czwartek, 24 kwietnia 2014

Niemal mam staw

Wszystko w naszym życiu zależy jednak od tego łutu szczęścia, zbiegu okoliczności, albo po prostu życzliwego urzędnika. Po przegranym pierwszym podejściu do legalizacji mojej dziury w ziemi, czekałam z coraz większym niepokojem na efekty kolejnego.

Jakież było moje zdumienie, kiedy zamiast dostać kolejną odmowę i zacząć znowu zbierać kolejne dokumenty, dowiedziałam się od bardzo miłej Pani, że wystarczy dosłać uzupełnienie  złożonego zgłoszenia i już wkrótce będę mogła kopać!

Do tego odezwał się Borkowy sąsiad oferując wszelką pomoc w zagospodarowywaniu działki. A że dokonał już u siebie cudów i ma rancho jak z bajki, pomoc człowieka z takim talentem i doświadczeniem będzie na pewno sporym ułatwieniem.

A zatem maj będzie raczej przełomowy w rozwoju mojego Borkowego siedliska. Drewno z tartaku zamówione. Staw i ogrodzenie to plan minimum.

Na razie rozmnażam na Młocinach Mozgę trzcinowatą. Na początek do umocnienie i obsadzenia brzegów stawu będzie idealna. A ja nie będę już musiała tak pilnować tej rabaty, by Mozga z niej nie uciekła na cały ogród.


Kanny dopiero co posadzone, za rok będę ich miała tyle, że i dla Borkowa starczy. Bo są też tutaj


Te dwie działki wcale nie są takim zły pomysłem. Bez doświadczenia w zagospodarowaniu Młocińskiej działki, chyba nie wiedziałabym jak nawet zacząć w Borkowie, a tak to jednak już będzie mój drugi ogród.

środa, 9 kwietnia 2014

Dura lex sed lex

Jako wielbicielka klasyki i łacińskich przysłów hamowałam dzisiaj moją złość tą rzymska sentencją - twarde prawo, ale prawo - by chociaż trochę uznać urzędniczą rację.

Jak się nie trudno domyślić po takim wstępie, władza w majestacie prawa wniosła sprzeciw wobec moich niezwykle ambitnych planów by mieć staw. Przeczytałam pismo i nic z niego nie wnosząc do mojej wiedzy co do przyczyn tego sprzeciwu zadzwoniłam do władzy, by mi w prostym, ludzkim języku powiedziano z jakiej przyczyny taki sprzeciw mam.

Wyjaśnienie jakie usłyszałam niemal nie spowodowało, że spadłabym z mojego wiktoriańskiego krzesełka. Otóż użyłam złego słowa.
Użyłam słowa 'staw', a ustawie słowa stawu nie ma. Jest basen i oczko wodne, a stawu nie ma. Nic to, że jest mowa o powierzchni poniżej 30 m, że jest mowa o ozdobnej funkcji i roślinach wodnych, staw to staw, a oczko to oczko.

Dwa tygodnie straconego czasu i trzeba zaczynać od nowa, tym razem z oczkiem wodnym zamiast stawu w zgłoszeniu. 

Tym razem zamiast tracić środki finansowe na paliwo zdecydowałam się wysłać nowy komplet dokumentów listem poleconym, bo to ta sama procedura co osobiste doręczenie pisma do urzędu, a jaka oszczędność czasu i samochodu.

List nadany, czekam do 9 maja, a że to Dzień Zwycięstwa, to może to dobry omen.

Jedno już wiem na pewno. Nie to czy będę miała staw, ale to że poznam zupełnie nowe obszary urzędniczej przewagi nad petentem, poznam bezsilność wobec urzędniczej niechęci, by interpretować prawo na korzyść człowieka, a nie dla czystego przestrzegania litery (słowa) prawa.

piątek, 4 kwietnia 2014

Chwile grozy

Najpierw zawiadomienie o przesyłce sądowej, potem list polecony ze Starostwa w Otwocku, no byłam pewna, że ze stawu nici. Tylko dlaczego zaraz wezwanie do sądu? Przecież jeszcze nawet łopaty dobrze nie wbiłam w ziemię, nie mówiąc o koparce przy pracy.

No ale listy odebrać trzeba, a potem zacząć się martwić tym co w środku. 

Najpierw poszukiwanie kiosku Ruchu. Takie czasy, że pisma sądowe w dość dziwnych miejscach się odbiera. Z mieszanymi uczuciami patrzyłam, jak Pani z kiosku przeszukuje sterty listów w kartonowym pudle na podłodze. Wreszcie są i to cztery! Rzut oka na kopertę i .... co za ulga, to tylko odpisy z ksiąg wieczystych, każda koperta na każdą działkę - bo kupiłam 3, dwie szerokie na 5 m i jedna na 10 m. Razem mam 20 m szerokości, no bo co można robić na działce o szerokości 5 m!

Czwarta koperta, to już moja nowa księga dla całości. A zatem teraz to już moja posiadłość w pełni udokumentowana. A gdzie tam!

Pozostaje przesyłka ze Starostwa, czyli teraz to już na sto procent zakaz kopania stawu. No i .... kolejna niespodzianka. Tylko kolejne dokumenty o zmianach w rejestrze gruntów, z których mogę wyczytać ile mam gruntów ornych, łąk trwałych, i lasów. Wszystko zatem znowu w porządku, tylko sterta papierów dla Borkowa rośnie.

A od daty złożenia zgłoszenia o stawie minęło już licząc do poniedziałku 12 dni. Jeszcze 18 dni i mogę kopać, a że święta po drodze, to byle do Wielkiego Piątku! Bo brak wiadomości to dobra wiadomość. Tu urząd udziela tzw. milczącej zgody. 

Nie ma zakazu, jest przyzwolenie.

A tu wytyczony orientacyjnie mój przyszły staw. Można się śmiać.