A w tym sezonie to już niemal koniec prac w Borkowie. Pomaluję do końca płot, podetnę trawy nad stawem, dosadzę drzew i trochę krzewów (?) a potem będę tylko zaglądać przez zimę raz na jakiś czas, czekając na wiosnę....

środa, 8 października 2014

Rosną mi drzewa

Jest w sadzeniu drzewa wiele symboliki. Nie wiem czy słusznie, ale chyba tak, bo posadzone drzewo przetrwa nas, wiele innych mniej lub bardziej ważnych spraw i będzie rosło dziesiątki, a nawet setki lat.

Dla mnie dzisiaj to raczej była kwestia niesamowicie ciężkiej pracy, by posadzić je tak, by rosły, by nie była to strata z każdego punktu widzenia. No i jeszcze kwestia decyzji, gdzie też one mają rosnąć.

Od dawna mam pewną wizję tego, co gdzie ma być i dzisiaj poustawiałam te moje drzewa w miejscach, w których sądzę, że będą pasowały. Tutaj taki okropny odręczny szkic tego planu


Staw i główna ścieżka od bramy wokół stawu do miejsca, gdzie kiedyś będzie letnia altana (obecnie pomościk z oszastów, gdzie sobie odpoczywam podczas harówki ;-)) to już elementy niemal odwieczne. Kreta ścieżka ku domowi, a potem do furtki nad rzekę też była od dawna w planach. Furtka jest od początku. Skalniak z racji usypanej górki też, a miejsce dla domu jakoś zawsze widziałam w tym miejscu.

Mając te elementy niejako postanowione wpisałam moje drzewa w ten krajobraz. B - brzozy, J - jarzęby, G - graby, D - dęby czerwone, O - olsze czarne.

I tak rosną. Lasek brzozowy na prawo od bramy dostanie jeszcze sporo drzewek, bo na rysunku to tam jest gęsto, ale w rzeczywistości....




Dosadzę jeszcze dwa rzędy naprzemiennie. Będzie tu taki brzozowy narożnik z trawą i może hostami wokół pni.

Jeszcze tylko wrócę do wyjazdu z domu, bo nie bez pewnego niepokoju znosiłam do samochodu te wszystkie drzewa. Jak widać, jak zwykle samochód zdał egzamin :-)





 J. to jarzęby czyli po prostu jarzębiny. Na razie są trzy, ale marzy mi się cała alejka wzdłuż ścieżki.



D. to dęby czerwone. Maja tworzyć taką dębową aleję biegnącą łukiem równoległym do głównej ścieżki.



O. jak olsza to z oczywistych względów drzewa posadzone jak najbliżej rzeczki. Pod malowniczym płotkiem.



 Ledwie je widać ;-) Kiedy będą takie jak te drzewa rosnące tuż moim płotem?


 Są jeszcze dwa graby, które maja oddzielać miejsce przyszłej altany. Podzieliłam działkę na części, na miejsca o różnych charakterach, te drzewa mają mi pomóc tworzyć ich klimat.

Co z tego wyjdzie? ;-))))


A staw bez zmian ;-)


 Dodam jeszcze, że gdybym miała więcej drzew do posadzenia, chyba bym się poddała. Ostatnie sadziłam ostatkiem sił. Karczowanie trawy, przekopywanie stanowisk pod drzewa, nawadnianie, palikowanie....





wtorek, 7 października 2014

Są drzewa!

Jak zwykle niezawodna szkółka Konieczko dostarczyła dzisiaj kurierem zamówione drzewka. Widok 'przesyłeczki' - jak przez telefon zapowiedział się kurier - wprawił mnie w lekką konsternację. Wielka, ponad 2 metrowej wysokości paka nieco mnie przeraziła. 

Dostarczona do mieszkania w stolicy, przeznaczenie ma przecież do Borkowa. 

Jak ja to zataszczę do samochodu. 

Przez chwilę rozważam poproszenie kuriera, by jednak zawiózł pakę do samochodu, ale szybko rezygnuję. Oznaczałoby to, że drzewka będą stały w tym pudle następną dobę, jako że do Borkowa jadę dopiero jutro. Paka zostaje, a ja chwytam nożyce i zaczynam dobierać się do drzewek.

Pudło rozcięte, a w środku taka mumia ;-)


Chwilę potem w moim mieszkaniu wyrasta lasek. Lasek mieszany, ale liściasty. Tym razem nie zamówiłam żadnego iglastego, ale też będą. Są brzozy, jarzęby, graby, czarne olsze i czerwone dęby.


Uwolnione z plastikowych osłon wszystkie wędrują na taras, gdzie po obfitym podlaniu poczekają do jutra. Jutro wielkie sadzenie. Dzisiaj tez wielkie sadzenie, ale cebulowych na Młocinach.

Graby


Brzózki



Wyjątkowo piękne okazy Dębu czerwonego.


Wszystkie drzewka ponad 1 metr wysokości, ładne i silne. Nie licząc posadzonego Rokitnika i rozmaitych roślinek wokół stawu, to tak naprawdę pierwsze poważne nasadzenia w Borkowie, a biorąc pod uwagę, że kiedyś będą to wielkie drzewa, muszę bardzo, ale to bardzo ostrożnie przemyśleć plan nasadzeń. 

Nie umiem robić planów na papierze. Nie widzę tego. Tak przy urządzaniu po raz kolejny mieszkania, czy przy obsadzaniu ogrodu na Młocinach, ustawiam meble, czy rośliny i widząc efekt wiem, czy będzie dobrze, czy źle. Meble można przestawić, małe rośliny przesadzić, ale posadzone drzewa zostaną tam na długie lata, także kiedy mnie już nie będzie.

Będę jutro tańczyć z drzewkami po moim polu, tylko czy wystarczy mi wyobraźni, by zobaczyć je, jako wielkie okazałe, stare drzewa?

Czas pokaże, nie wiem tylko, czy ja to jeszcze zobaczę...