poniedziałek, 29 lipca 2019

Trzy dni w upale :-)


Przetrwałam, do tego nawet sporo udało mi się zrobić. Powolutku, z przerwami na piwo i odpoczynek na ganku, albo na moim własnoręcznie wykonanym leżaczku, dni mijały jak w innym świecie. Bażanty spacerowały, burza szalała, deszcz udawał że pada, kosiarki włącznie z moją wyły wokół... 

No taka jest wieś ;-)

Odpoczynek był tu ;-)


A w ramach gankowych odpoczynków - bo bezczynność mnie męczy niestety -  powstały kolejne elementy dekoracji. Wiedźmowy pająk to pozostałość po szczepionej wierzbie z Młocin. Konary cudne, teraz chyba trochę straszą ;-)))

  
Po skoszeniu części łąk łaziłam z aparatem, bo lubię sobie potem powspominać takie dni.





Niezmiennie zachwycam się moją wiejską rabatką z szarogłazem. Może nie powinnam, ale skoro mi się po prostu podoba, to chyba mogę ;-)




Orszelina olcholistna ma pierwszy kwiat.


Krwawnik 'Summer pastels' zaczyna kwitnienie


A obok wyrosło takie cudo. To znaczy nie skosiłam;-) Kiedy wykaszałam kosą ten kawałek, zwróciłam uwagę na liście bardzo przywrotnikowate i zostawiłam małą łączkę. Teraz rozkwita, a liście ma coraz większe. Oczywiście jeszcze nie wiem co to, ale Basia na pewno mi napisze co mam ;-)
Tak właśnie kolekcjonuję te lokalne cuda. No może bez rdestu ;-))))



A przy bramie widać nowe kolory. Biała jak śnieg odętka i pierwszy kwiat dzielżana. Obie rośliny to z ogródeczka w paczce od Basi ;-)




Są jeszcze cudne lilie wodne. Stare i nowe, chociaż nie wiem, jak one w tej kałuży zamiast stawu dają radę. Połowy stawu nie ma, a rzeczka wyschła niemal całkowicie. Nie wiem też, jak radzą sobie bobry. 





Dzisiaj, kiedy temperatura sięgnęła 36 stopni! zapakowałam się do samochodu i do domu.


Domek wiejski zamknięty, a ja dojechałam do domu miejskiego ;-) tuż przed dziką burzą w stolicy. Był też prawdziwy deszcz. Jak zwykle bez umiaru i pozalewało ulice, połamało drzewa. Młociny też, ale jeszcze nie wiem, jak tam wygląda. Chyba jutro dopiero sprawdzę.



czwartek, 25 lipca 2019

Wizyta bociana.


Przyszedł sobie rano ;-)


Piszę przyszedł, bo widziałam go wcześniej na polu sąsiada. Byłam zdumiona, że pomimo mojej obecności, tak sobie spacerował i polował na żabki. A tych u mnie dostatek.




Może jednak moje siedlisko i moja praca tamże nie tylko przyrodzie nie szkodzi, ale jej sprzyja? Takie miałam założenie od początku i ta wizyta to taka wielka nagroda dla mnie.

Bo Borków jest niezwykle naturalny. Wszystko miesza się razem, ja tylko dodaję co nieco do tego co już jest.





Tu rosną rudbekie giganty ;-) od Basi


Towarzyszy im równie gigantyczny wilczomlecz pstry.



Rabata z szarogłazem rozrasta się w każdym wymiarze. Tylko oman coś mały ;-)


Posadzony w tym roku krwawnik  'Summer Pastels'  przyrasta, ma pąki i mam nadzieję zobaczyć tę paletę letnich barw. Obok barwinek też od Basi. Ziemia tu znowu sucha, nawet kolor ma inny. Zwykle jest brunatna. Pomimo niemal codziennych opadów.


To nie przeszkadza roślinom. Wszystkie przyrastają i kwitną.





A w stawie poziom wody coraz niżej i tego nie rozumiem. Skoro pada codziennie, to gdzie jest ta woda?


Cieszy mnie jednak, że Borków daje radę bez podlewania, że dni już krótsze, a noce zimniejsze. A i słońce już tak nie pali jak w czerwcu. Pewnie weekend jeszcze będzie morderczy, ale potem w sierpniu to już z górki ;-)

Byle do jesieni!


poniedziałek, 22 lipca 2019

22 lipca



Raczej powinnam być na Młocinach, bo to moja ogrodowa rocznica. 22 lipca 2011 roku zaczęła się moja ogrodowa przygoda, a z nią właściwie nowe życie. Inne niż przed tym dniem. Zamiast pracoholizmu 24/7,  ogrodoholizm ;-)  Każdą możliwą chwilę spędzam teraz w moich ogrodach i chociaż czasem padam ze zmęczenia, to bardzo lubię to moje nowe życie. Osiem lat i nadal to lubię, a też nic nie wskazuje, by miało się to zmienić.

Dużo pracy, skarpa oczyszczona pod nowe rośliny. Czekam na dostawę i pewnie w czwartek sadzę.


A to co już posadzone rośnie wspaniale i cieszy takimi widokami.




Odętka wirginijska perli się pąkami, a w tle to czarne, to nie chora roślina, tylko pąki jesiona. Taka jego uroda ;-)


W stawie chociaż wody zbyt mało nowe lilie rosną.


Wszędzie sporo krwawnicy, a kiedyś były to pojedyncze kwiaty. 


Taki busz ;-)

sobota, 20 lipca 2019

Piękny po deszczu


Jednak tylko dwa dni. Burze i deszcz wygoniły mnie dzisiaj do domu, ale prac wykonanych mnóstwo, cudowny czas wśród ciszy, zieleni i zapachów. Wieczorny zapach traw, łąk, kwiatów łąkowych narasta z zapadaniem mroku.   

Wybrałam to miejsce nieprzypadkowo. Z dala od ludzi, rzadko docierają tu nawet najwytrwalsi wioskowi działkowicze. Obrastam lasem wokół, jestem w głuszy ! 

Dzisiejsze jeszcze mokre widoczki. Kiedy robiłam zdjęcia wszędzie były jeszcze ślady ulewy. To może wydawać się niewiarygodne, bo kiedy dotarłam do stolicy, susza panowała wszędzie jak zwykle :-(

A zatem mokry Borków :-)












 A kiedy padało zrobiłam nowe dekoracje okienne ;-)





I jeszcze pierwszy kwiat omanu, rudbekii nagiej oraz słoneczniczka w tej cudnej odmianie 'Loraine sunshine'




  A rośnie on tutaj


To skarpa i jej zbocze, gdzie od lat pracuję nad czymś sensownym. Idzie powoli, bo tu nic nie chce rosnąć. Na razie nachyłki, chabry górskie, jałowce, floks szydlasty dają radę.