Pisałam ostatnio, że z dystansu widać lepiej. Chyba jednak tak, bo dzisiaj podczas wprawdzie krótkiej, bo tylko parogodzinnej wizyty zrobiłam małe podsumowanie sezonu i nie tylko. Tak, tak, wakacje się skończyły i wielodniowe pobyty w Borkowie także. Ale nie w tym rzecz.
Rzecz w tym, że patrzyłam dzisiaj na Borków z perspektywy tych ponad 3 lat i tego, co tam do tej pory powstało.
Od początku miałam w głowie ogólny plan, co gdzie ma się znaleźć, jak ma to wszystko łączyć wijąca się wśród traw kamienista ścieżka. Na pewno inspiracją był ten znaleziony w sieci projekt, autorstwa Pani Izabeli Parandyk-Zemsty, chociaż wijące się ścieżki, wydają się być naturalnym elementem ogrodów rustykalnych.
Zbierałam te zdjęcia i szkice na etapie planowania Borkowa i niestety w większości nie wiem już skąd pochodzą, za co autorów przepraszam. Jak ktoś rozpozna swoje zdjęcie, albo miejsce skąd pochodzą, bardzo proszę o informację, uzupełnię.
Dzisiaj o ścieżce zatem.
Zbierałam te zdjęcia i szkice na etapie planowania Borkowa i niestety w większości nie wiem już skąd pochodzą, za co autorów przepraszam. Jak ktoś rozpozna swoje zdjęcie, albo miejsce skąd pochodzą, bardzo proszę o informację, uzupełnię.
Dzisiaj o ścieżce zatem.
Ścieżka od bramy głównej do furtki nad strugę, przez mostek nad suchymi strumieniami, do domku.
Ścieżka jest, stale wyrywana chwastom i trawom, powoli obrasta szpalerem olszy czarnej, co akurat tylko cieszy. Widać też kolosalną różnicę między inspiracjami, a moją realizacją ;-) Niestety, ale obsadzanie borkowego areału idzie mi wyjątkowo opornie.
Miał być staw i jest, ale o nim piszę tak często, i ma tyle zdjęć, że dzisiaj go nie będzie ;-)
Miały być suche strumienie. Dzisiaj tylko ten najdłuższy, od mostku do płotu, ten najważniejszy bo zbiera i odprowadza najwięcej wody po roztopach, czy opadach.
Miał być domek i jest ;-)
Sporo już jest, plany nadal wielkie, ale to już nie na ten rok. Teraz to już tylko wrześniowe koszenie, czyszczenie stawu i właściwie koniec sezonu. Nieco żal, ale każda część roku ma swoje uroki, a ja lubię wracać do pracy po tak intensywnych letnich dniach.
I zamysł ciekawy, fantazyjny
OdpowiedzUsuńi realizacja budzi podziw :)
Dziękuję. A realizacja to niestety niemal codzienne usuwanie traw i chwastów ze ścieżki, bo jak sama wiesz żadne maty nie pomogą ;-)
Usuń