wtorek, 4 kwietnia 2017

7 godzin pracy

Prawie dniówka ;-)

Tyle godzin dałam dzisiaj radę porządkować moje wiejskie hektary ;-) To tylko 1200 mkw, ale po 185 mkw na Młocinach to jest ogrom przestrzeni dla mnie do ogarnięcia. 

A dzisiaj dalej czyściłam brzegi stawu i sam staw, bo nadal mnóstwo martwych roślin do usunięcia. Brzegi stawu to trudniejsza sprawa, bo zostawiłam na jesieni wszystkie trawy rosnące nad stawem. Teraz to twardy susz do tego częściowo gnijący, bo zanurzony w wodzie stawu. Udało się! Obrobiłam dookoła i chociaż jeszcze pięknie to nie wygląda, to przynajmniej tych suchych wiechci nie ma. 


Moczarki ilości nieprzebrane, nie nadążam jej usuwać. I Olsza czarna, samosiejka obrasta mi staw. Nie usuwam, najwyżej będę cięła w krzew, a kilku dam rosnąć, to mi staw zacienią. 


Oczyściłam moje głazy z suchej trawy, teraz zanim mi znowu trawą zarosną muszę je pięknie obsadzić. Nie skalniak, bo nie lubię, ale głazy w zieleni i kwiatach mi się marzą.


Róże błotne rosną.


A podjazd?


Po uporządkowaniu śmiecia, wyrównaniu czeka na kamień.

Tylko znalezienie w okolicach Warszawy klińca frakcji 4-31,5, dolomitu w kolorze jasnym jak na moich ścieżkach, jak na razie wygląda kiepsko.

To jest tzw. kamień kielecki. Jest stamtąd, a wiezienie 12 ton kamienia nikomu się nie opłaca. Szukam po okolicznych żwirowniach, ale na razie nie znalazłam. 

Ale znajdę!

Piękny dzień, spokój, żurawie skrzeczą nad głową, traktory terkoczą, a wokoło zapach gnojówki ;-)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz