Byłam, nacieszyłam się widokami, wypiłam herbatę na ganku, a dzień niemal jak w maju. Gdyby nie słońce nad horyzontem o 14.00 można by się pomylić, jaka to pora roku.
Wszystkie drzewa i krzewy w pąkach i bardzo mnie to martwi, bo w styczniu w prognozach spore mrozy. Tak było rok temu, orszeliny wszystkie przemarzły i potem długo odbijały, ale dały radę. Trudno, ja generalnie zdaję się na mądrość natury, mam nadzieję, że wie co robi.
Jak zwykle zatem widoczki z wizyty. Wcale nie uważałam, że są piękne. Nie są. To taki mój kronikarski zapis, by móc za parę lat (?) zobaczyć, jak było w grudniu 2019.
Przyznam się, że uwielbiam moją bramę ;-)))) Jest niewątpliwie inna, znana w okolicy i raczej nietypowa, ale krytyki jeszcze nie usłyszałam.
Świerk kanadyjski podwoił już swoją wysokość od czasu posadzenia. Wolno, ale rośnie.
Brzeziniak za płotem
i droga donikąd
Sosnowe gałązki z Borkowa są już na balkonie w stolicy i to mi zostaje do Nowego Roku. Zobaczę Borków w 2020.
Też mam obawy, co do przetrwania roślin, kiedy złapie mróz. Mam nadzieję, ze nie będzie większy niż -10stopni. Taki jeszcze przetrzymają.Brama bardzo mi się podoba, a droga donikąd i ugory z brzozami- fantastyczne. Lubisz swój ogród, to widać. Mnie mój cieszy o każdej porze roku.
OdpowiedzUsuńSpokojnych, radosnych Świąt:)
Dziękuję. Wzajemnie Wszystkiego Naj.
UsuńOgród ma już swój charakter. I jest wtopiony w otoczenie. A widoczek pierwszy jest właśnie piękny.
OdpowiedzUsuńTakże dużo dobrego :)
Dziękuję za każde słowo. Chyba coś mi się tutaj jednak udało ;-) Mam ogród i do tego taki właśnie wtopiony w otoczenie miał być. Tęsknię za pracą w Borkowie, za tymi dniami, kiedy ścigam się z czasem, by zrobić jak najwięcej. Czas w zimie ma inny wymiar.
Usuń