czwartek, 18 czerwca 2015

Tydzień bez Borkowa

Trudny tydzień pod każdym względem. Mnóstwo spraw, nic nie idzie dobrze, niby finał jest zadowalający, ale ile straty czasu i chodzenia wokół, by sprawy zamknąć. No i czas zużyty i nie ma go na przyjemności. Nie ma kiedy pojechać do Borkowa w tym tygodniu. 

O jak mi brak tych moich łąk!

Szczególnie w takich dniach, gdy zmagam się z codziennością. Te łąki to taka terapeutyczna odskocznia od wszystkich trudów codzienności, które są po prostu czasem zbyteczne, ale są bo taka jest rzeczywistość.

Zajrzałam zatem do zdjęć z czerwca 2014 i pierwsze co mnie zdumiało to bocian. Rok temu ich obecność w maju i czerwcu była niemal oczywista.


To zdjęcie z 11 czerwca 2014 roku. W tym roku ani śladu bocianów.

Inaczej też wyglądały trawy



Były mniejsze, bardziej wysuszone i bardziej jednolite. W tym roku - mam wrażenie - bogactwo traw jest zupełnie inne, ale nadal ich rozpoznanie to mój problem, głównie z braku czasu i zbyt krótkich pobytów w Borkowie.

To takie rozważania zamiast ;-)
Wolałabym być w Borkowie, po prostu!

czwartek, 11 czerwca 2015

Buszująca w trawach ;-)

Kiedy dzisiaj zaczęłam próbować dotrzeć do rozmaitych zakątków działki, to właśnie ten tytuł (ulubiona lektura) od razu przyszedł mi na myśl. Trawy mam bowiem ogromne ;-)





Są ogromne i trudne do opanowania. Są też piękne i muszę znaleźć sposób, by pogodzić ich urodę i żywioł, jaki ze sobą niosą. Miejski ogród to banał w porównaniu z tym wyzwaniem.

Jeszcze nie mam kosy spalinowej, bez której nie dam rady 'formować' ogrodu łąkowego, więc dzisiaj cięłam trawy ręcznymi nożycami! 

Musiałam odsłonić drzewka, bo trawy je niemal zagłuszyły, potem czyściłam skarpę i jej okolice, a także zejście do stawu, gdzie rosną róże błotne i tarczownice. 6 godzin katorżniczej pracy i niestety chwile zwątpienia. Ja czy żywioł? Natura pokazuje swoją siłę, ale póki co nie mam zamiaru się poddać.

Efekty mojej pracy: coś widać, ale nie jest to efekt o jaki mi chodzi. 






Co nie zmienia postaci rzeczy, że kiedy patrzę sobie na ten widok, to i tak kocham Borków ;-)




wtorek, 2 czerwca 2015

Trawy i kwiaty

Wizyta w Borkowie krótsza niż zwykle, bo najpierw byłam na ważnym spotkaniu w Gminie. Plan nam uchwalają i waży się los naszych działek, w zakresie ich dalszego użytkowania. Obsesyjno-unijne dążenie do pseudo ochrony natury powoli zaczyna osiągać w pełni wynaturzoną formę. Niedługo wszystko będzie pod ścisłą ochroną, tyle że na papierze, a rzeczywistymi zagrożeniami dla przyrody i tak nikt się naprawdę nie zajmie.

Tak czy inaczej długie miesiące niepewności, czy kiedyś w ogóle będę tam mogła postawić zaplanowany letniskowy drewniaczek, albo przenieść jakąś starą wiejską chatę. Zobaczymy, a póki co strata czasu na biurokratyczne przepychanki.

A w Borkowie - jak już wreszcie tam dotarłam - busz traw, łąki cudnie falują, żaby grają koncerty, pięknie, swojsko i spokojnie.
Powalczyłam ze skrzypem na podjeździe, plaży, oczyściłam staw i miałam dosyć. Upał wielki, zero chmur, po 4 godzinach uciekłam do domu. 

Tylko jeszcze parę zdjęć, by jeszcze wieczorem móc popatrzeć na te widoki.