środa, 20 kwietnia 2016

Skarpa - kolejny etap

Skarpa nad stawem zmienia się powolutku, jak zresztą wszystko tutaj w Borkowie. Bez wielkich środków i tylko z jedną parą nieco już zużytych rąk ;-) nie ma szans na szybkie i spektakularne zmiany. Dzisiaj mały postęp, skarpa w części przekopana, posadzone Tawliny jarzębolistne - zdobyczne, nie kupione - oczyszczone derenie, tawułki, pęcherznica, teraz tylko muszę w tym roku obsadzić to, co już czyste z traw i chwastów, inaczej robota na nic.





Staw niestety nadal z glonami, ale chyba jednak jest ich mniej. Nie wiem jedynie, czy to zasługa torfu, czy też coraz aktywniejszej wegetacji roślin w stawie. Nawet moja zeszłoroczna lilia pokazała pierwszy liść.

Staw przed czyszczeniem


 
I po wyczyszczeniu z glonów 


Brzózki pod płotem


I dla kronikarskiej dokładności kolejne zdjęcie jaśminowców. Rosną ;-)


Pracowałam dzisiaj w Borkowie 7 godzin z niewielkimi przerwami. Niewiele z tego widać, ale bez tej pracy, to chyba nic by tu nie było, a jedynie trawa wokół. Poza tym taki niesamowity dzień - słońce, deszcz, wichura, czarne chmury, znowu słońce i bociany lecące z klekotem nad głową. Tylko żab jeszcze nie słychać.
 



środa, 13 kwietnia 2016

Glony?

Glony są, ale mam wrażenie, że coraz większa aktywność roślin w stawie odbiera im chęć do życia. Do tego dzisiaj zatopiłam w stawie dwa worki z kwaśnym torfem, a że glony kwaśnej wody nie lubią, znawcy twierdzą, że to spowoduje ich zamieranie. Zobaczymy za tydzień.


Kiedy przyjechałam staw wyglądał tak


czyli jak zwykle, ale dość szybko stwierdziłam, że to jednak tylko powierzchniowa warstwa bez tych niesamowicie długich, ciągnących się nitek. Szybko tez staw znowu był w miarę czysty.





Wyciągnęłam nie tylko glony, ale też masę chyba rogatka


I to mnie dziwi, bo skoro tak go dużo na dnie, to dlaczego glony nadal są. Chyba to jednak kwestia ph wody. Teraz wszystko zależy od torfu.

A że dzień po szarym poranku okazał się być piękny, słoneczny i ciepły pracowałam do wieczora. Jest moja nowa ścieżka.




Jeszcze nad nią popracuję, tzn. wyrównam, podsypię żwiru, ale deseczki są i to zapobiegnie zarośnięciu ścieżki przez wielkie trawy.
A na zdjęciach wyżej widać, jak pięknie złoci się Tawuła van Houtte'a. A posadziłam rok temu jakieś takie mikroskopijne sadzoneczki.


Rośliny tu posadzone wszystkie bez wyjątku rosną cudnie, bo też ziemia tłusta, mokra, może tylko mało przepuszczalna, ale jak na razie nie widzę, by był to problem.

Przesadzony z Młocin jaśminowiec coraz bardziej zielony


Wierzba sachalińska Sekka posadzona tydzień temu


Forsycja kwitnie, a był to taki ledwie żywy gratis dodany do tawułek. Po kwitnieniu czeka ja cięcie, bo mało kształtny ten krzewik ;-)


Berberys Jytte też przesadzony z Młocin rok temu. Rósł pięknie, ale po zimie nieco przemarzł, teraz odbija. 

  
Jeszcze było ognisko, spaliłam suche trawy i stare papiery z dawnego życia.


Podziwiałam też wiosenne kolory na mojej łące




Dużo pracy dzisiaj zrobione. Mam mniej poczucie, że to syzyfowa praca, bo jednak jest jakiś postęp. Wiem jednak, że ten postęp niemal niewidoczny, bo jak nie raz już pisałam tutaj, ta rywalizacja z naturą jest wyjątkowo ciężka. 

Ale dzień taki piękny, więc czego jeszcze trzeba.


środa, 6 kwietnia 2016

Moja syzyfowa praca

Jechałam dzisiaj do Borkowa w oczekiwaniu, że jaśminowce rosną, a staw będzie tylko trochę zaglonowany. Na szczęście chociaż jedno się udało i jaśminowce rosną, mają sporo zielonych listków, chociaż wegetacja tam, na otwartych polach jest zdecydowanie późniejsza w stosunku do tego co jest na Młocinach.




Staw natomiast to właśnie moja syzyfowa praca. Oto co zastałam



Obrzydliwa gęsta zupa. Sprzątanie tego paskudztwa zajęło mi prawie cały dzisiejszy pobyt w Borkowie i co gorsza wiem, że jak przyjadę za tydzień, albo gorzej dwa, staw będzie wyglądał tak samo. Syzyf pewnie czuł się podobnie ;-)

Ale kiedy skończyłam wyciągać to zielone paskudztwo, staw znowu cieszył widokiem czystej tafli wody. Pałek zdecydowaniu za dużo, ale poziom wody nadal dość wysoki i nie mogę sięgnąć do kłączy, by część powycinać.


Posadziłam Wierzbę Sachalińską zwaną też smoczą


Zabrałam deski do pocięcia na wąską ścieżkę nad stawem, zrobiłam obchód roślin. 

Tawułki i derenie


 Róża błotna


Zielone strumienie





Popatrzyłam sobie na mój Borków, myśląc ile mogłabym tu jeszcze zrobić, ale coraz większe zimno wygnało mnie do domu. Jak odjeżdżałam zaczęło padać.


piątek, 1 kwietnia 2016

Czekam...

Czekam ja, czeka Sekka.




Wierzba Sachalińska, Sekka kupiona przed świętami do Borkowa czeka na tarasie na posadzenie. Był plan by jechać dzisiaj, ale pogoda zdecydowała inaczej. Miałam nawet zamiar jechać pomimo deszczu i zimna, ale ostatecznie rozsądek zwyciężył. Na pewno wlazłabym znowu do stawu, co przy tej pogodzie byłoby raczej przesadą ;-).

Przesadziłam wierzbę do większej doniczki i chyba polubiła nowe warunki bo wypuszcza nowe listki, a paki ma coraz większe. Poczeka zatem jeszcze parę dni, chyba do środy. Aż się boję myśleć, jak będzie wyglądał staw. Pewnie znowu cały w glonach. Znalazłam takie pływające wyspy na staw



Pełnią one wiele funkcji, bo przede wszystkim rośliny z tych pływających wysepek pobierają substancje odżywcze z wody, ograniczając rozwój glonów. Zacieniają staw, a mój ma pełną ekspozycję na słońce i jeszcze długo nic go nie zacieni.

Poza tym są - moim zdaniem - bardzo dekoracyjne. Na tej pierwszej wysepce rośnie Limnobium, które ma być wyjątkowo skuteczne anty-glonowo. Wprawdzie jest bardzo ekspansywne, ale skoro będzie tylko na pływającej wyspie, to się tak łatwo nie rozprzestrzeni.

Te na zdjęciach pochodzą ze sklepu Sadzawka, gdzie kupowałam rośliny nad staw do tej pory. Równowaga biologiczna w stawie, każdym zbiorniku wodnym to - wiadomo - podstawa, tylko wcale nie jest łatwo ją osiągnąć.