Mam wrażenie, że w naturze bliżej do jesieni. Rośliny jednak zmęczone upałem i suszą zaczynają odchodzić. Więcej teraz wycinania, niż pielenia, łąki suche, badylaste wyglądają coraz mniej ciekawie. Zwykle taki stan Borkowa to raczej był dopiero we wrześniu. Na szczęście są też rośliny, które niezmordowanie kwitną, a i nowe dochodzą.
Tam gdzie liliowce przekwitły coraz więcej kolorowych oczek dzielżanów. Zachwycam się ich kształtem, kompozycją, kolorami, a to dopiero początek!
Krwawniki kwitną, a wkrótce będzie ich więcej, bo zamówiłam ich sporo i to w rozmaitych kolorach. Wypełnią się te puste miejsca ;-)
Zadziwia mnie tojeść orszelinowa. Posadziłam w czerwcu takie trzy malutkie sadzonki
Teraz mam taki gąszcz :-)
I nadal kwitnie, pomimo suszy i jak widać przypalonych nieco dolnych listków.
Staw to kałuża, ale lilie też zdają egzamin ze sztuki przetrwania ;-)
Cytuję za hodowcą: 'Nymphaea „Joey Tomocik” o bardzo dużych, jaskrawo żółtych kwiatach wyniesionych nawet do 10 cm
ponad powierzchnię wody. Chyba najlepsza żółta. Liście zielone,
nakrapiane brązem'.
Wszystko się zgadza, a wszystkie rośliny wodne mam z tego samego źródła i nigdy nie miałam z nimi kłopotu, czy braku zgodności kolorów, odmian. A to wcale nie jest takie oczywiste niestety, bo wiele moich zakupów roślinnych w rzeczywistości kończyło w kompoście.
Zadziwiła mnie dąbrówka. Na Młocinach właściwie jej nie ma, a tu taki busz!