Brzmi jak groźba, ale to tylko plan, co zrobić z tym nietrafionym pomysłem na podjazd.
Pomysły są dwa. Pierwszy, to najpierw solidne wysprzątanie tego całego śmiecia, podrównanie, a na to kamień, taki sam jak na ścieżkach. Wtedy domek będzie mógł przyjechać, a wygląd podjazdu - mam nadzieję - będzie estetyczny i do przyjęcia.
Drugi, bardziej radykalny pomysł. W piątek zobaczę jak to wygląda i jeśli nadal będzie to wielka grecka katastrofa, to będzie wywózka tego całego chłamu, tak by jedna cegiełka nie została. Potem nawiezienie ziemi i niech tam trawa znowu rośnie. Za dwa miesiące będzie jak było nawet przed dzikami. Tylko wtedy żaden samochód tam w tym roku nie wjedzie, chyba że nagle zanikną deszcze.
A jak żaden samochód nie wjedzie, to domku nie będzie. Ale wolę go nie mieć, niż patrzeć na to śmietnisko, bo żadnej przyjemności z przebywania tam chwilowo nie mam.
Opcja z kamieniem chyba jest optymalna, ale znowu bardzo się boję, jak to będzie wyglądało.
Chętnie przeczytam komentarze zaglądających, szczególnie z własnych doświadczeń w zakresie drogownictwa ;-)))).
A było kiedyś tak pięknie...
Nie znam się na utwardzaniu dróg, ale uważam, że pierwszy pomysł jest dobry. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Basiu. Mam nadzieje, że się uda. A na utwardzaniu dróg, ja też niestety się nie znam ;-)))) Jak widać.
UsuńOpcja pierwsza. Kamień na pozostałości chłamu, który spowoduje, że kamień nie zatopi się w podłożu. Tego się trzymaj, bo i roboty mniej i domeczek będzie. Pisz, co dalej. Ach, ten płot z dech... Tu wzdech.
OdpowiedzUsuńJutro obejrzę rezultaty prac naprawczych i zdecyduję co dalej. Też bym wolała kamień, ale nic na siłę. Bo brzydota może jedynie odebrać mi chęć do wracania do Borkowa. Muszę to naprawić.
Usuń