środa, 6 kwietnia 2016

Moja syzyfowa praca

Jechałam dzisiaj do Borkowa w oczekiwaniu, że jaśminowce rosną, a staw będzie tylko trochę zaglonowany. Na szczęście chociaż jedno się udało i jaśminowce rosną, mają sporo zielonych listków, chociaż wegetacja tam, na otwartych polach jest zdecydowanie późniejsza w stosunku do tego co jest na Młocinach.




Staw natomiast to właśnie moja syzyfowa praca. Oto co zastałam



Obrzydliwa gęsta zupa. Sprzątanie tego paskudztwa zajęło mi prawie cały dzisiejszy pobyt w Borkowie i co gorsza wiem, że jak przyjadę za tydzień, albo gorzej dwa, staw będzie wyglądał tak samo. Syzyf pewnie czuł się podobnie ;-)

Ale kiedy skończyłam wyciągać to zielone paskudztwo, staw znowu cieszył widokiem czystej tafli wody. Pałek zdecydowaniu za dużo, ale poziom wody nadal dość wysoki i nie mogę sięgnąć do kłączy, by część powycinać.


Posadziłam Wierzbę Sachalińską zwaną też smoczą


Zabrałam deski do pocięcia na wąską ścieżkę nad stawem, zrobiłam obchód roślin. 

Tawułki i derenie


 Róża błotna


Zielone strumienie





Popatrzyłam sobie na mój Borków, myśląc ile mogłabym tu jeszcze zrobić, ale coraz większe zimno wygnało mnie do domu. Jak odjeżdżałam zaczęło padać.


2 komentarze:

  1. Staw czyściutki, ścieżka czyściutka, pochwały należą się Tobie Krysiu. Nacieszyłam oczy zdjęciami pięknej działki. Szkoda, że to tak dużo pracy wymaga. Może wysoka temperatura usunie glony. Będzie piękniej już w maju. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :-) Jesteś bardzo miła. Pracy to ja się nie boję, tyle że to dreptanie w miejscu, trudno zabrać się za jakieś zmiany, jak w kółko ratuje się rozmaite katastrofy ;-) Ciepło dla glonów to raj, niestety. Co ma być, to będzie, a ja zgodnie z nurtem natury będę jakoś próbować dać radę.

      Usuń