czwartek, 12 maja 2016

Irgi rosną

Plan zrealizowany! Irgi rosną.

Ale zanim zajęłam się sadzeniem, porządkowaniem skarpy, najpierw zabrałam się za wyczyszczenie stawu. Glonów niewiele, ale za to rozmnożenie pałki, rogatka i moczarki było takie, że właściwie to była roślinna zupa, a nie staw. Nawet zdjęć nie robiłam, bo widok był okrrrropny.

Wyrwałam około 30 pałek, wyciągnęłam chyba z 50 kg roślin razem z mułem i resztką glonów, ale nawet pływałam dzisiaj w moim stawie przy cudnym akompaniamencie żabiego koncertu. Staw odzyskany, ale wiem, że za tydzień czeka mnie kolejna batalia z roślinami - moczarką i rogatkiem, palki tak szybko nie rosną ;-)

Oto mój dzisiejszy staw





 
Dodam, ze dzisiaj czyszczenie stawu było o wiele przyjemniejsze bo bez woderów, takie brodzenie po wodzie, bardzo miłe w upalny dzień.

A potem wreszcie mogłam zając się skarpą i sadzeniem irg. No nie, poprawka - najpierw posadziłam dwa Indygowce, czyli Amorfę krzewiastą. Ona bardzo późno zaczyna wegetację, więc na razie same patyki.


Skarpa wymagała oczyszczenia, ale już wkrótce było tak


Rosną i wiadomo, że potrwa to chwilę zanim zarosną tak jak tawułki po drugiej stronie. A tez niewiele niemal było widać, jak je posadziłam.


A tu derenie wreszcie ruszyły i malutkie tawliny jarzębolistne. Musiałam je przyciąć bardzo nisko, ale odbiły i jak znam gatunek to wkrótce będzie ich dużo ;-)






A poza tym bez rośnie



Jaśminowce rosną 


Tarczownice sie przebiły przez trawy. Muszę im oczyścić miejsce do rozrostu.


I nastał czas firletki


Zmordowana jak zwykle, zmoczona deszczem, ale też jak zwykle niezwykle szczęśliwa ;-)

6 komentarzy:

  1. Podziwiam piękny jak zwykle Borków. Pozytywnie zazdroszczę możliwości sadzenia tylu roślin. Jesteś bardzo silna Krysiu, u mnie chęci do działania są ale siły do pracy malutko.

    Serdecznie pozdrawiam
    Krysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja się cieszą z Waszych odwiedzin. Piszę Waszych, bo dzisiaj i Ty Krysiu i Schola zajrzały do Borkowa. Nigdy się nie spotkałyśmy, ale to właśnie jest siła ogrodów, że łączy ludzi tym dobrem, jakim jest natura.
      Krysiu, ja jeszcze siły mam, ale jak długo? Często zadaję sobie to pytanie, co będzie jak już nie dam rady walczyć z glonami, skrzypem, trawą?
      Póki co walczę i chociaż potem ledwie zipię ;-) radość jest. Pozdrawiam i zapraszam do moich blogów.

      Usuń
  2. Borków nabiera kolorków./rym niezamierzony/.Podziwiam,podziwiam,podziwiam
    Twoją pracowitość i dążenie do stworzenia cudnego,naturalnego miejsca.
    Nie wiedziałam,że przy stawie jest tak dużo pracy.
    Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę przeczytaj też moją odpowiedź Krysi, bo i do Ciebie ją skierowałam. Dziękuję jak zwykle za wizytę i za jakże miły komentarz. Ja też nie zdawałam sobie sprawy ile będzie pracy przy naturalnym stawie. Praca jest gigantyczna, oczywiście jeśli ma to być w miarę czysty zbiornik z jakąś równowagą biologiczną Nadal się uczę jak to zrobić.
      I masz rację - tak moim celem jest by było to miejsce naturalne, coś w rodzaju miejsca krajobrazowego, tak bardzo bym nie chciała niczego zniszczyć, a jedynie jakoś to ukształtować.
      Też pozdrawiam i zapraszam. Dzisiaj piszę o Młocinach.

      Usuń
  3. Częściowo ujarzmić taki dziewiczy teren, to praca gigantyczna. Sił potrzeba i samozaparcia. Sporo zrobiłaś w tak krótkim czasie, i koncepcja trafna. Podoba mi się Borków.
    A kiedy pierwsze koszenie trawy?:D
    Pozdrawiam, B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu, jak miło spotkać Cię wirtualnie po dość długiej przerwie. Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie dobrze, bo chyba rzadziej bywasz w internecie.
      O ujarzmieniu to ja nawet nie próbuję myśleć ;-) Chciałabym tylko odrobinę ukształtować to miejsce. Dziękuję za dobre słowa o Borkowie, bo miejsce mi coraz bardziej bliskie, moje.
      A co do koszenia trawy, to słusznie się domyślasz, że to WIELKA ZMORA. Jeszcze mi szkoda łąki i kwiatów, ale czerwiec coraz bliżej, trawy już wysoko, więc niestety. Do kosy czas!

      Usuń