środa, 4 kwietnia 2018

Praca, praca, praca - ogrodowa wreszcie!


Bolą mnie wszystkie kości, każdy kawałek cielesnej powłoki, ale taki ból jest słodki, bo to efekt ciężkiej fizycznej pracy, a nie stanu chorobowego, umysł jak nowy, jak cudnie jest pracować na swojej ziemi, nawet jeśli efekty mizerne.

Mizerne, bo o efekty trudno na tym etapie zmrożonej wiosny. Wiem jednak, że to co dzisiaj udało się wyczyścić, wyciąć, da swoje efekty wkrótce i to z nawiązką.

Główny jednak cel dzisiejszej wizyty to był porządek z szaletem. 

Malowanie i decyzja gdzie ma stać. 

Od paru dobrych dni zastanawiałam się gdzie umiejscowić to dość specyficzne miejsce. Syn był za ukryciem za domkiem, ja początkowo też tak myślałam, ale ostatecznie po pomalowaniu na kolor domku zdecydowalam o tej lokalizacji. 

Tej. 

A gdzie szalecik? No właśnie. Po pomalowaniu na kolor domku szalecik niemal zniknął.




Stoi sobie na głazach a obok ma mój kamieniołom do towarzystwa ;-) To materiał na dalsze prace. Do tego mam jeszcze taki pomysl, by postawić tutaj drewnianą przegrodę/zagrodę, za którą będzie nie tylko szalet, ale też moja łaźnia z podwieszanym prysznicem, z wodą nagrzewaną słońcem. Kamień będzie na dalsze 'wybrukowanie' przestrzeni 'łaziebnej'.



Staw jeszcze zasłany liśćmi, ale nie dałam rady. Wracam w piątek, zajmę się stawem.

4 komentarze:

  1. Toaletka pierwsza klasa! :)
    I uroczo się komponuje :)
    Zawsze z przyjemnością oglądam zdjęcia tego domku - bardzo u Ciebie klimatycznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za pochwały i za czytanie o moich borkowych zmaganiach.
      I za komentarze, bo chociaż miesiecznie mam blisko 1000 odwiedzin, nikt się nie ujawnia ;-)

      Usuń
  2. Dogadzasz sobie...;) No bo szalecik, łaziebna, że o funkcjonalnym domku nie wspomnę ;)

    OdpowiedzUsuń