czwartek, 29 maja 2014

Krok po kroku...

a raczej kroczek po kroczku, powoli, bez przesadzania z obciążeniem fizyczną pracą, za każdym przyjazdem do Borkowa powolutku coś tam z tych moich planów wcielam w życie. 

Mogłabym oczywiście wynająć kilku ludzi do pracy i w dwa dni byłby porządek, ale to nie w moim stylu. Lubię sama tworzyć nowe miejsce, poza tym w tym powolnym procesie formowania przyszłego ogrodu jest sporo miejsca na to, by co chwilę coś zmieniać, dostosowywać do warunków i zmieniającej się przecież zawsze wizji tego, co ma tam być.

Poza tym na obecnym etapie wszystkie moje prace to głównie porządkowanie terenu, wiele rozwiązań jest tymczasowych, służących jedynie temu by wprowadzić na tych 1200 metrach jakiś ład. 

Jest jeszcze jeden powód - teren jest bardzo zróżnicowany pod względem wysokości nasiąkania wodą gruntową. Są miejsca, gdzie woda jest niemal na powierzchni, są miejsca gdzie jest sucho. Muszę dobrze rozpoznać te różnice i dostosować do nich wszelkie dalsze plany.

Tak czy inaczej działać trzeba i oto dzisiaj pierwsze nasadzenia nad stawem. Już wczoraj zgodnie z planem wykopałam całą Mozgę trzcinowatą z rabaty na Młocinach.


Umieszczona w wielkim wiadrze nocowała w samochodzie, by dzisiaj trafić do Borkowa.

Mozga jest trawą niezwykle ekspansywną i na moich 185 metrach nie ma racji bytu. Tu, w Borkowie, wokół stawu jest dla niej wspaniałe miejsce. Tak to wyglądało dzisiaj po obsadzeniu brzegu z jednej strony.


 
Z całą premedytacją pokazuję te niezbyt piękne zdjęcia, bo nie chodzi mi o wywołanie zachwytu, a jedynie dokumentowanie powstawania tego miejsca. Wiele będzie zdjęć po prostu brzydkich, ale tak powstają miejsca tworzone parą ludzkich rąk, a nie przy pomocy wynajętej ekipy ogrodowej.

To pierwsze nasadzenia, dużo kolejnych roślin potrzeba, ale też te rośliny istniejące lokalnie nie próżnują i coraz ładniej porastają brzegi stawu.

W planie na ten rok mam obsadzenie tej wielkiej skarpy, ale nie wiem, czy to nie jest plan zbyt ambitny. Z drugiej strony, jak go nie obsadzę, zarośnie trawskiem wszelkim i będę to za rok karczować z mozołem.

Kolejna dzisiejsza praca to splantowanie góry piachu. Część poszła na podsypkę dla ścieżki drewnianej, część na poszerzenie brzegu stawu od tej strony, reszta to po prostu plażowy brzeg stawu do rekreacji.



Lubię to odbicie nieba i mojej bramy w stawie. Woda coraz czyściejsza, zebrałam też dzisiaj sporo rozmaitych patyków i śmieci z powierzchni stawu, woda coraz czyściejsza. Poza tym masa ptasich piór, co chyba oznacza, że kiedy mnie nie ma ptactwo już tu urzęduje.


To na pewno bardzo nietypowe miejsce. Nie mam najmniejszej nawet intencji tworzyć tu ogrodu w sensie tych ślicznych ogrodów miejskich z trawnikiem i pięknymi rabatami. To już właściwie mam na Młocinach. Tu powstanie takie bardziej uroczysko, nieco dzikie miejsce, bez cywilizacji w sensie nawet prądu i wody. Mam w planach spędzać wieczory przy lampie naftowej, gotować na kuchni z fajerkami - już szukam ekipy do budowy pieca i komina - i myć się w potoku.

Dzisiaj jak zwykle przywitał mnie bocian. Na złość stał na środku grobli, którą dojeżdżam do mojej posiadłości, chwilę czekałam, ale potem odfrunął niespiesznie.

wtorek, 27 maja 2014

Brama gotowa

Dzisiaj znowu intensywnie w Borkowie. Jeszcze raz wizyta w tartaku, by wybrać dobry pień na bramę, potem wizyta w urzędzie Gminy Kołbiel, bo wezwanie podatkowe dostałam. Tylko formalność, bo za moją 'posiadłość' płacę zero podatku. Tak czy inaczej, formalności stało się zadość i mogę ruszać do siebie.

Niespodzianek na miejscu brak, a zatem w oczekiwaniu na kolejną dostawę z tartaku biorę się za robotę. Dzisiaj obkopywanie skarpy od strony płotu, podsypywanie słupków piaskiem, bo ziemia osiada, ciężka praca u podstaw. Zdjęć z tego nie będzie, bo widok nieciekawy i tak raczej będzie jeszcze długo.

Za to te widoki mogą być bez przerwy moim zdaniem



Po kilku godzinach niepewności, czy dzisiaj uda się operacja brama, nagle pojawia się samochód. Potem to już tylko podczepienie pala na podnośnik i brama gotowa. Nie ma zdjęć z akcji, bo stałam na słupku nad bramą i ustawiałam pal dyndajacy na pasach, by trafił na miejsce. Trafił!





W zasadzie brama skończona. Może dodam jej jakieś elementy, ale tak naprawdę, w prostocie siła. Chyba bezbarwny impregnat to wszystko. Tylko jak kora zejdzie.

czwartek, 22 maja 2014

Pierwszy etap prac zakończony

Intensywne niezwykle trzy dni, ale płot jest, a i jaki taki porządek wokół także. Dzisiaj głównie kończenie ogrodzenia od strony strumienia, formowanie - ale bardzo wstępne - ścieżki przez działkę, porządkowanie terenu i sortowanie pozostałego drewna. Na co to ono jeszcze się nie przyda ;-)

A dzień zaczął się od spotkania z takim sąsiadem



Chodził sobie po łące i w ogóle nie zwracał na mnie uwagi.


A oto płot z boku i nowa ścieżka. Jak widać płot z boków ma tylko trzy deski, ale taki z czterech zbyt by mnie odgrodził od otoczenia. Ścieżka w trakcie powstawania, jeszcze piasek i żwir dojdzie, ale chodzić już bardzo wygodnie.


A tu płotek od strony strumyka, od tyłu, z furtką i zejściem do wody. Bardzo mi się marzył taki płotek z oflisu, to sobie zrobiłam. Deski przybijałam już sama. Panowie zrobili całą konstrukcję, a deseczki to już ja!











Brama z bali czeka nadal na dokończenie. Pan z dźwigiem nie ma czasu, a nałożenie tej poprzecznej kłody wymaga dźwigu niestety. Jak widać klamry dla górnej belki już są, teraz tylko wystarczy położyć tam pień sosny. No i wypadało by nalepkę ze sklepu odkleić ;-) Nie zdążyłam, teraz chyba poczekam na deszcz, to zmyje.


środa, 21 maja 2014

Płotu ciąg dalszy...


Nie wiem czy człowiek może być bardziej szczęśliwy niż ja teraz. 
Tworzę nowa rzeczywistość, wiem, na małą skalę, ale przecież ryję w krajobrazie nowe oblicze tego miejsca i w dodatku mam wrażenie, że przyroda i okoliczności mi sprzyjają. Jakoś wszystko zazębia się i w czasie  i w naturze niezwykle po mojej myśli, nawet wczorajsze braki tartakowe dojechały, zanim nawet ja dotarłam do Borkowa.

Tu należą się wielkie pochwały dla Tartaku w Człekówce, co za maszyny, jaka poezja cięcia drewna, stałam zafascynowana obrazem tego, co dzieje się z wielkim sosnowym pniem, kiedy trafi w zęby tych niesamowitych maszyn... 

Niezwykłe wrażenie, może nieco prusowskie, magia zębatych kół, siła maszyn...

No ale wracając do naszego płota. Przyjeżdżam, jest drewno nawet razem z pasztetem  ;-))))



Po pierwsze to pakiecik oszastów, zwanych też oflisem - uwielbiam ten materiał do tworzenia klimatu w ogrodzie - ale są też sosnowe pnie w stanie, jakim je natura stworzyła. Po co  mi one wyjaśnię niebawem.

Ale zanim dojdziemy do tych sosnowych bali czas mija na ciężkiej pracy w upalnym, wściekle piekącym słońcu. Jestem brązowa jak Indianka, jutro poproszę pracowników o dokumentację.

Doły zrobione, kolejne słupki gotowe do umocnienia.


Słupki sobie leżą, ale że są wkopywane w teren bagnisty, dostały taki czarny malunek. To niestety chemia, to Abizol, środek stosowany do papy. Natomiast jako archeolog z zawodu wiem, że drewno zagłębione w wodzie, ale bez dostępu tlenu konserwuje się na stulecia.

Jakoś wierzę, że mój płot mnie przetrwa ;-))))
  

A tu SZEF Firmy, Pan Mateusz Lipnicki, firma Fart-met. Solidność, najwyższe kompetencje, innowacyjność, niezwykła odporność na zachcianki klienta, a ja co minutę mam nowe pomysły. Zero problemu i to nie dlatego, że płacę fortunę. Niezwykle rzetelne ceny. Ja jestem zachwycona pod każdym względem. A zatem kolejna firma do polecenia, bo solidnie, a nie za bajońskie sumy. Na wszelki wypadek dodam - nie mam zniżki za reklamę, a to co piszę, to piszę, bo po prostu rejestruję przebieg powstawania tego miejsca.

 
Słupki stoją, a ja obrabiam brzegi stawu. Tu tworzę piaszczyste zejście do stawu w towarzystwie Leili, suczki która przyjechała z wizytą. W tle cała ekipa.


Ważny moment - otwieramy bramę po raz pierwszy. Pan Mateusz ze swoim wspaniałym współpracownikiem Panem Waldemarem ze skupieniem obrabia krawędzie.



Płot powstaje dalej, nie bez udziału kolejnego członka ekipy, który ze względu na swoje siłowe predyspozycje dostaje najtrudniejsze prace



Właśnie powstaje miejsce, gdzie staną moje sosnowe wrota. Tak to sobie wymyśliłam, a czy sama  uznam to za trafione, będę wiedziała za chwilę....


Aż przestałam patrzeć w tym momencie, bo łatwo nie było




Walczymy, mierzymy, podnosimy, oj jest ciężko, a ja gryzę aparat...
No ale stoi i zaraz będzie cięcie.


Tnie sam Mistrz, potem nadzoruje, by było równo. I jest ;-)





Brama jeszcze NIEGOTOWA,  nie ma górnego elementu, ale to już wkrótce, jak i kolejne wydarzenia w Borkowie.

wtorek, 20 maja 2014

Płotu budowa

Zgodnie z planem 20 maja to dzień początku powstawania płotu. 

Piszę płotu, bo ogrodzenie, jakie postanowiłam postawić wokół mojej Borkowej działki to typowy płot farmerski - albo wzór z Bukowiny, albo z Teksasu, ale w jakiejkolwiek by nie był wersji, dla mnie to prosty wiejski płot pastwiskowy, a ja chcę mieć to miejsce bardzo wiejskie.

Wczesnym rankiem jestem na miejscu by na spokojnie ocenić, co od czwartku, kiedy byłam tu ostatni raz po kopaniu stawu mogło się wydarzyć. Nie ukrywam, że na ostatnich metrach przed działką, miałam serce w gardle.

Niepotrzebnie! Oto jaki widok zastałam


Staw wypełniony wodą, powstawały niektóre przygniecione roślinki, brzegi stabilne i nienaruszone. Tylko sadzić teraz, sadzić i sadzić... 

No ale to program na następne tygodnie, dzisiaj czekam na kolejną ekipę fachowców, tym razem od stawiania ogrodzeń. I oto są, trafili, są na czas. Dobry początek dnia. Od razu ostro biorą się do pracy.



Pan Mateusz Lipnicki z firmy Fart-met precyzyjnie wymierza przebieg mojego płotu. On sam i jego dwóch pracowników przywieźli ze sobą cudowną towarzyszkę



Sunia, krzyżówka Labradora i przydrożnej panny psicy, jak to mieszaniec, wykazuje się mądrością niezwykłą, a dla mnie stęsknionej kontaktu z psią istotą, to po prostu niezwykły bonus od niebios.

Przygotowania do stawiania płotu trwają, a ja wypatruję dostawy drewna z tartaku. Tartak też cudny, to i drewno, wprawdzie powoli, ale jedzie. 



Rozładunek, ocena drewna ... I PEŁNIA SZCZĘŚCIA. Dechy śliczne, słupki też, wprawdzie brak części zamówienia, ale z tym chyba damy sobie radę.



  
Niebawem pierwszy słupek stoi, potem rząd słupków, potem pierwszy segment stoją...



A tu szczęśliwi wykonawcy. Pan Mateusz przy 'swoim' płocie!



Dzisiaj w planie montaż całej frontowej ściany, włącznie z bramą. Trwa właśnie przycinanie elementów bramy

I oto brama w całej okazałości, tylko jeszcze bez zamocowań. Niestety kupiłam złe śruby, wracam do stolicy po właściwe. Wracam także po to, by moje absolutnie czarne od bagiennej ziemi nogi doprowadzić do porządku. Po ostatnich deszczach moje łąki w wielu miejscach stają się niestety bagnem. 



Odjeżdżam późnym wieczorem, ekipa zostaje na miejscu, a ja ruszam na zakupy po nowe śruby, podkładki, etc....

Jestem zmęczona, ale czuję radość, bo oto kolejny etap powoli się realizuje....

Jutro ciąg dalszy, jutro nowe ujęcia płotu i bramy, dla mnie to czysta radość, ale też wiem, że może to być trudno zrozumieć...