Stało się! Trawa skoszona, nie ma już łąki, jest pusto, ale też wiem, że czas był najwyższy, by trawsko skosić. A oto rolnik-sąsiad w akcji
Jak widać są jeszcze fachowcy, co kosę dzierżyć potrafią i do tego naprawdę precyzyjnie.
Tyle tylko, że po 3 godzinach machania kosą, Pan Mirek poszedł jednak po skuteczniejszy sprzęt.
Po skoszeniu kawałków, gdzie traktor by nie wjechał, na większą część działki Pan Mirek wjechał traktorem i resztę skosił kosiarką rotacyjną.
Wiekowy ojciec Pana Mirka przyszedł z pomocą
a potem poszedł czarny dym i ... po trawie ;-)
Teraz trawa leży sobie i się suszy. W następnym tygodniu czeka mnie zgrabienie tego wszystkiego i jednak spalenie, bo kompost zmieszany ze skrzypem błotnym to nie jest dobry pomysł.
No nie ukrywam, że łyso to wygląda, a działka straciła klimat, ale też wiem, że to tylko kolejny etap. Teraz łatwiej mi będzie sadzić drzewa i krzewy, chociaż i tak to będzie trudne zadanie. Przygotowanie miejsc pod nasadzenia oznacza tutaj wykarczowanie trawy, a to nie jest taka miejska trawa trawnikowa ;-)
A oto krajobraz po bitwie :-(
I jeszcze moje pierwsze nasadzenia sprzed 2 tygodni. Niesamowite, ale wszystkie sadzonki rosną. Nawet wielki Rokitnik! Wprawdzie stracił liście, ale pędy żyją, nieco je skróciłam i wiem, że na wiosnę będzie spory krzak Rokitka!
A staw bez zmian, coraz więcej ciekawych roślinek, sporo situ, sporo nowych pędów tataraku i niesamowita liczba żab rozmaitego koloru. Tak czy inaczej pierwszy sezon w Borkowie coraz bliżej końca.
A zza płota widok sielski... ale też mnóstwo rur. Wieś się kanalizuje, trwają intensywne prace. Co cieszy, bo to oznacza czystość wód gruntowych, a i dla mnie kiedyś, możliwość łatwego przyłącza, gdybym się na to decydowała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz