piątek, 4 kwietnia 2014

Chwile grozy

Najpierw zawiadomienie o przesyłce sądowej, potem list polecony ze Starostwa w Otwocku, no byłam pewna, że ze stawu nici. Tylko dlaczego zaraz wezwanie do sądu? Przecież jeszcze nawet łopaty dobrze nie wbiłam w ziemię, nie mówiąc o koparce przy pracy.

No ale listy odebrać trzeba, a potem zacząć się martwić tym co w środku. 

Najpierw poszukiwanie kiosku Ruchu. Takie czasy, że pisma sądowe w dość dziwnych miejscach się odbiera. Z mieszanymi uczuciami patrzyłam, jak Pani z kiosku przeszukuje sterty listów w kartonowym pudle na podłodze. Wreszcie są i to cztery! Rzut oka na kopertę i .... co za ulga, to tylko odpisy z ksiąg wieczystych, każda koperta na każdą działkę - bo kupiłam 3, dwie szerokie na 5 m i jedna na 10 m. Razem mam 20 m szerokości, no bo co można robić na działce o szerokości 5 m!

Czwarta koperta, to już moja nowa księga dla całości. A zatem teraz to już moja posiadłość w pełni udokumentowana. A gdzie tam!

Pozostaje przesyłka ze Starostwa, czyli teraz to już na sto procent zakaz kopania stawu. No i .... kolejna niespodzianka. Tylko kolejne dokumenty o zmianach w rejestrze gruntów, z których mogę wyczytać ile mam gruntów ornych, łąk trwałych, i lasów. Wszystko zatem znowu w porządku, tylko sterta papierów dla Borkowa rośnie.

A od daty złożenia zgłoszenia o stawie minęło już licząc do poniedziałku 12 dni. Jeszcze 18 dni i mogę kopać, a że święta po drodze, to byle do Wielkiego Piątku! Bo brak wiadomości to dobra wiadomość. Tu urząd udziela tzw. milczącej zgody. 

Nie ma zakazu, jest przyzwolenie.

A tu wytyczony orientacyjnie mój przyszły staw. Można się śmiać. 



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz