środa, 20 maja 2015

Jak środa to Borków ;-)

Mój harmonogram tygodniowy stopniowo się utrwala i jak przychodzi środa, to mam ochotę być w Borkowie. No to byłam, chociaż ranek wyglądał ponuro, bez słońca i z deszczem w planach.

Burość zniknęła w Borkowie, deszczu nie było przez cały dzień, a temperatura doszła do 30 stopni. Upał, wilgotność, no Afryka!

A że zaplanowałam dokończenie drugiego suchego strumienia, zaczęło się dosłownie w pocie czoła. Najpierw rozsypałam żwir przywieziony z pobliskiej żwirowni. Nie pisałam o tym jeszcze, ale podczas każdego wyjazdu do Borkowa zatrzymuję się w żwirowni, która leży 3 minuty od Traktu Lubelskiego. Kupowałam tam żwir na podjazd i zauważyłam, że mają ładny żwir otoczakowy. Podjechałam kiedyś i zapytałam, czy mogę kupić parę wiaderek. Zwykle sprzedają na tony, ale wtedy dochodzi koszt transportu, a poza tym tona mi nie potrzebna. Trochę się pośmiali z pomysłu, ale nie widzieli problemu i tak za parę złotych wożę sobie kilka wiader żwiru na moje strumienie za każdym przejazdem.

Strumień nr 2. niemal gotowy


Dodam, że cała masa większych kamieni poza łupkami pochodzi z pobliskiego pola. Dzisiaj jak bocian wędrowałam po zaoranych polach z wiaderkiem, a że to grunty klasy IV kamieni tam ci dostatek. Jeszcze jest parę dziur do wypełnienia, ale wędrowanie w upale po zaoranych polach z wiadrami kamieni łatwe nie było i po trzecim podejściu się poddałam. 

Kamienie polne poczekają ;-)

Potem było kopanie skarpy i kolejne podejście do usunięcia skrzypu. Jest go coraz mniej, ale zanim tam coś dalej posadzę, wolę mieć pewność, że go już nie ma.

Jak widać tawułki ślicznie rosną, derenie też. Zostawiłam wybrane kępy traw, bo uważam, że są piękne.



Tu dokładnie widać granicę między częścią skarpy oczyszczona ze skrzypu, a tą gdzie skrzyp nadal porasta. To i tak tylko ułamek tego co tu było. Skrzyp jako pojedyncza roślina może się nawet podobać, szczególnie jego dojrzałe nasienniki, ale pozostawiony sam sobie zarośnie wszystko doszczętnie. Jest jednym z najtrudniejszych chwastów do usunięcia.


A tu pęcherznica posadzona w ubiegłym roku. Takie to było pięciocentymetrowe maleństwo, a teraz całkiem dobrze rośnie.


Ścieżki i staw pięknie zarastają w moich ukochanych łąkowych klimatach









Posadzone przeze mnie rośliny bez zmian dają radę i też rosną wspaniale. 

Tarczownice


Róża błotna, jedna z trzech


Irysy przeniesione z Młocin


To jaśminowiec wyhodowany z odciętego rozłogu z jaśminowca na Młocinach.


Jarząb pospolity, czyli jarzębina ;-)


Cudowne lokalne trawy





I jeszcze tylko ulubione widoki



Burza nadeszła w drodze powrotnej. Znowu jechałam w ścianach deszczu, ale że deszcz jest dobry dla roślin, to niech pada.

1 komentarz:

  1. Powoli uczę się rozpoznawać, co rośnie na moich łąkach, ale muszę przyznać, że nie jest to łatwe. Roślin łąkowych jest mnóstwo, są bardzo do siebie podobne, ale że mam zamiar mieć łąkowy ogród - meadow garden - czas poznać ich jak najwięcej. Na początek Kuklik zwisły - to ten brązowy kwiat na zdjęciu nr. 9, i Firletka poszarpana na zdjęciu nr. 11. Właściwie są na wielu zdjęciach, ale na tych widać je wyraźnie.

    OdpowiedzUsuń