środa, 21 lutego 2018

Pniaki


Tak, pniaki :-) 

Wracam do życia od razu z mocnym akcentem. Dokładnie dwa tygodnie temu byłam o tej porze parę godzin po operacji. Szczęśliwa, że żyję a wściekły ból tylko mnie w tym utwierdzał. Dzisiaj po 14 dniach zapominam o przejściach i aż nie wierzę, jak szybko regeneruje się ludzki organizm, znajdując nowe metody funkcjonowania, po usunięciu kawałka naszego ciała. 

Gdyby nie tytułowe pniaki pewnie jeszcze dzisiaj bym do Borkowa nie wyskoczyła, ale akurat ścięto cudne drzewo na moim parkingu, pień pocięty na śliczne kawałki. Trudno było się oprzeć, szczególnie że od dawna chodził mi po głowie pewien pomysł na miejsce nad strugą. No to zgoda na zabranie pniaków uzyskana, transport znaleziony i jedziemy :-) 

Nie ryzykowałam zawiezienia tego ciężaru moim samochodem. Focus ma i tak już nadwyrężone zawieszenie, a na lokalnych drogach z dużym ciężarem problem murowany. Poza tym osobowym nie zabrałabym nigdy aż tyle tych ślicznotek.

No to nadrzeczny krąg jest




Ale wcześniej, dzisiaj rano było tak. Pniaki jeszcze na parkingu


Załadunek


Już pod bramą


Potem mój niezastąpiony rolnik z wioski woził to sztuka po sztuce na wskazane miejsce. A miejsc znalazłam kilka jeszcze, poza tym nad rzeczką




Jeszcze to dopracuję, pojadę do tartaku po specjalne dechy z oszastów, ale nawet tak, jak jest teraz, też mi się podoba.

A wokół zima, choc dzień był jasny słoneczny, a w zacisznych miejscach cieplutki.

Staw skuty lodem




Czerwień dereni i wierzby smoczej na tym tle cudna


Są kotki!


Cudnie znowu tu być. Cudnie znowu snuć plany, bo przecież się bałam...

A po drodze trasa stolica - Lublin to istna rzeź drzew. Na odcinku 10 kilometrow nie zostało ani jedno. Leżą wzdłuż szosy te sterty już martwych drzew, pusto, brzydko, jakże żal. Ja wiem, inwestycje, działki przy trasie to nie ogrody, cywilizacja. Tylko czy to cieszy ?