Sadzę i sadzę ;-)
Jakoś wyjątkowo w tym roku moja aktywność nasadzeniowa wzrosła nie porównywalnie do lat ubiegłych. To na pewno kwestia dwóch rzeczy - ogarnęłam wreszcie ogólne zagospodarowanie działki - te wszystkie podjazdy, ścieżki, nawet staw, no i mam gdzie mieszkać. Wszystko razem i jeszcze dwie wielkie nowe rabaty gotowe na nasadzenia dają mi wreszcie możliwość zajęcia się tym, co w gruncie rzeczy najważniejsze - roślinami.
Wczoraj dostałam od działkowej sąsiadki łubiny, dzisiaj dojechały zamówione kolejne kaliny nanum, żylistek i pstra runianka.
W oczekiwaniu na kuriera i wobec pogody deszczowo-wietrznej zabrałam się za domowe prace. Ogrody powodują, że czasem zaniedbuję domową walkę z kurzem ;-) Po ostatnich suszach i kwitnieniu drzew wszystko, łącznie z oknami było szarawe. Już nie jest. Okna lśnią, zasłony uprane, rośliny domowe umyte, poprzesadzane, uporządkowane.
Kurier dostarczył pudło, a w nim
Okaz żylistka! To tzw. mieszańcowy (pośredni) Mont Rose
Z pąkami kwiatów, wielki, dorodny krzew.
Dokupiłam kaliny nanum, bo ta jedna co mam, cudnie wygląda na rabacie przy bramie. Będą teraz trzy.
Łubiny od sąsiadki. Te wykopane wczoraj wyglądają o wiele lepiej od tych kupionych w szkółce. Nie wiem jaka jest przyczyna, ale wiele bylin ze szkółek marnie się przyjmuje, albo ginie po roku. Te wykopane po sąsiedzku rosną znacznie lepiej.
I jeszcze róże pomarszczone na tarasie wraz z niezmordowaną bromelią - dostałam ją na imieniny!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz