Kilkadziesiąt metrów kwadratowych za płotkiem to miejsce, które urzekło mnie za pierwszym razem, kiedy pojechałam oglądać Borków. Na początku było sporo zdjęć i sporo o tym zakątku, a potem ogrom pracy na głównej części działki, mało czasu, zbyt rzadkie wizyty i uroczy zakątek zarósł czym się dało. Parometrowe pokrzywy, całe ich łany skutecznie dogrodziły mnie od krzywej brzozy, podmytych konarów wierzb, cudownego zakola rzeczki bez nazwy.
Ostatnie trzy dni to była walka o odzyskanie tego miejsca. Bez pomocy ze wsi nic by z tego nie wyszło. Wreszcie udało mi się znaleźć parę młodych ludzi, którzy zechcieli podjąć się prac rozmaitych u mnie i dzięki nim zakątek znowu jest widoczny, chociaż do pełnej urody sporo mu jeszcze brakuje.
Najpierw kosiłam sama, potem miałam już pomoc przy zgrabieniu i wywiezieniu tych niesamowitych ilości skoszonych roślin, głównie jednak pokrzyw o ciężkich, grubych łodygach.
Sporo jeszcze pracy przede mną, ale teraz mam dodatkowe 4 ręce, a to jest kolosalna różnica.
A widok na domeczek zza płotka też inny. Na wszelki wypadek dodam - nie malowałam nieba w photoshopie ;-)
Wieczorami kontynuowałam montowanie półeczek ;-)
i bawiłam się chwilowymi dekoracjami
Doczekałam się tez pierwszego kwiatu na Orszelinie olcholistnej Hokie Pink
A skoszone pola przypominają, że to już coraz bliżej do końca wakacji.
Wnętrza i dekoracje - piękne i klimatyczne :) Z przyjemnością oglądałam.
OdpowiedzUsuńOkolica faktycznie - pełna urokliwych zakątków; cudownie, że udało się znaleźć dodatkowe wsparcie przy pracy :)
Dziękuję. Te 'wnętrza' ;-) to nic takiego, ale to wiejski domek i chyba właśnie taki klimat tworzę sobie. A zakątek jest wyjątkowy, tylko wymaga jeszcze wiele pracy, jak cały mój Borków.
Usuń