Jest plan, będzie realizacja, choćby żabami z nieba padało!
W czwartek 3 marca jadę do Borkowa. Chciałam tam być 5 marca, w drugą rocznicę od kiedy Borków jest mój, ale w ten dzień pracuję, choć to moje 66. urodziny. Tak, Borków kupiłam sobie na 64. urodziny.
A co! When I am 64...., but it was.
Sąsiad przysłał kolejne zdjęcie, woda wyżej, a ja już doczekać się nie mogę, by to wszystko zobaczyć na własne oczy.
Trawy do wycięcia, płot do naprostowania, tyle wiem na dzisiaj. W planie też ognisko i sporo porządków, ale co zrobię, to się okaże w czwartek.
A tak dla porównania - rok temu kiedy jeszcze nie było moich strumieni woda stała wszędzie.
Moje brzozy były zalane, a w tym roku pomimo bardzo wysokiego poziomu wody, mam ją w ryzach. To cieszy.
Zatem do czwartku do mojej nowej, tegorocznej relacji z Borkowa. Rozpoczynam sezon i powiem uczciwie, że jestem z tego powodu niezwykle szczęśliwa.
Może niewiele potrzebuję do szczęścia ;-)
Jak patrzę na pogodę za oknem dzisiaj, to moja deklaracja zapisana wyżej, że jadę do Borkowa choćby nie wiem co, zaczyna mi się wydawać nieco na wyrost ;-) Może do czwartku jeszcze się poprawi, ale teraz to nie mam ochoty nawet z domu wyjść, a co dopiero jechać w teren. Poczekamy, zobaczymy.
OdpowiedzUsuń