wtorek, 24 czerwca 2014

Wreszcie!

Ależ brakowało mi tej mojej wsi! Niemal dwa tygodnie bez wizyty w Borkowie. Dzisiaj postanowiłam, pogoda czy nie, jadę. I pojechałam.

Co zastałam na miejscu? Trochę chwastów na podjeździe, ale to normalne, niski poziom wody w stawie pomimo deszczu, rośliny nad stawem rosną lepiej lub gorzej, ale wiadomo, efekt będzie za rok. Generalnie zatem wszystko na miejscu i czas do roboty.

Na dzisiaj zaplanowałam ostatecznie uporządkować drewno, dokończyć ścieżki, zbudować ognisko.

Jak zaplanowałam, tak zrobiłam, a oto efekty. 

Ścieżki wiją się wśród traw




Ognisko gotowe, a drewna pod dostatkiem



A potem cieszyłam się widokiem traw i kwiatków ;-)







A posadzona dwa tygodnie temu brzózka, wykopana z sąsiedniego pola chyba się przyjęła.



I pałki też



I jeszcze bardzo ważna dekoracja płotowa - znaleziony stary garnek na właściwym miejscu ;-)




środa, 11 czerwca 2014

4 dni później

Po szalonej bagiennej eskapadzie i tych intensywnych niezwykle dwóch dniach na wsi dopiero wczoraj wreszcie doszłam do siebie. Nie ukrywam, że ta intensywność mnie nieco przerosła. Jednak mam swoje lata i może nie tyle ciężka praca, co nocna balanga - nawet przy ognisku - jednak jest już ponad moje siły. Fajnie było przypomnieć sobie, jak to kiedyś bywało, ale to jednak musi być wyjątek.

Zatem dzisiaj jedynie ciężka praca. Wprawdzie sąsiad kusił wyprawami i kolejnymi zdobyczami bagiennymi, ale pozostałam przy moim dzisiejszym planie.

A plan jest nudny, bo to formowanie spadzistego brzegu do stawu, kopanie, usuwanie resztek darni, ciężka i mozolna prac u podstaw. 7 godzin w upalnym słońcu i mam dosyć znowu!

Zdjęć nowych nie ma, bo wprawdzie posadzone rośliny rosną, wymagały cięcia, podsypania, umocnienia, tej TLC (Tender Loving Care) bez której nic nie jest takie, jak być powinno, ale pokazywać nie ma czego. 

Za to już jak zwykle towarzyszył mi on, a może ona? Jest ich oczywiście para, razem spacerują w pobliżu, a że w moim stawie żab bez liku, to są moimi częstymi gośćmi. A wokoło wieś spokojna....

piątek, 6 czerwca 2014

Pierwsza noc w Borkowie

Wczoraj korzystając z obecności sąsiada odważyłam się nocować na wsi. Nie mam tam jeszcze gdzie nocować, ale przecież noc w samochodzie tez może być udana.

Oszczędność na paliwie, dwa dni do pracy na działce, a że sąsiad z dużym samochodem też był, to przy jego pomocy wykonaliśmy masę ciężkich prac.

Oto sąsiad ze swoimi 'zabawkami' ;-)


W pierwszej kolejności przyczepką doczepioną do 'bestii' nazwoziliśmy piasku od drugiego sąsiada, by zasypać dół, jaki się zrobił na podjeździe. Miał tam być przedogródek. Tak to wyglądało zaraz  po zrobieniu podjazdu 



Niestety, już następnego dnia zamiast czarnej ziemi było bajoro. Grunt akurat w tym miejscu lekko opada i zaczęła gromadzić się tu woda.

Podsypaliśmy piachu, a potem była wyprawa po tonę żwiru, przyczepka wytrzymała, my też i oto po południu podjazd wyglądał tak

Widać jeszcze różnicę w kolorze, bo żwir tu mokry, ale za to równo i bajora nie ma. Później posadzę rośliny wzdłuż płotu, tylko teraz muszę go pomalować drewnochronem. Tym razem będzie bezbarwny, by zachować kolor drewna.

Pod wieczór jeszcze wyprawa - z duszą na ramieniu - na bagna i pierwsze pałki rosną. Pan Marek z niemal narażeniem życia kopał te wcale nie łatwe do wykopania rośliny, tylko z racji stanu moich rąk, żadne zdjęcia nie powstały. Byłam brudna jak diabeł, bo niemal cała czarna.

Po drodze zaś takie widoki



A wieczorem takie




Samochód za płotem czeka na mój powrót. 


 Pierwsza w życiu noc w samochodzie okazała się nad wyraz przyjemna, tylko rano o piątej słońce nie dało spać.

Po porannej kawie u sąsiada, kolejna wyprawa po rośliny i długie obsadzanie brzegów.




Spory bałagan nadal, ale rośnie już sporo tataraku, pałki, situ, traw rozmaitych, więc myślę, że pod koniec lata staw już będzie miał jaki taki wygląd.

Oczywiście mnóstwo jeszcze mojej pracy nad czyszczeniem stawu i dalszym obsadzaniem brzegów będzie tu potrzebne.


środa, 4 czerwca 2014

Skutki planowania....

Pisałam wczoraj o planowanej z sąsiadem z Borkowa wyprawie w szuwary po tatarak i pałkę. 

Plan nadal obowiązuje, tyle że sąsiad w poszukiwaniu najlepszego dotarcia do bagiennych obszarów gęsto porośniętych szuwarami, niestety przecenił zalety swojego 4x4 ;-) Wybrał się tam w niedzielę, sam.

Z opisu wynika, że sytuacja była dość dramatyczna.  Samochód powoli zagłębił się po osie kół, wokół głusza, ani śladu człowieka.

Pieszo do najbliżej wsi 2,5 km, nie tak daleko, ale strach co będzie dalej z samochodem. Sąsiad, Pan Marek powędrował zatem do wsi, poszukał rolnika z traktorem i potem wyglądało to tak

Na zdjęciu ten teren nie wygląda groźnie, ale wiem już z własnego doświadczenia, że to pozór. Na mojej działce nawet koparka nie miała szans.

Niestety okolica poza urodą ma też pewna wadę - jest silnie podmokła i wiem, że to jest moje największe wyzwanie w zagospodarowaniu terenu.

Ale nie takie rzeczy pokonałam ;-)

wtorek, 3 czerwca 2014

Tylko plany

Nie jadę dzisiaj do Borkowa. Inne zobowiązania, a i pogoda paskudna. Za mokro, za zimno. Żal, ale czasem nie ma innego wyjścia.

No to pozostają plany, a na piątek zaplanowana została wielka wyprawa w okoliczne szuwary. Borkowy sąsiad zdjęcie mi przysłał tego miejsca, gdzie będziemy kopać


Zdjęcie słabiutkie bo to mms z telefonu, ale widać na nim cudne stawowe zarośla. Bardzo bym chciała by mój staw zarósł podobnie. Póki co czekam do piątku i mam nadzieję na duże zbiory tataraku i pałki.