Nieuchronnie zbliża się zamknięcie sezonu w Borkowie.
Dzisiaj moja wspaniała para pomocników z wioski skosiła i zgrabiła całą trawę! Ja miałam czas na dopieszczanie krawędzi ścieżek, czyszczenie strumieni, drobne prace porządkowe, które bardzo lubię w przeciwieństwie do koszenia. Czyli idealny podział ról :-)
Do tego trafiliśmy w okienko pogodowe między wczorajszymi ulewami i znowu deszczem dzisiaj, który pojawił się jak robota była skończona. Do tego w ramach lokalnej gościnności zostałam obdarowana pięknym zbiorem grzybów.
Po morderczym początku roku akademickiego dzisiejszy relaks był jak odnowienie. Dobrze jest mieć taki Borków :-)
Woda wysoko, ale trudno się dziwić.
Moja ulubiona kępa traw przy plaży
Przebarwienia Róży błotnej. Coraz większy z niej krzew, jeszcze tylko nie dałam rady wyczyścić traw spod niej.
Szalona Wierzba smocza :-)
Widoczki ;-)
Jeszcze pokos nie zebrany, ale to już jutro zajmą się tym moi pomocnicy.
Dzień coraz krótszy, jeszcze miesiąc i będę tu zaglądać tylko na chwilę...
Zazdroszczę tej skoszonej trawy i wykonanych prac - my dopiero zaczynamy :)
OdpowiedzUsuńDo końca prac jednak jeszcze jednak daleko. Sporo miejsc do wycięcia ręcznie no i może wreszcie zacznę sadzić? ;-))))
UsuńNo i gdzie mój wpis? Zaginął, a taki był ładny. W skrócie - że domek jak z piernika chatka i że cała reszta też bajeczna.
OdpowiedzUsuńGaju, nie usuwam wpisów!!! Tym bardziej, jak by były takie słodkie, piernikowe. A wiesz, ja ma podobne skojarzenie z tym piernikowym domkiem. Miałam jako dziecko takie tekturkowe opakowania od tego piernikowego domku, były w moich 'skarbach' w skrzynce z drewna, co ją dla mnie Tata zrobił... oj piękne wspomnienia :-)
UsuńTo co nas w dzieciństwie 'zaprogramuje' wraca w rozmaitych wersjach. Ta moja wiejska ostoja jest kopia pewnego obrazka, wisi na ścianie w Borkowie... namalował go mój Tata.
Piękne wspomnienia...
Usuń