piątek, 23 czerwca 2017

Żaby i deszcz


Trzy dni, a każdy inny. 

Najpierw koszenie w upale, potem polowanie na żaby, a na koniec ulewa. Po koszeniu odkryłam nowe rośliny.

Ta wygląda jak sadziec.



Nisko przy ziemi zaczyna robić się żółto


Żółtego znowu sporo w trawach


Wkrótce będzie też sporo Słoneczniczka szorstkiego.


A żaby? Skaczą mi spod nóg gdziekolwiek się ruszę, więc postanowiłam trochę na nie zapolować ;-)  Fotograficznie oczywiście.





Plany na trzeci dzień - czyli grabienie siana - pokrzyżował ulewny deszcz. Przemoczona do tzw. suchej nitki zebrałam siana, ile tylko dałam radę, a potem przemoczona, z bolącym gardłem uciekłam do miejskiego domu. 



piątek, 16 czerwca 2017

Relaksowo


Dla odmiany - Borków bez ciężkiej pracy, tylko takie tam dwa dni snucia się wśród traw, moczenie w stawie, tarasowe leżakowanie... ;-)

Wprawdzie miałam w planach na piątek pierwsze koszenie, ale że zapomniałam o szelkach do kosy, kosa została w samochodzie, a ja miałam labę.

Mogłam do woli podziwiać pierwszy kwiat lilii wodnej




Zachwycać się błękitem irysów syberyjskich





Po prostu odpoczywać! ;-))))





piątek, 9 czerwca 2017

Mój Borków


Moja łąka, zarośnięte trawami wszystko, także te niedawno oczyszczone, wydarte łące kawałki pod nowe rośliny, także moje ulubione kamieniste ścieżki, staw zarastający dla odmiany moczarką, plaża zarastająca skrzypem... wiele razy o tym już pisałam. 

O tym że to absolutnie syzyfowa praca, że wkoło to samo - no ale ja to lubię. 

Może jestem stworzona do ciężkiej fizycznej pracy, a może po prostu te godziny spędzone wśród falujących traw, w całkowitej ciszy przerywanej tylko rechotem żab czy krzykiem ptactwa to własnie moje największe szczęście?  Zastanawiam się ilu z moich czytelników - a mam ich codziennie sporo - rozumie o czym ja tu wypisuję.

No to kolejne dwa dni harówki w upale, a efektów właściwie nie widać. No i nie o to chodzi ;-)

Są za to nowe ozdoby łąkowe - niebiesko od dzwonków.


Wplatają się w inne rośliny, tak jak tutaj w coraz większe słoneczniczki 


Albo w Rokitnika


To chyba Dzwonek rozpierzchły.


Diabolo wyhodowana z patyczka z Młocin zakwitła po raz pierwszy.


Wyrosło mi też takie coś ;-) W ubiegłym roku z kępami Warszawianek, czyli Kosmosów przywiozłam jakieś kłącza, ale nie bardzo wiedziałam co to. Czyżby to Kosaćce syberyjskie ?  


O Amorfie piszą, że jest niezniszczalna. Prawda. Moja wymarzła zalana wodą, ścięta przy ziemi w kwietniu, dzisiaj wygląda tak.


Moje kamieniste i to niebo jak sztuczne :-)





I ten zielony busz



Dla mieszkanki śródmieścia stolicy to istny raj.

piątek, 2 czerwca 2017

Skarpa - never ending story


Tytuł stąd, że od kiedy skarpa powstała po wykopaniu stawu, a było to 3 lata temu, ciągle próbuję jakoś zakończyć prace tak, by temat skarpy był na swój sposób zamknięty,a skarpa obsadzona, zagospodarowana. Myślę jednak, że to jeszcze długa droga do tego ;-)

Ostatnia wizyta w Borkowie to jednak m.in. wydarcie trawom kolejnego kawałka skarpy. Po ostatnich nasadzeniach bylinowych - chabry górskie, omiegi, floksy szydlaste - dzisiaj były krzewy. Berberysy Kurnik i przy okazji zabezpieczanie skarpy przed spływaniem do stawu. No i tak to wyszło





Irga Ursynów ślicznie kwitnie, a krzewy na szczycie skarpy to istny busz.

Sadziłam też pierwsze drzewa w tej części działki, która ma być małym laskiem.'
Dwa świerki białe, kanadyjskie już rosną.



Oczywiście czyściłam staw ;-) Ale nie z glonów, a ze zgniłych traw i roślin, które źle zniosły ten wysoki stan wody przez zbyt długi okres czasu. To rośliny strefy płytkiej, a nie toni wodnej, więc zalane kompletnie nie miały szans na przetrwanie. Wybrałam tego kilkanaście wiader, uporządkowałam brzegi, wkrótce powinno być jako tako.








Zakwitł jednak bez. Wpasował się kolorystycznie do firletek



Dęby i graby mają się dobrze


Z nowych odkryć łąkowych. 


Mam niezapominajki ;-) Trudno je dostrzec, bo są niziutkie i wysokie trawy je przesłaniają. Ale w tym roku jest ich nagle mnóstwo.



A wieczór zapowiadał kolejny piękny dzień.