Nie ma trawy, bo zgrabiona i wyniesiona na kompost. Nie ma też starego komputera i tysięcy zdjęć. Moja wina, nie zrobiłam kopii, ani nie zasiedliłam żadnej chmury, ale wierzyłam, że mój komputer jest wieczny. Teraz muszę przestawić się na laptopa, dopóki nie będzie naprawionego/nowego peceta.
A w Borkowie jesień jak wszędzie ;-)
Za to kolory łąkowej jesieni podobają mi się znacznie bardziej.
Ścieżka powoli odczyszczana staje się widoczna, a olchy samosiejki tworzą malutki szpaler.
Graby urosły i wreszcie je widać po skoszeniu trawy.
Czerwone dęby czerwienieją ;-)
I widoczki jak zwykle
Na plaży, na kamieniu, jak co tydzień i to w tym samym co ostatnio miejscu, ślad po wizycie kuny leśnej ;-)
Pięć godzin grabienia, do tego w domu walka ze sprzętem, ogramowaniem, przestawianie się na laptopa i jestem nieco 'zużyta'.
No ale zgodnie ze starym powiedzeniem 'gniotsa nie łamiotsa' i dalej naprzód :-)