niedziela, 16 lipca 2017

Mój wodny świat ;-)


Nadążyć za naturą? 

Bardzo szekspirowskie pytanie ;-) 

Żartuję, bo tydzień temu spodziewałam się wody wszędzie, a była w normie, w piątek po w sumie nie takich znowu ulewach zastałam Borków pod wodą. Może tylko tam, gdzie woda zawsze się pojawia, ale jej poziom naprawdę mnie zaskoczył.

Oto mój 'wodowskaz'


Ten głaz zwykle jest w całości nad wodą. To oczywiście nie ma żadnego znaczenia, bo mój system wodny - kanały odpływowe - świetnie się sprawdza, a staw ma się tylko lepiej, co widać po liliach.









Tak jak się spodziewałam, woda opadła już po jednym dniu, a ja skubałam moje ścieżki z chwastów ;-) Nikt jeszcze niestety nie wynalazł skuteczniejszej metody na zarastające kamieniste ścieżki, niż własne palce. Toksycznej chemii nie używam, a bajki o occie niech zostaną wśród bajek ;-)



Ta czarna folia to moja nowa metoda na chwasty. Wymieniam podkład pod kamieniami i jak na razie działa.  


Próbowałam rozpalić ognisko, ale wszystko tak mokre, że się poddałam.


Cudna jest !


Przegorzan będzie kwitł, co cieszy mnie niepomiernie, bo wszelkie próby hodowania go na Młocinach kończyły się niczym.



A to jest niezmiennie mój ulubiony widok na pożegnanie.


Dobrze że znowu będę za kilka dni, na kilka dni.

5 komentarzy:

  1. Niespodzianki od przyrody, by było trochę urozmaicenia :) ale co by nie mówić - ta woda ma wiele uroku. Ja też walczę z chwastami na ścieżkach, zwłaszcza polubiły je u mnie odmiany płożące, które śmieją się z moich podkładów (oprócz włókniny, dałam także kartony, a te dranie w ogóle nie potrzebują się zakorzeniać w ziemi - wystarcza im odrobina piasku i gliny wśród kamyków :(

    Z nieodmienną radością patrzę na ten śliczny domek i cieszę się, że dostarcza tyle miłych chwil. Poproszę o więcej zdjęć wnętrza. Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, odmiany płożące :-( Bardzo ciężko je usuwać. I masz racje, chwasty rosną doskonale na odrobinie czegokolwiek wśród kamieni. Ja już się pogodziłam z losem i wiem, że stałe ich wyrywanie to jedyna metoda.
      A domek rzeczywiście cieszy i powoli staje się drugim domem ;-)

      Usuń
  2. Czy Twój drugi domek może kiedyś stać się pierwszym? Daleko są od siebie położone? Jak znalazłaś TO miejsce? Jeszcze jedno pytanie - masz jakichś sąsiadów, czy to typowa samotnia, a jeśli tak, to nią nie "interesuje"? Pewnie odpowiedzi są na blogu, ale tyle się dzieje, nie mam czasu szukać.
    Pozdrawiam, jak zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaju odpowiadam :-) Odległość miedzi domem nr 1 a domeczkiem nr 2 to równo 50 km, czyli ok. 1 godziny jazdy. Domeczek nie może być numerem 1, bo to tylko letnia konstrukcja, nie całoroczna i mnie to całkiem odpowiada. Zima na starość wśród pól - nie dziękuję ;-)
      Sąsiadów mam na idealną odległość - widzę domy we wsi, ale nawet nie słyszę, jak krówki ryczą (czego czasem żałuję). Jest to niemal samotnia, jak dotąd - odpukać - bezpiecznie, ale zawsze jest wielka obawa, czy będzie tak zawsze. Zostawiam na wierzchu narzędzia, rozmaite przedmioty, zawsze znajduję je w tym miejscu. Pozostaje nadzieja, że tak będzie zawsze.

      Usuń
  3. Oby! Dziękuję, już wszystko wiem. Ciesz się latem w swoim azylu.

    OdpowiedzUsuń