środa, 19 sierpnia 2015

Borkowe porządki

Jako że pogoda wróciła do jakiej takiej normy dzisiaj pracowity dzień w Borkowie. Może nie było zimno ;-), ale na pewno to nie to co było. Dało się pracować, a porywisty wiatr przynosił ochłodę.

A w pracach ciąg dalszy sagi trawiastej. Już niedługo każdy zakątek będzie skoszony, a trawa usunięta. Dzisiaj uporządkowałam cały pas po lewej stronie od wejścia, oczyściłam ziemię wokół jarzębinek, wycięłam trawy wokół głazów. 


Przy głazach jest drzewko jarzębiny wykopane w okolicy. Przyjęło się i rośnie.


Potem usunęłam trawę z frontowej części i wreszcie odsłoniłam i wyczyściłam suchy strumień przy płocie. Ostatnio nie było go kompletnie widać, do tego cały zarósł. Dzisiaj jest jak nowy!



Kolejny etap prac to czyszczenie skarpy. Co się dało zostało wycięte kosą, reszta to robota ręczna, wyrywanie albo ręczne nożyce. To jest widok z boku. Rośnie tu złoty berberys przywieziony z Młocin, forsycja sierota gratisek, która teraz ma niemal metr, irysy z Młocin oraz kępy traw, situ i rdestu, które tu po prostu były, a które bardzo mi się spodobały.


Wspaniale rozrośnięte tawułki.


Derenie


Staw niestety wysycha, ale trudno się dziwić. Może w następnym tygodniu wreszcie będzie deszcz.


Za tydzień albo dwa, zależnie od pogody i innych spraw uporządkuję do końca skarpę i przygotuję ją do jesiennych nasadzeń. Został mi jeszcze kawałek do skoszenia, trochę trawy do zebrania, ale koniec rozterek. Koszę, mam kontrolę nad posiadłością :-)







piątek, 7 sierpnia 2015

Sąsiedzkie spotkania

Ze względu na warunki pogodowe zdecydowałam, że żadnej pracy na weekend nie planuję. Żar z nieba i palące skórę powietrze pozwalały jedynie na relaksowe spotkania i wizyty sąsiedzkie.

Jedynie stół zmajstrowałam zaraz po przyjeździe, by było gdzie to zimne piwo stawiać ;-)

A oto i stół ;-)




Stół jest tak jak i ławki zdecydowanie toporny, pasuje do otoczenia i co ważne spełnia swoje zadanie. Wczoraj służył doskonale przy wieczornym biesiadowaniu, a koszt zero, bo to z desek, które zostały mi po stawianiu płotu.

A jako niespodzianka czwartkowa taki oto nenufar się pojawił. To lilia wodna Nymphaea 'Attraction'.


Sąsiad podziwia roślinę ;-)


 W ogóle ten kawałek stawu wyjątkowo mi się podoba.



I tak minął czwartek. A w piątek były wizyty sąsiedzkie, z czego najbardziej zachwyciła mnie ta część. Obórka jak z innej epoki, do tego z gniazdami jaskółek pod powałą.





A kiedy w połowie dnia temperatura powietrza nie pozwalała się ruszać, uciekłam do domu.




wtorek, 4 sierpnia 2015

Wróciłam z tarczą!

Jako archeolog śródziemnomorski a i wielbicielka antyku wszelkie greckie i łacińskie przysłowia i mądrości historyczne nadal pamiętam. Dla mnie dzisiaj ten powrót po kolejnym podejściu do koszenia w najgorętszym tygodniu roku z poczuciem, że o to niestraszna mi kosa, niestraszne mi koszenie nawet trójzębem, to takie moje właśnie małe zwycięstwo. 

Zacznę do pogody.

Straszyli tymi prognozami i  właściwie osoba w moim wieku ;-) to powinna w domu siedzieć. Ale mój wiek nigdy nie był dla mnie przeszkodą w niczym, czy to za młoda, czy to za stara i tak robiłam to, na co miałam ochotę. A dzisiaj pasował mi Borków i dalsze porządki. No to pojechałam, jedynie kupiłam sobie sprzęt na głowę. Taki oto kapelusz i muszę przyznać, że spełnił zadanie. Głowa na miejscu !


Ja z natury taka pyzata, na starość nic się nie zmieniło ;-) Tylko ta czerwień twarzy nieco okolicznościowa.

Z innych środków ostrożności stosowałam przemienność przerw i pracy, piłam wodę non stop, odpoczywałam w cieniu, nie przesadzałam z katowaniem się pracą, jak to mam w zwyczaju. Efekt jest taki, że nie mam udaru, ale pracy wykonałam znacznie mniej, niż bym chciała.

A teraz o technice koszenia. 

Wreszcie mogłam sprawdzić, czy na te moje łany traw nie będzie bardziej skuteczny taki nóż do kosy, czyli trójząb. Ktoś, kto go wymyślił powinien mieć Nobla. Kosa działa jak kosiarka, tylko lepiej, bo tnie te ogromne trawy u podstawy i to bez najmniejszego problemu. Gdyby nie upał skosiłabym chyba wszystko dookoła.

Skosiłam, co zdołałam, ale w piątek działam dalej i zostaję do niedzieli. Przedostatni wolny weekend, zanim wracam na uczelnię.

Oto jak to wygląda dzisiaj.






Tu widać moje Irysy, a dalej pacioreczniki, tylko jeszcze nadal w trawach.


Jak widać są czyste kawałki, są zarośnięte kawałki. Ale to już nie problem, tylko kwestia czasu i pogody.

Powoli odsłaniam moje rośliny.


Róże błotne coraz większe.


Tarczownice cudnie czerwienieją.

 

W stawie niestety pojawiły się sinice. Za dużo słońca, brak cienia. Ale już je zebrałam, a w planach Eco tabs. Tylko drogie to cudo, niestety.

Opanowałam sztukę używania kosy spalinowej, nawet w upale coś tam zrobiłam, uważam, że daję radę, stąd ten tytuł.