czwartek, 7 czerwca 2018

Lost and found


Co za dzień!

Nic nie było, jak miało być, do tego zguby, stracone przesyłki i jeszcze samodzielne koszenie. Człowiek ze wsi umówiony od tygodnia na dzisiejsze koszenie, wcale się nie pojawił. 

Ale po kolei.

Najpierw, zaraz po przyjeździe do Borkowa machnęłam ręką odrzucając przekwitły pąk irysa. Niestety razem z pąkiem poleciała w trawy moja afrykańska bransoleta z unikalnych paciorków, ręcznie zdobionych w glinie, wypalanych, no nie ma takich drugich. Nie jej wartość ma znaczenie, tylko jej uroda. Szukałam w trawie, skosiłam to miejsce , wygrabiłam i nic. Nie ma. 

Zaraz potem okazało się, że Pan od koszenia ma inne plany na dzisiaj. Jeszcze wczoraj potwierdzałam, że będzie. Widać praca i zarobek nie są ważne.
No to kosiłam sama cały dzień, grabiłam, zbierałam trawę. Oczywiście dałam radę tylko jednej części działki, teraz czeka mnie znowu kilka kolejnych dni koszenia, by ogarnąć całość.

Są zalety własnego koszenia - zostawiam fajne kępy traw, albo ciekawsze okazy roślin.

Skosiłam kawałek po lewej stronie. Widać czeremchy, kaliny, słoneczniczki. Po prawej nadal falują trawy wysokie ;-)




Kiedy już miałam odjeżdżać spojrzałam w stronę kępy pokrzyw za ogrodzeniem. Zobaczyłam coś brązowego. To była moja bransoleta! 

Potem, już w domu pognałam odebrać od naszych portierów paczki zostawione przez kuriera. Tej z pergolami do róż na Młociny, nigdzie nie było. Kurier miał albo zostawić u portierów, albo po prostu pod drzwiami. Założyłam, że ktoś sobie paczkę zabrał. Po godzinie przyszedł mail, że kurier jednak oddał paczkę do magazynu.

Ma być jutro ;-)

Na koniec dnia przekonałam moja Panią Dziekan, by pozwoliła mi odejść z pracy. Wcześniej wzmianki o mojej rezygnacji były raczej mało skuteczne.

Od września pracuję tylko 2 dni, a nie 4 i to jest właściwa proporcja czasu pracy do czasu wolnego dla 68-letniej emerytki z dwoma ogrodami!



6 komentarzy:

  1. W sumie udany dzień! :)
    A bransoletę lepiej zostawiać w domu. Nie ma nic gorszego od żalu nad straconym ulubionym przedmiotem. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo udany. Chociaż jestem pogryziona przez muchy końskie chyba cała.
      Tak, jakbym jej nie znalazła, byłoby mi strasznie żal. Przywiązuję się na starość do rozmaitych drobiazgów chyba za bardzo.

      Usuń
  2. Cudnie! Taka proporcja bardzo mi się podoba :)
    I wspaniale, że znalazła się bransoletka! Żal byłoby bardzo...
    Borków jak zawsze piękny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też. Co za ulga z tą pracą :-)
      Dziękuję w imieniu Borkowa ;-))))

      Usuń
  3. W ogrodzie nic nie ginie. U mnie zguby znajdują się po roku albo kilku latach w kompostowniku. W stanie różnym, ale są!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gaju, nie mam powiadomień o komentarzach, więc nie wiem, że są. No tak, ogród co innego, łąka i to z pokrzywami - nie wiem, może by się odnalazła.

      Usuń