niedziela, 31 lipca 2016

Projekt 'Tablica'

Ten pomysł miałam w głowie od dnia, kiedy stanęła w Borkowie ta sosnowa brama z bali


Zawsze widziałam tam podwieszoną na sznurach tablicę z wypalonym napisem 'Bobrowy Borków'. A że brama stanęła ponad dwa lata temu, no to trochę to trwało zanim udało mi się ten pomysł zrealizować. Ale - jak mówi znane przysłowie i to w wielu językach tak samo - 'Lepiej późno, niż wcale' , wreszcie tablica jest, tylko jeszcze nie wisi.  Zawiśnie na konopnych sznurach już we wtorek, kiedy wraz z namiotem jadę trochę pomieszkać w mojej głuszy.

A że to rękodzieło i to własnych rąk, oto historia powstawania finalnego produktu.

Od dawna hołubiłam pewną deskę, która przyjechała na palecie z drewnem oflisowym. Te oflisy (obliny) to jakoś jest moja słabość. Lubię te toporne obrzynki z bali sosnowych. Deska czekała, aż wreszcie przywiozłam ją do domu i zaczęłam realizację projektu 'Tablica'. Deska wymagała oszlifowania, ale najważniejszy był napis.  Powstał na komputerze, wydrukowany i przeniesiony na deskę zapoczątkował dalsze prace.




Napis był, ale z racji środkowego sęka, który chciałam zachować nienaruszony, układ napisu był nieco zwichrowany w stosunku do powierzchni deski. Wymyśliłam bobra na końcu napisu. Znalazłam kilka fajnych rysunków bobra.





Wybrałam, naniosłam na deskę.



 Teraz to już był etap pirografii, czyli wypalania na drewnie. Narzędzia niby są szeroko dostępne, ale te profesjonalne z właściwą temperaturą końcówek, to niestety spory koszt. Ostatecznie po przeanalizowaniu dostępnej oferty kupiłam .... chińską lutownicę o nazwie niemal bliskiej, bo Dedra ;-) 

Oto moja work station


I połowa napisu gotowa. Przyznam od razu - lutownica to jednak nie pirograf, ale że w sumie chodziło o dość prymitywny produkt pasujący do całości borkowej rzeczywistości, mnie ten efekt zadowala.




I produkt finalny.


Po powrocie z Borkowa zaprezentuję, jak to wygląda na bramie. Wszelka krytyka dozwolona ;-)

czwartek, 21 lipca 2016

Suchy strumień po remoncie ;-)

Ale najpierw Żaba. Zapewne żaba wodna, ale u mnie jest tyle gatunków żab, że nawet nie próbuję ich jeszcze odróżniać. Poza tym są zwykle za szybkie, bym mogła je sfotografować. Ta leniwie wygrzewała się w słońcu, ale też z trudem zdążyłam z tym zdjęciem.


A teraz suchy strumień. Jest ich u mnie kilka, bo to cały system stworzony do odprowadzania nadmiaru wody, kiedy pada długo, albo na wiosnę, po roztopach. Przez większość roku strumienie są właśnie suche, ale niezwykle sprawdzają się przy nadmiarze wody. 

Powstały w kwietniu 2015 roku i wtedy ten 'remontowany' dzisiaj wyglądał tak

 
Jeszcze nie obrośnięty, świeżo po kopaniu, wkrótce bo już miesiąc później po raz pierwszy wypełnił się wodą


 Pięknie obrośnięty cieszył widokiem całe lato. Dostał też nową kładkę.

 
 Niestety na wiosnę tego roku zaczął zarastać i dzisiaj wyglądał tak


Usunięcie trawy i innych roślin wymagało niestety usunięcia maty, na której zostały ułożone kamienie. To była czarna agro i niestety posłużyła jako doskonałe podłoże do kiełkowania wszelkich traw. Do tego przestrzeń między kamieniami wypełniłam drobnym żwirkiem przemieszanym z piaskiem. Wyrywana dzisiaj mata wyglądała jak gotowy trawnik. Po usunięciu najpierw kamieni - gigantyczna praca - a potem maty, położyłam teraz taką matę z tworzywa sztucznego z zielonymi paskami. Mam ją pod otoczakami wokół domku na Młocinach i nic na niej nie rośnie. Może i tu się uda.

A oto wygląd strumienia pod koniec dnia. Jeszcze wymaga dopracowania, ale tym razem nie użyłam żwirku. Tylko kamienie polne i tłuczeń.



Staw jak zwykle



Brama jeszcze otwarta zaprasza


A i widoki wokół też chyba zachęcają ;-)



Pozdrawiam z mojego końca świata, gdzie trudno trafić, gdzie nawet drogi nie ma, gdzie towarzyszą mi ptaki, żaby, jaszczurki i ta cała nieokiełznana natura.


piątek, 15 lipca 2016

Lnica i arcydziegiel litwor

Te dwie rośliny konkurując z Ostrożeniem Warzywnym królują na moich łąkach w lipcu. Aż żółto od Lnicy


Mnóstwo też Krwawnika pospolitego




Krwawnicy niestety niewiele, ale jest w tym samym miejscu co zawsze


Jest też takie cudo, ale jeszcze nie wiem co to.



Łąki w 3/4 skoszone, ale zostawiłam tę część, by nadal cieszyć się widokiem falujących traw 


Staw czysty




Skarpa zarasta



Dęby czerwone zdrowe i rosną


Czas wracać. Ul na pożegnanie, ogólny widok i zamknięta brama ... 

Jak zawsze żal odjeżdżać.




środa, 6 lipca 2016

Stary ul

Zawsze chciałam mieć stary ul. 

Nie umiem hodować pszczół, ale stare ule nie muszą przecież być tylko dla pszczół i miodu, mogą też być ozdobą, szczególnie jeśli wpisują się w otoczenie tak, jak ten ul u mnie. W dodatku to niesamowity prezent, który trafia do mnie w najbardziej niezwykłym momencie.


Stanął sobie pod jarzębinami. Kiedyś, kiedy będą to duże drzewka powinny wspaniale skomponować się z moim cudnym ulem.


Jest piękny. Przyjechał do mnie aż z Roztocza. Jestem zachwycona nowym elementem mojego wiejskiego zakątka. Ofiarodawcom wielkie podziękowanie za wyszukanie i dowiezienie na miejsce do mnie, do tej Borkowej głuszy.


Ale zanim przyjechał ul i zaświeciło słońce, pogoda szalała. Grzało, padało, wiało, momentami porywy wiatru aż huczały w drzewach nad strumykiem. Zawsze boję się o te drzewa przy tych huraganowych wichrach, są stare i jedno z nich ma wyraźnie chorą część. A są takim pięknym zwieńczeniem tego widoku. 




Nie ma kosza obok pęcherznic. Nie ma, bo pomimo tego że jest wypełniony kamieniami, leży sobie za ławeczką zdmuchnięty przez wiatr.




A jeszcze wcześniej było czyszczenie stawu z moczarki, a potem podziwianie, jaki już czysty.



Było też kolejne koszenie, dzięki czemu widać moje krzewy na skarpie.






 Lato na łące to cudne lato, ale też niezwykle pracowite lato. Żywioł natury w apogeum, wszystko zarasta w błyskawicznym tempie, nie wiem jak dałabym radę bez mojej kosy.

A z ciekawostek w mojej głuszy - mam dzikie koty wokół, tylko jeszcze nie wiem czy mieszkają u mnie i czy to jest jakiś problem. Małe kotki śmigały dzisiaj parokrotnie przez działkę, a pióra - pozostałość po wielkim ptaku - to chyba efekt kociego polowania. Pewności nie mam.