Na szczęście tylko przyrodnicza szarość.
Mój umysł może jeszcze nie błyszczy kolorami, ale świat dużo ładniejszy ostatnio znowu. Zakończyłam wreszcie pewien epizod zawodowy, który obok moich własnych problemów, stanowił zbyt wielkie obciążenie w każdym możliwym wymiarze. Pisałam o tym, było na prawdę źle.
A zatem co nowego w Borkowie?
Kontrast do widoków sprzed tygodnia kolosalny. Nie ma kolorów, nie ma tej cudnej październikowej aury, jest mokra, wilgotna szarość. Wilgoć cieszy oczywiście, rośliny odżyły przed zimą, nawet jesiony chyba jednak nie zginęły.
Nad rzeczką mokro i szaro
Pocięłam trochę desek na naprawę drewnianej ścieżki na Młocinach i na nowy odcinek ścieżki nad stawem. Drewniana ścieżka na Młocinach powstała dawno temu i nadal poza pojedynczymi deseczkami ma się świetnie.
Kto buduje ścieżki z drewna ;-)))) No ja to robię od początku mojej ogrodowej przygody i nadal uważam, że w pewnej stylistyce ogrodu, to wspaniałe rozwiązanie. Mało tego, wcale nie tak krótkowieczne, jak by się wydawało.
Wejście na tę ścieżkę ochrania róża błotna. Ochrania ;-) bo bardzo jest kolczasta, a do tego rozrasta się bajecznie. Po lewej stronie ścieżki to nowy odrost od głównej kępy. Poza tym jej rozłogi łatwo wykopać i posadzić w nowe miejsce. Mam ją już także na rabacie przy bramie, ale będzie jej więcej.
Zabrałam pocięte deseczki do samochodu, w środę czeka mnie naprawa drewnianej ścieżki. Tylko gwoździe muszę kupić. I drugi młotek, bo mój stary odziedziczony po ojcu mieszka w Borkowie.
Chyba jest dobrze ;-)