poniedziałek, 16 września 2019

Bardzo dużo kolorowych zdjęć ;-)


Podwójna porcja, bo z ostatniej wizyty 11 września nie zapisałam żadnego  obrazka. Jakoś nie miałam ochoty ani pisać, ani niczego uwieczniać. Są takie dni. Na szczęście są i takie jak dzisiaj. Nie tylko pracowite, ale też wypełnione słońcem w każdym wymiarze. Do tego jest kolorowo, jesiennie, bardzo lubię ten czas.

Zacznę od stawu. Oczyściłam go w ubiegłym tygodniu i patrząc dzisiaj na ten mój akwen ;-) przypomniałam sobie, jak znajoma ogrodniczka ostrzegała mnie, że 'staw to droga przez mękę'. Niewątpliwie łatwo nie było, nie jest i nie będzie. Pracy przy stawie jest bardzo dużo, ale ten widok wynagradza - moim zdaniem - te całą 'mękę' ;-)




 
Teraz moje kwitnące i kolorowe.



Driakiew w kilku fazach, od pąka, przez kwiat, do suchulca. Wszystkie - jak dla mnie - cudne.


Kwitną pierwiosnki i stokrotki



Ożanka ledwo, ledwo ;-))) Może za rok coś z niej będzie.


To 'dzikus'. Początkowo był niebieściutki jak przetacznik ożankowy, ale to chyba nie on. Oczywiście będzie sobie rósł u mnie, bo ja bardzo lubię niektóre chwasty. Tylko niektóre ;-) Skrzypu nie zaakceptuję nigdy!


Aster żeniszkowaty powoli rozrasta się w coraz większe kępki.


Trzykrotka w warszawskim ogrodzie nie ma już nawet liści, a ta cała w kwiatach. Różnice w kwitnieniu i ogólnym rozwoju tych samych roślin miedzy dwoma ogrodami są ogromne. Odległość między nimi to tylko 50 km, a więc to tylko kwestia podłoża. Młociny suche i jałowe, Borków tłusty i mokry.


Tojeść orszelinowa nadal kwitnie. Kolejna 'rozłogowa' ;-) Jak to tojeście (czy tojeści?)



Róża błotna czerwienieje owocami i pędami. Niezwykle ekspansywna. Jej rozłogi można porównać do rokitnika, tylko łatwiej je usuwać. Jest jednak niezastąpiona na takie zalewowe tereny jak moje.



Dziurawiec 'Kalma Gemo'




Myślę, że nawet te zasychające, brązowiejące 'haszcze' mają wielka urodę.

I jeszcze moja ścieżka kamienista. 


Utrzymanie jej w tym stanie to też swoista droga przez mękę. Pomimo wszelkich mat pod kamieniami, zmienianych na coraz to inne i tak zarasta chwastami. Usuwam je ręcznie, systematycznie i nie ma innej metody.


Mchowe wzory na głazie jak malowidła z greckiej ceramiki

Otwarta przestrzeń z jedynie dwoma świerkami kanadyjskimi przed olszami.  Od dawna chodzi mi po głowie pomysł posadzenia tu brzóz, taki własny brzeziniak by był. Pusto tu chyba za bardzo.


Wykoszone jak widać ;-) Dzisiaj był dzień koszenia wszystkiego. Deszcze nadchodzą, a poza tym, to już chyba tylko jeszcze jedno koszenie na początku października i kosiarka pójdzie odpoczywać.



5 komentarzy:

  1. No prawdziwe Aboretum:) Piękne, bardzo piękne:)Masa roślin, masa roboty- podziwiam, a stawu najnormalniej w świecie zazdroszczę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki, takie słowa dodają sił do dalszej walki z natury żywiołem ;-)
      Do arboretum trochę brakuje, ale może za 10 lat, kto wie ;-))))))
      A staw to była konieczność, by odprowadzić wodę z działki. Staw i te moje suche strumienie utrzymują jako taką gospodarkę wodną. Inaczej miałabym okresowo bagno. Efekt lubię, pracę przy tych melioracjach mniej.

      Usuń
    2. A i przepraszam za brak aktywności u Ciebie i nie tylko. Zaglądam szybciutko, ale praca goni, sił trochę brak. U mnie wrzesień to uczelniany armageddon.

      Usuń
  2. Tyle radosnych barw! - tylko cieszyć oczy :-)
    A czy te kaczuszki przy stawie (trzecie zdjęcie) to atrapy czy prawdziwe? Jeśli to pierwsze, to czy skusiły te latające do przycupnięcia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, barwy cieszą oczy, za to właśnie tak lubię wrzesień! Kaczki to tzw. rdza w ogrodzie ;-) obecnie popularne ozdoby ogrodowe. Śladów na piasku sporo, ale raczej czworonożnych. Latające od razu do stawu zmierzają. Nie raz wypłoszyłam niechcący rude stwory ;-) Bażantów u mnie sporo.

      Usuń