czwartek, 17 marca 2016

Jaśminowce posadzone

Wykopane wczoraj na Młocinach dwa krzewy jaśminowca, dzisiaj już rosną w Borkowie. Sadzenie czegokolwiek tu na wsi, na łące, to bardzo ciężka praca. Najpierw muszę zerwać łąkową darń, a to wymaga sporego wysiłku, bo trawa tutaj korzeni się głęboko, a ziemia ciężka, tłusta. Na szczęście jest nadal dość mokro więc łopata wchodzi jak w masło. Wykopałam dość głębokie doły, by cały, spory system korzeniowy miał się gdzie swobodnie pomieścić. Zaraz po przyjeździe wrzuciłam krzewy do stawu, żeby korzenie namokły.

Jaśminowiec nie korzeni się bardzo głęboko, ale rozrasta wszerz, stąd stosunkowo łatwo było go wykopać prawie bez naruszenia bryły korzeniowej, ale za to doły pod 4-letnie krzewy musiały być dość duże.

Rosną. Ziemia tu tak żyzna, że mam nadzieję przyjmą się i jeszcze w tym roku zobaczę ich kwiaty.


Jeśli się uda, po lewej stronie ścieżki będę miała 3 jarzębiny, które rosną już drugi rok i 2 jaśminowce. 




A teraz staw. Niestety czekał na mnie paskudny widok



Tyle tylko, że glonów jednak jest znacznie mniej, a sprzątanie ich zajęło znacznie mniej czasu. Może powoli się od nich uwolnię. Tu znowu staw czyściutki ;-)


Prawie czyściutki. Została jedna plama na środku, ale że już zdjęłam wodery nijak nie mogłam jej dosięgnąć. I tak za dwa tygodnie - bo nie planuję wizyty w Borkowie przed świętami - pewnie znowu będzie zielono :-(



I moje wybrane rośliny. Coraz większe tawuły, w tle derenie.


I ogromna kępa situ. Nie sadziłam, tylko dbam, by rosła.


Miałam w planie zająć się skarpą, ale czyszczenie stawu zajęło znów trochę czasu, a coraz większe zimno po południu wygnało mnie do domu.

Za to około południa było jak w lecie. Słońce, temperatura na termometrze w samochodzie pokazywała 14 stopni.

I tak kolejne godziny cudnie spędzone. Przestałam już myśleć, jak tu może kiedyś być, cieszę się po prostu pracą w tej ciszy, patrzę sobie na brzozowy zagajnik za płotem, na zielone pola i nic nie ma znaczenia. Mogę nawet zbierać glony i wyrywać perz przez następne lata bez końca. Bo nie chodzi o efekt, bardziej o czas tu spędzony, o tę niezwykłą radość pracy w takim cudnym miejscu.

Pozdrawiam z mazowieckich pól :-)
 

2 komentarze:

  1. Wzruszający opis pięknej mazurskiej działki. Ja też uważam, że najprzyjemniejszy jest kontakt z przyrodą, taką naturalną.

    OdpowiedzUsuń