środa, 11 czerwca 2014

4 dni później

Po szalonej bagiennej eskapadzie i tych intensywnych niezwykle dwóch dniach na wsi dopiero wczoraj wreszcie doszłam do siebie. Nie ukrywam, że ta intensywność mnie nieco przerosła. Jednak mam swoje lata i może nie tyle ciężka praca, co nocna balanga - nawet przy ognisku - jednak jest już ponad moje siły. Fajnie było przypomnieć sobie, jak to kiedyś bywało, ale to jednak musi być wyjątek.

Zatem dzisiaj jedynie ciężka praca. Wprawdzie sąsiad kusił wyprawami i kolejnymi zdobyczami bagiennymi, ale pozostałam przy moim dzisiejszym planie.

A plan jest nudny, bo to formowanie spadzistego brzegu do stawu, kopanie, usuwanie resztek darni, ciężka i mozolna prac u podstaw. 7 godzin w upalnym słońcu i mam dosyć znowu!

Zdjęć nowych nie ma, bo wprawdzie posadzone rośliny rosną, wymagały cięcia, podsypania, umocnienia, tej TLC (Tender Loving Care) bez której nic nie jest takie, jak być powinno, ale pokazywać nie ma czego. 

Za to już jak zwykle towarzyszył mi on, a może ona? Jest ich oczywiście para, razem spacerują w pobliżu, a że w moim stawie żab bez liku, to są moimi częstymi gośćmi. A wokoło wieś spokojna....

2 komentarze:

  1. Czytam, oglądam i podziwiam za pomysł i ogrom pracy. Z niecierpliwością czekam co dalej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Anno. Ogrom pracy na pewno, ale do wykonania ;-) Mam żal do siebie, że nie jestem w Borkowie więcej, ale życie ma swoje prawa, a i lato dopiero się zaczyna.

      Usuń