Ten bajkowy wybierał soczewicę z popiołu, ja dzisiaj jak ten Kopciuszek wybierałam chwasty i trawę z kamieni ;-)
Zaplanowałam sobie piękną, wijącą się wśród traw kamienistą ścieżkę. Pod kamienie położyłam specjalną matę, taką jak kładą drogowcy i miałam nadzieję, że nic mi na ścieżce nie wyrośnie. Nic bardziej błędnego. Podobnie jak w suchych strumieniach, które zarosły całkowicie, ścieżki prawie nie widać.
Przez krótki, bardzo krótki moment rozważałam użycie Round-up'u, ale jednak zwyciężyła moja awersja do chemii i nie pozostawało nic innego, jak złapać za grabki i trawsko usunąć po prostu ręcznie.
Po 4 godzinach szarpania kęp trawy i innych cudów natury moja ścieżka od mostka ku strumieniowi wygląda tak
Jak widać całości nie dałam rady, ale są odcinki całkiem czyste, brzegi ścieżki wyczyszczone na całej długości, a że wegetacja teraz zamiera, to jest szansa że do zimy będzie czysto. A potem to już tylko regularne i systematyczne wyrywanie, tak jak to robię na odcinku od bramy. Tu czyściutko ;-)
Jak zmrok zaczął zapadać a deszczyk kropić pooglądałam sobie moje roślinki.
Róże błotne
Pęcherznica, derenie i tawułki
Irgi rozrosły się niesamowicie
Derenie nadal kolorowe
Tawułki
Berberys w berberysie ;-) Jak wszędzie trawa mnie przerasta ;-) Jak często żartuję - Borków to moja dżungla amazońska - nie nadążam z wyrywaniem strzyżeniem, cięciem...
Kładka nad strumieniem i wszędobylska olcha. Olcha, czyli olsza czarna to u mnie niemal chwast, ale zostawiam ją w wielu miejscach, bo to drzewo naturalnie tutaj rosnące i wcale nie mam nic przeciwko temu, by mój Borków stał się olchowym zagajnikiem.
Może i jestem trochę Kopciuszek, ale za to z własnego wyboru :-)
Żadna zła macocha, ani nikt inny nie ma nade mną żadnej władzy, a ja wolna jak emerytka robię to na co mam ochotę. A że czasem godzinami wyrywam chwasty - to już mój wolny wybór, czego wszystkim życzę :-)
Nie wyrywania chwastów, tylko wolnego wyboru, wolności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz