wtorek, 25 marca 2014

Staw, sadzawka a przepisy prawne

Niestety, zaczęły się tzw. 'schody'.

Jak wspominałam na moim głównym, 'gruszowym' blogu, sadzawka, czy staw, to od dawna był element projektu Bobrowego Borkowa do realizacji w pierwszej kolejności. Znalazłam wykonawcę, sprawdziłam przepisy, bo wiem co znaczy jakakolwiek samowola budowlana i miałam wrażenie, że kopiąc sadzawkę o powierzchni poniżej 30 m kw samo zgłoszenie sprawy do Starostwa wystarczy.

Polegałam na wielokrotnie powielanej wiedzy na rozlicznych forach i stronach poświęconych oczkom, stawom, sadzawkom. Niestety, ta powielana wiedza mija się z prawdą. Owszem nie jest wymagane zezwolenie na budowę przy takiej powierzchni, ale nadal, dla KAŻDEGO AKWENU na naszej działce wymagane jest pozwolenie wodnoprawne, określane inną ustawą niż Prawo budowlane, a mianowicie  ustawą Prawo wodne. 

Długa rozmowa w Starostwie pozbawiła mnie złudzeń, że mały stawik z roślinami wodnymi mogę sobie ot tak wykopać. To znaczy wykopać mogę, ale legalizacja takiej samowoli będzie kosztować mnie 10 razy tyle, ile uzyskanie ww. pozwolenia, ale może też być decyzja o zakopaniu akwenu i przywróceniu terenu do poprzedniego stanu!

Uzyskanie pozwolenia wodnoprawnego oznacza długą listę dokumentów, w tym operat wodnoprawny, czyli dość skomplikowany dokument zawierający opisowe i graficzne opisy 'zbiornika wodnego'. 

Zamówienie takiego operatu u fachowca to kwestia kilku tysięcy złotych, ale na szczęście nie ma w naszym cudnym prawie określenia kto taki operat napisać może. No więc czeka mnie wiele godzin szperania w necie i napisanie takiego cuda własnoręcznie.

Jak już wszelkie dokumenty i mapy zgromadzę, zapłacę 217 złotych w urzędzie, poczekam 30 dni i dostanę pozwolenie wodnoprawne, mogę wcześniej już umówioną koparkę zaprosić, by tę sadzwkę wykopała!

Jeśli ktos zna inną interpetacje prawa w kwestii sadzawki, będę zachwycona uzyskaniem takich argumentów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz