piątek, 26 kwietnia 2019

Fałszywy ul ;-)


Fałszywy, bo ulem nie jest, to tylko stylizacja. Zobaczyłam kiedyś takie w skansenie i zaplanowałam, że też takie będę miała. Pomysł od dawna tkwił w mojej głowie, tylko zawsze było coś pilniejszego do zrobienia. Pień czekał, wybrane deski też, aż wreszcie nadszedł ten dzień. W sumie to było idealne rozwiązanie, bo nad rzeczką do ok. drugiej jest cień, a dzień dzisiaj upalny ponad miarę.  

Parę godzin piłowania, kombinowania i ul stoi. 
Czy mam wątpliwości? 
No pewnie, jak zawsze, bo przecież zawsze można zrobić lepiej, ale mnie się podoba. Pasuje do reszty. Krytyka mile widziana ;-)  



Do kompletu brakowało furteczki do kompostownika. Jak go skończyłam na jesieni, sił i czasu na furtkę zabrakło. Materiał był, narzędzie też, no furtka jest!



Miejsce nad rzeczką jest przepiękne. Woda to nie tylko domena bobrów. Ptactwo wszelakie się tu kąpie, ślady łosia częste. Tylko w innych godzinach niż ja. Jak dni będą długie, a noce ciepłe spróbuję poczatować o brzasku, może coś zobaczę?


Graby zielenieją


Łąki kwitną



A uparty zawilec pokazuje, że da radę ;-)

BASIU, JAK ZWYKLE, MIAŁAŚ RACJĘ ;-)


Droga powrotna niemal normalna, gdyby nie Pan Bażant. Szedł sobie powolutku przez DK17-nastkę, na szczęście było gdzie go wyminąć i nie mam go na sumieniu. Inna rzecz że taki road kill to fajna uczta, tylko nie wiem jak jest u nas z przepisami. Muszę poczytać.

A jeszcze inna rzecz, że za nic bym nie chciała, ani takiego ptaka zabić, a tym bardziej potem go jeść. Co innego taki z lodówki w supermarkecie.

No super zakłamanie jednak, ale ja lubię mięsko i jak żyć? 

wtorek, 23 kwietnia 2019

Burza piaskowa


Dzisiejsza poranna podróż do Borkowa była nieco nietypowa. Na wicher byłam przygotowana, ale na saharyjskie burze piaskowe zupełnie nie. Były momenty, kiedy naprawdę jechałam w ciemno, wierząc, że skoro nie widzę świateł, nic przede mną nie jedzie. 

No a jaki w takiej sytuacji kierowca ma wybór?

Zatrzymanie się jest oczywiście wykluczone, jedynie ograniczenie prędkości, pilnowanie pasa ruchu i wiara we własny wzrok. Takich tumanów było kilka. Na szczęście  ruch w ogóle był raczej niewielki, jakoś udało mi się dojechać. Ten piasek tłukący o szyby i karoserię, to był głównie piach z budowy drogi, a wyjątkowo silny dzisiejszy wiatr i trwająca susza spowodowały utworzenie wielometrowych ścian kurzu.

Potem, już w Borkowie z obawą patrzyłam na drzewa, wicher szalał, przyginał brzozy niemal do ziemi, huczał przeraźliwie, a ja bardzo nie lubię wiatru.

Jakoś i ja, i drzewa przetrwaliśmy. A ile roboty zrobione ;-)

Naprawiony płot, na nowo umocowany indor, oczyszczone i podlane rabaty, końcowy suchy strumień odbudowany po rujnacjach kretów, zebrane glony ze stawu, ścieżki kamieniste oczyszczone z chwastów. 7 godzin pracy, albo jak wolą niektórzy ;-) harówki.

No łatwo nie jest, robota nigdy się nie kończy, ale ogród to nic innego, jak bezustanna praca. Oczywiście ogród w warunkach ogrodowych, to jest bajka w porównaniu do ogrodu w warunkach łąkowych, na nierekultywowanym terenie, bez zaorania, za to z zachowaniem całej urody natury.

No to mam co chciałam i chociaż czasem nachodzi mnie zwątpienie we własne siły, myślę sobie, że przecież nie mam nic do stracenia. Najwyżej po latach cudnego kontaktu z naturą, wszystko zginie zarośnięte trawą.

Bo po mnie nikt się tym nie zajmie.

Zatem korzystam póki mogę i cieszę się każdą chwilą :-)

Tak wygląda suchy strumień po remoncie


Bez zmiany. Nazywam go 'końcowy', bo jest ich trzy - pierwszy, który zbiera wodę z pól i odprowadza do stawu, drugi za stawem odprowadzający wodę ze stawu do tego za mostkiem, czyli końcowego. Brakuje mi tutaj odpływu do rzeczki, ale dalej ziemia nie moja. Mam chytry plan dokupić pas ziemi i zrobić czwarty strumień, aż do rzeczki.

Tak to wygląda na zdjęciu z map satelitarnych Google. To czarne to staw. Wielka biała połać na górze to żwirowy podjazd. Bramę też widać. Biała oś przez działkę to moja żwirowa ścieżka. Te 3 wąskie pasemka do stawu i od stawu, to właśnie moje  suche strumienie. Reszta chyba czytelna ;-) Jestem pod wrażeniem jak często te mapy są uaktualniane, bo widać stan absolutnie aktualny.

Na rabatach wszystko rośnie pomimo suszy i nocnego zimna. Powoli. Jeszcze parę tygodni i może być ciekawie ;-)



Basiu, to Twój pierwiosnek! A wyżej chyba rudbekia. Piszę chyba, bo ma takie bordowe liście, jakich nie znam u nich. 


Pięknie się rozrasta.


Moje brateczki ;-)


Orliki cudnie się przyjęły

 
A tu mój szydlasty powoli odżywa. Bardzo marnie wyglądał w marcu. Już myślałam, że nic z niego nie będzie. Cięłam sporo suchych badyli, teraz wygląda, że się odradza


Chabry górskie go poprzerastały, ale to mi się akurat podoba. Ekspansywność tych mechatych stworów jest rzeczywiście kolosalna!


Kolory na skarpie :-)


Klon srebrzysty ma śliczne listki


Jeszcze chwila i wierzby zasłonią widok na domek. Zacienią też staw, może rogatek się zniechęci i przestanie rosnąć.


Powrót bz sensacji. Wiatr zdechł, kurz osiadł, mogę w moim stołecznym azylu wspominać borkowe chwile. Gdyby nie te lodowate noce zostawałabym już chętnie na parę dni. Ale to już przecież wkrótce!


   


niedziela, 21 kwietnia 2019

Borkowa inwentaryzacja


Jako że nie świętuję, ale respektuję polskie zwyczaje, nie pojechałam do Borkowa. 

Nie pojechałam, bo jak tam jestem, to pracuję. From morning till night.

Siedzieć bezczynnie nie potrafię, a pracować w Wielkanoc na polskiej wsi nie uchodzi. Trochę jestem więźniem własnej mentalności, ale to chyba bardziej szacunek dla innych i ich tradycji.

Skorzystałam z wolnego czasu i zrobiłam uporządkowaną inwentaryzację  nasadzeń w Borkowie. Wbrew pozorom - bo tego tak na prawdę nie widać - jest tych roślin całkiem sporo. Bardziej jednak chodzi o zapisanie co gdzie rośnie, bo choć pamięć pomimo wieku nadal mam niezła i nawet łacińskie nazwy pamiętam, to wiem, że z czasem te nazwy ulecą. Nieużywane połacie naszych szarych komórek chowają się gdzieś głęboko i potem ciężko je wywołać do tablicy ;-)

No to mam takie obrazki ;-))))

Drzewa i krzewy. Są rozrzucone po całej działce, wszystkie poza złotlinem powoli rosną. Nie wiem, dlaczego ten w sumie mało wymagający krzew, lubiący wilgotne stanowiska, u mnie za nic rosnąć nie chce. Przesadzałam w kilka różnych miejsc, bez efektu. Olsze to głównie samosiejki, chociaż w pierwszym roku, nie znając ich natury 3 sztuki posadziłam sama. Niczym się nie różnią, chyba jedynie wolniejszym wzrostem. 


Rabata na skarpie. Powstawała długo i nadal to najmniej udana implantacja. Indygowiec tak jak złotlin to kolejna próba 'udomowienia, ale raczej bez powodzenia. Krwawniki i nachyłek trochę przemarzły, ale wierzę, że dadzą radę. Gorzej z ubiorkiem. To zakup w LM - mam wątpliwości co do jakości sadzonek.


Rabata przy bramie bez sensacji na razie. Bardzo dużo tu rośnie. Czekam.


Rabata z głazami podobnie.



Bez 'Nocturne' przesadzany niby daje nadzieję tym razem, ale zobaczymy. Rodgersji ani śladu, ale to jeszcze nie jej czas.


Poza tarczownicą (Darmera peltata) pozostałe rosną na potęgę.

  
No to mam porządek. Czyli to co lubię najbardziej ;-)

Pozdrawiam wypoczynkowo :-)
 
 
 

środa, 17 kwietnia 2019

Codzienna relacja


Byłam, pracowałam, zrobiłam zdjęcia ku pamięci.

Niewiele zmian, posadzone rośliny przyczaiły się w czasie ostatnich spadków temperatur i przetrwały. Niewątpliwie rosną, ale są jeszcze mało fotogeniczne, więc oszczędzę im i sobie pokazywania ich na obecnym etapie ;-)  

Pracowałam nad stawem, w stawie, wokół stawu. Zakończyłam wlaniem specjalnego preparatu biologicznego, którego używam od roku i jestem zachwycona. Nie mam glonów, a woda krystalicznie czysta. Gdyby jeszcze pałka i to paskudne denne zielsko - rogatek sztywny - nie rosło jak głupie. Pałkę posadziłam sama, ale rogatka nigdy bym nie posadziła. Nie wiem skąd się wziął, ale niestety jest.

Na szczęście staw malutki to na koniec śliczny był.


Siedziałam też sobie w słońcu patrząc na te krajobrazy, bo pięknie jest niezwykle.



Żółto od ziarnopłonu



Pięknie rosną dzielżany i odętka



Jaszczur pilnuje liliowców i firletek


A kogut jajek ;-) w towarzystwie motyli



 Niestety marnie wyglądają zawilce. Chyba jednak to nie jest miejsce dla nich.

I jeszcze refleksja na koniec.

Rozmowa z górą - tytuł książki autora, Rafała Froni, z którym wywiadu słuchałam w drodze do Borkowa. Padło tam zdanie o czerpaniu satysfakcji nie z sukcesu, a z dążenia do niego. Trudna droga jest celem, nie sam cel.  To taka inna wersja gonienia króliczka ;-) A piszę o tym, bo kiedy dzisiaj siedziałam sobie pod chatą na drewnianej ławie, wygrzewając przemarznięte od brodzenia w stawie nogi, pomysłałam sobie, że Borków to taka trudna do zdobycia natura, że być może nigdy nie uda mi się znaleźć jakiejś tutaj symbiozy.

I niech tak będzie.

  

piątek, 12 kwietnia 2019

Ozdoby ogrodowe


Ogród to dla mnie bogactwo wszystkiego. 

Nie tylko rośliny, krzewy, drzewa, mała i duża architektura, zbiorniki wodne, ścieżki i co tam jeszcze by kto co do tej listy dodał. Jest jeszcze jeden element, dzięki któremu ogród nabiera zdecydowanie bardziej spersonalizowanego charakteru - ozdoby ogrodowe. Jedni postawią krasnala ;-) , inni zardzewiałe ozdoby, ktoś jeszcze wymyślne rzeźby ogrodowe. 

I nie jest to wbrew pozorom łatwa sprawa, bo w sprzedaży jest taka masa propozycji, że nie trudno o pomyłkę w stylu i lekkie przegięcie w stronę kiczu. Od tandety czasem nie sposób się ustrzec, szczególnie przy zakupach w internecie, kiedy zdjęcia nie oddają pełnej urody/braku urody tych ogrodowych gadżetów.

Przykładem mój indyk.


W realu nigdy bym go nie kupiła. Jak dla mnie jest zbyt nachalny, ale jeszcze się zastanawiam, czy go wyrzucę, bo powoli oswajam się z ptaszyskiem ;-)
Pewnie poszukam dla niego innego miejsca. Poczekam tylko jak rozrośnie się trzcinnik obok niego, bo być może wtedy indyk po prostu zmieni proporcje.


Mam też parę innych, które w pełni mnie cieszą




To już na ganku. Tworzenie klimatu ;-)




A door stopper okazał się zbyt delikatny dla moich wiejskich drzwi i robi za przycisk do serwetek ;-)

No cóż de gustibus non est disputandum, ale chętnie podyskutuję.

czwartek, 11 kwietnia 2019

Sadzenia ciąg dalszy ;-)


Zgodnie z zapowiedzią kontynuuję zapis sadzeniowy. Zamiast znaczników na rabatach, czego bardzo nie lubię, mam taki zapis fotograficzny i zawsze mogę zajrzeć, jak zapomnę co gdzie rośnie. Do tego jak coś źle posadzę to Basia, albo może ktoś z odwiedzających wzbogaci moją ogrodniczą wiedzę.

Kolejne nasadzenia na rabatce z głazami.Pod jarzębiną, obok wilczomlecza złocistego malutki orlik. Jeden, bo reszta jest na rabacie przy bramie. Wcisnęłam tu też rudbekie, ale nie wiem czy nie będą za wysokie. Zobaczę, jak będą, to je przeniosę gdzie indziej.




Tu też rudbekie obok bodziszka i wiązówki błotnej w wersji pstra ;-) Jak widać, wszystkie nasadzenia z ubiegłego tygodnia są i mają się dobrze. Pomimo zimna i suszy.



Dereń karłowy ma dwa razy więcej listków, złocisty to jest mój ulubieniec.


Juki ostatecznie są tu, tu mają dość sucho i chyba polubiły miejsce, bo szybko podnosiły te swoje kolce. Poza tym moim zdaniem bardzo tu pasują.


I ostatnie nasadzenia na rabacie  z szarogłazem. Tu trafiła miodunka


Firletka kwiecista


Ułudka rośnie sobie obok gajowca żółtego


A tu, trochę nieporadnie posadzony barwinek, ale mam nadzieję że sobie poradzi.



Basiu, jeszcze raz dziękuje. Nie mogę się doczekać ciepła i rozwoju tych wszystkich sadzonek. Gdyby się udało, byłby to niewątpliwe spory przełom w wyglądzie moich borkowych rabatek.