piątek, 28 lutego 2020

Raport z placu budowy ;-)



Wprawdzie nie powinno się pokazywać takiego niedokończonego dzieła, ale zapis to zapis. Do końca konstrukcji jeszcze daleko, ale najtrudniejsza część wykonana.




Jednoosobowe zmagania z dechami i kantówkami mam opanowane, ale trwa to niestety dłużej, stąd tylko tyle zrobione.
Zostało przymocowanie dech na daszku z obu stron, opracowanie boków i jedna 'stacja' gotowa. Tu będą tylko stare narzędzia. 

Drugie tako samo zadaszenie gotowe jedynie w elementach, ale doświadczenie z montażu pierwszego na pewno ułatwi pracę. Tu planuję mieć kolekcję drewnianych łopat do chleba. Mam już cztery, każda inna, są fascynujące i niezwykle ładne.

Dzień słoneczny, pochmurny, deszczowy, śnieżny, znowu słoneczny, ale dość ciepło, do pracy idealny.

Ciąg dalszy w poniedziałek.

 

środa, 26 lutego 2020

A w domu pachnie sosną


Nie bym jakieś nowe sosnowe mebelki sobie sprawiła. 

Z tych wyrosłam pół wieku temu. 

Teraz to ja mam raczej takie 'podniszczone' czasem i bardzo precyzyjnie wyszukane na aukcjach meblowe starocia głównie z Anglii. Kiedyś pisałam o mojej pasji penetrowania angielskich aukcji w starych, likwidowanych po śmierci właścicieli domach. 
Pisałam też jakie to było dziwne uczucie szperać wśród tych rzeczy tak kiedyś prywatnych, potem wystawionych na publiczny targ. Jednak po przeczytaniu kilka dni temu w naszej prasie o kontenerze pełnym rzeczy po znanym człowieku, uczestniku Powstania Warszawskiego, doszłam do wniosku, że tamte aukcje były o wiele bardziej humanitarne. 

Przynajmniej czyjeś życie nie trafiało na śmietnik, a do ludzi, którzy z pietyzmem dbają o te ich ukochane bibeloty. Ja dbam i mam do nich niezwykły sentyment, bo mają za sobą długie lata innego życia.

Nieco przydługi wstęp.

A miało być o sośnie. No tak. Znowu buduję jakieś drewniane konstrukcje. Bardzo to lubię, chociaż jestem 'stolarzem' samoukiem i bardziej amatorem, ale nie 'święci garnki...'

Drewno przyjechało.


Będzie zadaszenie tutaj nad narzędziami, będzie drugie dla drewnianych łopat. Wkrótce pokażę nowe dokonania, na razie 'suspens'!


Kiedy razem z pracownikiem tartaku układałam te dechy u mnie, w pewnym momencie zachwyciłam się głośno ich urodą. Młody człowiek szczerze odpowiedział że w ogóle nie zwrócił na to uwagi, bo ma te deski na co dzień w pracy.  Jakbym pracowała w tartaku, pewnie nie lubiłabym drewna, tak jak teraz ;-)


Kalinka powolutku, ale  coraz jej więcej.

 
No a teraz wyjaśnienie skąd ta sosna w stolicy. Znowu mam warsztat stolarski w salonie ;-)))


Dzień za krótki, pada, zimno, nie ma warunków na precyzyjne przygotowanie 'więźby' pod daszek. Kantówki przywlokłam do domu, będę robić przygotowanie montażowe tutaj. Czekać do kwietnia nie chcę, bo potem czasu na takie prace to już nie będzie.


A to pomysł na uchwyty do narzędzi na 'wystawie'. Obejmy do rur. Na razie kupiłam dwie, zobaczę jak się sprawdzą.  Na wszelki wypadek mam paragon, bo drogie dość, jak się nie nadadzą LM bez problemu przyjmuje zwroty.

  
Od jutra jestem stolarz !

czwartek, 13 lutego 2020

Kalina wonna 'December Dwarf'


Jak wiele razy pisałam rośliny do Borkowa dobieram przede wszystkim ze względu na warunki glebowe, czyli mokre, zalewane czasowo, nieprzepuszczalne, ciężkie gleby ! Drugim kryterium jest charakter powstającego ogrodu - naturalny, nieco wiejski, ale bez niewolniczego trzymania się gatunków. Kaliny są pod tym względem idealne. Mam ich sporo, już kilka różnych odmian, a na pewno będzie ich jeszcze więcej.

Jedną z nich jest kalina wonna 'December Dwarf', czyli Grudniowy karzeł ;-) Nazwa pochodzi od dwóch rzeczy - to jest krzew karłowy, nie dorasta ponad 1 metr, ale i to dopiero po 10 latach. Za to ma niezwykłą cechę - kwitnie nawet w grudniu. Mam tę kalinę od 3 lat, ale dopiero w tym roku pokazała pierwsze nieśmiałe kwiatuszki. Prawdę mówiąc już przestałam liczyć, że zakwitnie, ale jak widać podstawowa cecha ogrodnika, czyli cierpliwość to jest to ;-)))


Nie jest to jeszcze kwitnienie na potęgę ;-) ale zobaczymy za tydzień.


Pokaże jeszcze jak wyglądała po posadzeniu w 2017 roku. Obok kalina koralowa 'Nanum'.


Rok później. Jak widać różnica niewielka, tylko 'Nanum' są trzy.


Na rabacie jakieś niespodzianki. Żadna z sadzonych w ubiegłym roku roślin mi tu nie pasuje, albo taki ze mnie znawca roślin ;-) Chwast to nie jest, to wiem. Basiu ratuj! Co to? Mam dziwne wrażenie, że to twoja gęsiówka wczesna.



Wklejam dla porównania gęsiówkę od Basi. No i widać, że to nie gęsiówka.


Całkiem zielona werbena patagońska. Ciekawe czy to znaczy, że przetrwała zimę?


Poza tym jednak szaro i nieco bardziej jesiennie niż wiosennie.




No i jak zwykle słówko w temacie dekoracji ;-)))

Stare aranżacje bez zmian. Mam wrażenie, że jakby wtopiły się w otoczenie, nic mnie już tu nie 'gryzie'. 





A nowy, no nie do końca nowy tylko poszerzany zakątek, też niczego sobie, tylko zawieszenie tych cudów BARDZO PROWIZORYCZNE. Szukam fajnych mocowań, będę zmieniać na pewno.



Zastanawiam się też nad jakimś minimalistycznym zadaszeniem tego miejsca. To będzie trudne, bo obok brama, może być za 'gęsto' wizualnie. Ale projektuję, może jakoś to pogodzę.


Droga do Borkowa teraz to taka bajka, że aż chce się jeździć. Jeszcze nie wszystkie odcinki gotowe, a już teraz dojeżdżam w 40 minut. Jak cała 17-ka będzie gotowa, to pewnie w pół godziny będę na miejscu.

No pięknie jest ;-))))

środa, 12 lutego 2020

Wieje, pada, brrr...


Wizyty w Borkowie na razie odłożone. 

Wczoraj zmuszona terminami biegałam po Warszawie - nie jeździłam, bo w centrum parkowanie to istny horror - a pogoda dała mi w kość. Zmokłam pomimo parasola, parę razy o mało go nie straciłam, bo porywy wiatru były na prawdę szalone. Tak jak radzili w mediach - lepiej nie wychodzić z domu.

A przecież tak bym już chciała popracować w pocie czoła 8 godzin w tych moich chaszczach! 

Póki co pozostają plany.

Gromadzę nie tylko ozdoby ogrodowe ;-)))), ale i nasiona!

To u mnie nietypowe, bo jak dotąd z wysiewami wiosennymi jakoś mi było nie po drodze. W sumie to nie wiem dlaczego, bo ani to trudne, ani kosztowne, wręcz przeciwnie - chyba drugie po rozmnażaniu własnych roślin najtańsze źródło nowych nasadzeń.

Poza tym wiejski ogród bez jednorocznych to przecież nieporozumienie. Inna sprawa, że póki walczyłam z trawą łąkową, przed regularnym koszeniem, nie za bardzo miałam ochotę na sianie. Z wsiewania nasion kwiatów w trawy i prób tworzenia rozmaitych wersji łąki kwietnej  zrezygnowałam, bo to jest możliwe w trawniku, ale nie na bagnistej łące. Lokalne trawy nie dopuszczą. Nawet maki nie dały rady.

Teraz jednoroczne wsieję w istniejące rabaty, będzie też kwiatowo pod chatką. Mam taką nadzieję. No bo gdyby to wszystko zakwitło...


Teraz czekam na marzec, zbieram plastikowe opakowania po warzywach w ramach recyklingu i dobre rady od doświadczonych 'wysiewaczy' ;-) 



Rącznika miewałam na Młocinach. Jestem nim zawsze urzeczona. Czarna trawa rosła u sąsiada na stawem. Taka kukurydza tylko czarna ;-) Bardzo malownicza. Gdyby mi się udało mieć lekko egzotyczną rabatę - rącznik, czarna trawa, szarłaty, byłby inny akcent w wioskowym ogródeczku.


A w ramach gromadzenia ozdób ;-) takie gable!


Na trzonku gabli są wypalone litery SR. Gable pochodzą z Grodziska Mazowieckiego, gdzie w 1912 roku został utworzony Syndykat Rolniczy. Trudno ocenić bez dalszych poszukiwań z jakiego okresu pochodzą, ale niewątpliwie to już kawałek historii.


 Jeszcze na balkonie, może jutro da się pojechać na wieś.

niedziela, 9 lutego 2020

Początki 2014



W blogowych statystykach widać nie tylko kto, kiedy czytał bloga, ale widać też czytane posty. Ostatnio czytany był ten.

Zajrzałam i ja. 

2014 rok, sześć lat wstecz, wielkie plany, wielka radość, nadzieja, ale i obawy. Czy dam radę z tej ziemi wykrzesać inne, nowe życie?


Nie mam wątpliwości, że to miejsce jest dzisiaj nie do poznania. Tylko patrząc na tę naturalną przestrzeń zastanawiam się, czy może nie szkoda tej łąki?
Czy tworząc tu ogród, nawet w zgodzie z naturą, nie zabieram kolejnego kawałka dziewiczej natury. Inna rzecz, że to pole rolnika, jak nie ja, to on by tam działał.

Owies czy ogród? Lub z czasem zaniedbany ugór, jak obecnie jest wokół mnie.

Ot takie niedzielne refleksje, bo studentów już nie ma. Na uczelni cisza, teraz czas na przygotowanie nowego semestru.

Miłej niedzieli odwiedzającym :-)


poniedziałek, 3 lutego 2020

Woda wysoko


Aż się zdziwiłam. 

Staw pełny, suche strumienie już nie suche. Na szczęście części trawiaste tylko wilgotne, nie zalane, jak to dawniej bywało. Moja melioracja działa. Do tego przy tym wysokim poziomie wody i przepłynięciu  sporej jej części przez kamienne koryta, staw niemal bez glonów. 


Górny strumień już suchy


Te dolne nadal pełne wody, ale to tylko cieszy, bo wyglądają malowniczo.



Trochę glonów zebrałam moim wspaniałym narzędziem ;-) Durszlak na teleskopowym drążku. Mogę sięgnąć na środek stawu, co jest wspaniałe w zimie, kiedy w woderach do stawu raczej nie wchodzę.

A tu dzisiejsze ślady wiosny. 

Nie jestem pewna, ale raczej  to moje botaniczne tulipany turkiestańskie. 

Posadziłam cebulki na skarpie, właśnie w tych miejscach, a zatem jak dobrze pójdzie, te ich białe gwiazdki wkrótce się tutaj rozświetlą.


A smocza w kotkach.


Słoneczny, cudny dzień. 
Po morderczym weekendzie na uczelni, to był raj ;-) 

Przesadziłam z pola dwie sosenki, podsypałam ziemi z kretowisk roślinom, pousuwałam zaschłe trawy spod płotu, odkryłam nowe pędy tawliny jarzębolistnej wzdłuż płotu właśnie, czyli w idealnym miejscu.

Tawlina rośnie na górze skarpy i miałam nadzieję, że zacznie 'schodzić' właśnie pod płot. Jak wiadomo, to dość ekspansywna roślina, ale w Borkowie od 3 lat jest niemal tylko tam, gdzie ją posadziłam. 

Może już się na dobre zadomowiła?