piątek, 24 listopada 2017

Mam ryby!


Mam staw, nigdy go nie zarybiałam - z wyboru. Dzisiaj odkryłam resztki uczty nad brzegiem mojego stawu. Łuska rybia i to sporych rozmiarów


Chyba by żadne zwierzę nie przyniosło ryby z innego stawu tutaj, nad brzeg mojego? Zdjęcie mało wyraźne, ale to rybia łuska, nie śnieg ;-)

To by wyjaśniało zanik moczarki kanadyjskiej - mojego utrapienia i praktycznie brak glonów. Czy ryby mogą pojawić się same? W dodatku sądząc po łusce to całkiem spory okaz.

Tak czy inaczej staw klarowny, a po opadnięciu wody wycięłam wszystkie trawy nadbrzeżne, wygrabiłam, a wszystko w moich ulubionych woderach. Słońce grzało, czułam się jak w sierpniu w pewnym momencie.




Kalina wawrzynowata śliczna, ale wiem że nie dotrwa następnego roku. Kupiłam ją nie wiedząc co to za okaz.



Cypryśnik ma się dobrze, chociaż mikry jest.


A brzozy coraz grubsze ;-)



Kolejny cudny dzień, posiedziałam sobie z herbatą w moim drewniaczku snując plany na wiosnę. Niech już znowu będzie marzec!


5 komentarzy:

  1. Snuj plany, snuj, bo warto. A skąd ryby? Też nie wiem. Przyszły?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znawcy twierdzą, że ptaki na błonach łap przenoszą ikrę z innych stawów. Dookoła mnie liczne stawy rybne, więc może to jednak prawda o tym przenoszeniu, nie wiem. Łuska rybia na 100%, a że wydry wokół sporo, więc zakładam, że to ona. Planuję założyć foto pułapki i zobaczyć co nocami się tam dzieje. Nie wnyki, jak mój sąsiad :-(

      Usuń
    2. Gaju, poszukałam - już u Darwina było, że pochodzenie gatunków wodnych to robota ptaszysk. Przenoszą na sobie, bo ikra jest lepka.

      Usuń
  2. No proszę, to Ci niespodzianka :) Też bym była cała w emocjach - dostać taki miły prezent od Natury :)

    OdpowiedzUsuń