sobota, 30 listopada 2019

Santa came early


Zdarzyło się dzisiaj.

Wcześnie rano przybył kurier. Sobota? Kurier?

Przyniósł wielkie pudło. 

Wielkie. 

Adres prawidłowy, nadawca znany, żadnych opłat. 
Wprawdzie wczoraj, w piątek zamówiłam 4 rdzawe listki-zawieszki od mojej ulubionej firmy  ale nie spodziewałam się przesyłki w mniej niż 24 godziny, a poza tym te listki to by były w kopercie raczej.

Jeszcze raz sprawdziłam nadawcę i otwieram. W środku kolekcja cudów i informacja: 'jest Pani naszym stałym klientem, oto gratisy na święta :-) zapraszamy na kapaga.pl'

Piszę, potwierdzam, że to nie pomyłka i zaczynam się ciszyć cudami, jakie dostałam. Uwielbiam rdzawe ozdoby, sporo ich jest już w Borkowie, a teraz taka kolekcja!

Jeszcze nie wiem jak je wszystkie zagospodaruję, bo to wymaga czasu, pracy, uwagi. Na teraz tylko zdjęcia kolekcji by pokazać jej urodę   







To są tymczasowe aranżacje, w grudniu będzie tu inaczej ;-) 


Kot po nocy straszy ;-)


A za dnia zachwyca 


Jest jeszcze parę sztuk, ale chyba wystarczy tych śliczności.

To mój niezwykły tydzień. Spotkało mnie tyle dobrego, tyle przyjemności, nawet dentysta był cudowny!

I jak tu nie kochać życia ;-)

środa, 20 listopada 2019

Bardzo wilgotny Borków i trochę historii


Dwa tygodnie przerwy i dzisiaj szybka wizyta kontrolna.

Ale też dla przyjemności bycia wśród tych wiejskich pejzaży jesiennych, nieco smutnych, nieco zamglonych i w szarościach.

Zawsze po dłuższej przerwie, a dwa tygodnie to już dość długo,  jadę trochę z obawą, czy wszystko zastanę w porządku. Bardzo się bałam rozrabiania dzików w okolicy, pamiętając jak parę lat wstecz odcięły mi drogę dojazdu do działki. 

Na szczęście zastałam wszystko niemal bez zmian, żadnych nowych śladów bytności leśnych bestii. Coś myślę, że miejscowi myśliwi już się nimi zajęli. Smutne, ale też jak widzę skalę zniszczeń na polach, jestem w stanie zrozumieć rolników. Szkoda że nie ma innych metod.

Odwiedziłam wszystkie kąty i zakątki, zmarzłam, wilgoć wgryzła się w ubranie, mżyło, wiało, ale co tam! Byłam, mam nowe widoczki do oglądania wieczorami ;-)

Moje brzozy. Pałka w stawie w bałaganie, ale zawsze wycinam ją dopiero wiosną. Chyba wręcz widać wilgoć ;-)


Co do brzóz, to 5 lat w ich wzroście daje ogromną różnicę. Oto one w październiku 2014 roku.


Jak widać było ich 5, ale moje początki z kosą spalinową były trudne ;-) Ta pierwsza ścięta przy gruncie nie odbiła. Są cztery, a w miejscu tej wyciętej rośnie klon srebrzysty


Klon posadzony we wrześniu 2017. Brzozy już przegoniły płot, a klonik nawet spory. Tylko w chaszczach rośnie ;-)


Badyle suche i szarość czyli pełnia listopada.


Suche nawłocie górują nad rabatą, ale są śliczne, a i orszeliny osłonią od wiatru.


Rutewka żółta nadal jest.


Złota choina kanadyjska - Wintergold - rośnie powoli, ale teraz przed zimą jakoś przyśpieszyła troszeczkę



I moja wieczna zagadka, na którą nie znam odpowiedzi - dlaczego te dwa graby, które rosną tak samo, w lecie wyglądają tak samo, w zimie tak się różnią. Jeden gubi liście, a drugi nie.  Ławeczka też ma jedną mogę białą, a drugą szarą, ale tu to już brak mojej pracy przy zdarciu kory. Nadrobię.


Chociaż jak popatrzeć na nie w październiku 2014, to chyba od razu były inne. I jeszcze taka obserwacja - 5 lat dla drzewa to jednak niemal nic. Niewiele urosły, tylko pień mają zdecydowanie grubszy.



Dziurawiec Kalma Gemo - jedyny tak cudny chyba



Nawłocie jesienią  





Świerk biały kanadyjski 
Kiedy on dogoni szalecik wzrostem ? ;-))))


Pęcherznice 'Luteus' na skarpie


Poprawiam! Nie głogi tylko derenie. (Napisałam: Głogi czerwienieją, a nie mam żadnego), a za płotem nieskoszone trawy.


I tyle, albo aż tyle ;-)

poniedziałek, 11 listopada 2019

3 zdjęcia ;-)


Każde z innego powodu i żadne z Borkowa.

Najpierw widok z okna, który cieszy każdego ranka. Wiele razy o tym pisałam - mieszkam w samym centrum stolicy, w maleńkiej zielonej enklawie. Mamy własny wewnętrzny ogród, który istnieje od 1975 roku, zadbany, pielęgnowany przez naszych osiedlowych ogrodników obrósł starodrzewem, jest siedliskiem setek ptaków. Mamy wróble!


To tylko fragment, jest znacznie większy. Wiele razy podejmowałam próby, by wyprowadzić się do do domku z ogrodem, ale nie dałam rady rozstać się z tym miejscem. Teraz krążę pomiędzy moimi trzema ukochanymi miejscami - domem, Młocinami i Borkowem i czasem mam wrażenie, że to mój trójkąt Bermudzki ;-)

A to żółte cudo ;-)))) zobaczyłam parę dni temu. Robi wrażenie, ale chyba dlatego, że jest tak niesamowicie kiczowate! Materiał to plastik nanizany na druty. Trzeba przyznać, że koronkowa robota.



A w pracy grudnik posadzony rok temu z  kilku listków. Rozrósł się i będzie kwitł!


A dzisiaj święto i nawet piękny dzień, ale nauczona doświadczeniem z ubiegłego roku nie ruszam się z domu. Jazda po mieście pełnym marszów, przemarszów, biegów to istny horror. 
Trudno, posiedzę sobie w domu i pooglądam filmy z mojej bogatej kolekcji.
Dwa lata temu sadziłam jesiony. Były trzy, został jeden. 

Był też cypryśnik. Nie przyjął się. Była jabłoń rajska. Zjadły ją zające. Były złotliny. Wymarzły.

Taki los ogrodnika. Na pocieszenie mam przecież dziesiątki roślin, które rosną i to wspaniale. Zmieniłam miejsce zakupów, jeszcze dokładniej analizuję wymagania kupowanych roślin, ale warunki w Borkowie są wyjątkowo trudne, a ja nie mam ochoty ich zmieniać. 

Dostosuję się :-)



sobota, 9 listopada 2019

Ekspozycja czyli co?


Po sąsiedzku wśród blogów ogrodniczych, gdzie też jestem ;-))) natrafiłam na tytuł 'Ekspozycja - klucz do harmonii i spójności w ogrodzie'. No to zajrzałam.

A tam zaproszenie na 'LAJW' na 'FANPEJDŻU'.

No to nie mam wątpliwości. Ekspozycja ma tu oznaczać osie widokowe w ramach planowania przestrzennego. Nie ma takiego znaczenia, choćby nie wiem, jak szukać. Od fotografii po wystawiennictwo, nawet handlowe sztuczki prezentowania towarów, ale nie w odniesieniu do zaplanowania przestrzeni - jakiejkolwiek - w tym ogrodu, by nic nie zakłócało urody tego, co widoczne ma być.

Od starożytnej Krety, przez klasyczne Ateny widać doskonałość w rozumieniu tego, czym jest oś widokowa. Nazywanie tego ekspozycja jest taką samą nowomową i zaśmiecaniem polskiego języka jak np. nazywanie graduacją (sic!) uroczystości wręczenia dyplomów akademickich. 

W moich Borkowych planowaniach - często o tym pisałam - zanim coś dodam do tych moich wiejskich łąk, przede wszystkim zastanawiam się, jak to może zaburzyć właśnie osie widokowe. Nie ekspozycje.

Oto kilka moich osi widokowych.





  
:-)

czwartek, 7 listopada 2019

Ciepły jeszcze listopad


Nadal dwucyfrowe temperatury to korzystam. Tak się złożyło, że po reorganizacji zadań do wykonania czwartek miałam wolny, a pogoda zapowiadana słoneczna i ciepła, to skorzystałam i wyrwałam się z prozy życia ;-) w moje wiejskie głusze.

Chyba za wcześnie, bo dojechałam na 10.00 rano i zimno było przenikliwe. Szybko jednak w ostrym słońcu zrobiło się przyjemnie ciepło, dzień nie zawiódł.

Ja też ;-) 

Sporo prac wykonanych. Oczyszczona rabata 'Pod Kogutem', odchwaszczone żwirowe meandry ścieżek, róże błotne wyłonione z chaszczy - mogło zostać na zimę, zrobiłabym wiosną, ale o ile fajniej na wiosnę to już tylko myśleć o nowych roślinach!

Nowe zdjęcia zatem rabaty 'Pod Kogutem'







Kilka listopadowych aranżacji by natura ;-)


Sama nie wierzę - wilczomlecz pstry nadal w liściach. Bo bodziszek zieloniutki to norma. Takie one już są.


Przyznam się, że widok mi się bardzo podoba ;-))))
 


Pęcherznice ani myślą tracić liście


Irysowe liście pod ulem - nie wycinam, podobają mi się.


A to pole sąsiada po kolejnej już wizycie dzików :-( Moja droga dojazdowa póki co nieruszona, ale są coraz bliżej. Nie ruszają podjazdu bo kamienny, ale niszczą wokół okropnie. 


I to są uroki wsi i wiejskiego interioru. Dziki kot ma płocie, cebule tulipanów wykopane i obgryzione, dziury w trawnikach na pół metra, krety ryją...

I zupełnie nie wiem dlaczego, ale to mnie akurat nie zniechęca.  Źli ludzie wystraszyliby mnie od razu, ale dzika zwierzyna jest tu u siebie. Jakoś damy radę ;-)


 

poniedziałek, 4 listopada 2019

Borków by Huawei


czyli obrazki z telefonu ;-)))

Mój aparat pożyczony do zdjęć innego aparatu, a że dzień idealny do posadzenia cebulek tulipanów - ciepło, mokro - wizyta w Borkowie obowiązkowa dzisiaj, ale uwieczniona inaczej. O zdjęciach za chwilę, najpierw o sadzeniu cebulek kwiatowych.

Niepomiernie dziwi mnie, że nawet tzw. 'uznani' specjaliści z blogosfery powielają bezkrytyczne termin sadzenia cebulek np. tulipanów w datach 15 września - 15 października. Biorąc pod uwagę  generalne zmiany klimatyczne i choćby temperatury w październiku 2019, są to terminy  w moim przekonaniu mało aktualne. Ostatnio znajoma ogrodniczka, która posadziła tulipanowe cebule we wrześniu, skarżyła się, że jej tulipany wyszły z ziemi. No bo wiosna w październiku była ;-))))

Ja sadziłam dzisiaj.

Do mrozów ho, ho !
Będzie za to coraz zimniej, a do tego pada regularnie. Kiedy skończyłam sadzić, najpierw był deszczyk, a potem ulewa. No cudnie po prostu, a do tego nadal cieplutko.

Zdjęcia rabatek już po nasadzeniach i usunięciu chwastów. Co do chwastów to mam problem, bo sporo tych zielonych łebków wygląda dość szlachetnie ;-) Zdecydowałam zostawić i poczekać do wiosny co z tego wyrośnie.


Na końcu rabaty doszła kępa turzycy. To Carex Evergold. Kupiłam ją jakoś za bezcen i właściwie miała zdobić taras. Ale tak pięknie się rozrosła, że szkoda zostawiać ją w doniczce.




O tu rośnie cała MASA WSZYSTKIEGO ;-)


Równo o 14.00 kiedy byłam gotowa z większością prac deszczyk zamienił się w deszcz, a potem ulewę. Powrót w okropnych warunkach, ale za to są te obrazy, by sobie powspominać dzisiejszy udany dzień. Zdjęcia na szybko, z telefonu to są, jakie są. Inna sprawa że dzień był równie szary, jak kolory na zdjęciach. Muszę popracować nad tym aparatem w telefonie, bo chyba potencjał ma spory, tyle że ja wolę używać zwykłej lustrzanki.





Borków gotowy na zimę, ale kiedy tylko się uda, będę jechać, by jeszcze coś tam porobić. Ot tak, bo lubię :-)