piątek, 7 kwietnia 2017

Podjazd w kamieniu

No prawie gotowy :-)

Zabrakło sił i czasu, bo kamień wprawdzie dojechał, ale dopiero o 15.00. Zanim skończyliśmy manewry samochodowe i rozsypywanie kamienia, była 15.30. Do tego przywiózł mi ten kamień maksymalny, wielotonowy pojazd i jednak po wczorajszych deszczach manewry podjazdowe skończyły się paroma koleinami w podjeździe i musiałam to najpierw wyrównać by móc sypać kamień. 

No ale jest i oto relacja foto z tego, co dzisiaj udało mi się zrobić.

Różnica w kolorze jest tymczasowa, wystarczy trochę deszczu, by umył kamienie, i trochę słońca, by zbielały. Te na ścieżce miały taki sam kolor początkowy.


A to jest początek, czyli jedna z kilku hałd.


A tu już inne efekty końcowe ;-) Ten pas czarnoziemu pod płotem ma być zielony i pełen kwiatów polnych. Zobaczymy ;-)


A tu już widać, że część hałd niestety została. Został kawałek do rozprowadzenia, ale sił niestety brakło. Do tego przecież dzień nadal jeszcze nie taki długi, przecież to początek kwietnia. Gdyby dostawca dotarł na 12.00, może bym dała radę.




I teraz do wtorku musi tak zostać, bo od jutra moja pracowa trzydniówka.

:-)

2 komentarze:

  1. Podziwiam! Podziwiam nie tylko podjazd, ale Twoją pracę. Pewnie do zmroku tam byłaś...
    Teraz na domek czas. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu, zła jestem, że nie udało się dokończyć i takie rozgrzebane miejsce zostawiłam. No ale wracałam już po ciemku i dalsza praca niebyła rozsądna. A dzisiaj z trudem zawlokłam się pracy. Wszystko mnie boli ;-)
      We wtorek dokończę podjazd, potem przerwa świąteczna, a w następnym tygodniu obrobię teren pod domek.
      Na majówkę - o ile nie będzie przeszkód - szykuję się w Borkowie w nowym domu! Martwi mnie jednak ten deszczowy kwiecień. Wody gruntowe wysoko, staw po brzegi, łąki jak gąbka.
      Piękne masz ciemierniki, a ja nadal nie mam nawet jednej sztuki.

      Usuń