środa, 12 lutego 2020

Wieje, pada, brrr...


Wizyty w Borkowie na razie odłożone. 

Wczoraj zmuszona terminami biegałam po Warszawie - nie jeździłam, bo w centrum parkowanie to istny horror - a pogoda dała mi w kość. Zmokłam pomimo parasola, parę razy o mało go nie straciłam, bo porywy wiatru były na prawdę szalone. Tak jak radzili w mediach - lepiej nie wychodzić z domu.

A przecież tak bym już chciała popracować w pocie czoła 8 godzin w tych moich chaszczach! 

Póki co pozostają plany.

Gromadzę nie tylko ozdoby ogrodowe ;-)))), ale i nasiona!

To u mnie nietypowe, bo jak dotąd z wysiewami wiosennymi jakoś mi było nie po drodze. W sumie to nie wiem dlaczego, bo ani to trudne, ani kosztowne, wręcz przeciwnie - chyba drugie po rozmnażaniu własnych roślin najtańsze źródło nowych nasadzeń.

Poza tym wiejski ogród bez jednorocznych to przecież nieporozumienie. Inna sprawa, że póki walczyłam z trawą łąkową, przed regularnym koszeniem, nie za bardzo miałam ochotę na sianie. Z wsiewania nasion kwiatów w trawy i prób tworzenia rozmaitych wersji łąki kwietnej  zrezygnowałam, bo to jest możliwe w trawniku, ale nie na bagnistej łące. Lokalne trawy nie dopuszczą. Nawet maki nie dały rady.

Teraz jednoroczne wsieję w istniejące rabaty, będzie też kwiatowo pod chatką. Mam taką nadzieję. No bo gdyby to wszystko zakwitło...


Teraz czekam na marzec, zbieram plastikowe opakowania po warzywach w ramach recyklingu i dobre rady od doświadczonych 'wysiewaczy' ;-) 



Rącznika miewałam na Młocinach. Jestem nim zawsze urzeczona. Czarna trawa rosła u sąsiada na stawem. Taka kukurydza tylko czarna ;-) Bardzo malownicza. Gdyby mi się udało mieć lekko egzotyczną rabatę - rącznik, czarna trawa, szarłaty, byłby inny akcent w wioskowym ogródeczku.


A w ramach gromadzenia ozdób ;-) takie gable!


Na trzonku gabli są wypalone litery SR. Gable pochodzą z Grodziska Mazowieckiego, gdzie w 1912 roku został utworzony Syndykat Rolniczy. Trudno ocenić bez dalszych poszukiwań z jakiego okresu pochodzą, ale niewątpliwie to już kawałek historii.


 Jeszcze na balkonie, może jutro da się pojechać na wieś.

5 komentarzy:

  1. Widły do kartofli:):):) Prawdziwy eksponat:) Nie wysiewam, już nie, ale jestem ciekawa, jak to u Ciebie wyjdzie. Rącznika miałam. U mnie mnóstwo różnych ciekawych roślin rosło przez kilka lat, a potem wymierały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie zachwyciły. Nawet nie wiedziałam początkowo do czego służyły. Mają wyjątkowy kształt. Niewątpliwie zabytek.
      Sianie i hodowanie wymaga stałej pracy. U mnie w tym drugim ogrodzie było tak samo. Ileż ja tam miałam roślin, teraz niewiele z tego zostało.

      Usuń
    2. Podobne widły mieliśmy na leśniczówce i drugie, które miały kulki zamiast ostrego zakończenia, by nie raniły ziemniaków. A to drewniane to łopata do wsadzania chleba do pieca?
      Mój ogród teraz wydaje się, przy Twoim, taki malutki i mizerny:):):) A myślałam, że pół hektara to ogromny areał:)

      Usuń
    3. Piszesz często o lesniczówce. Ciekawa jestem tego miejsca. Opisywałaś je gdzieś? Dzieciństwo, czy etap w życiu?
      Co do gabli, to zauważyłam, że głównie mają właśnie te kulkowe zakończenia. Takich jak te moje nigdzie nie znalazłam.
      Twój ogród musi być śliczny - kwitnące oczary, czerwone leszczyny, las, masa krzewów, nie żartuj 500 metrów to kawał ziemi.
      Ale jeśli jest coś co Cię denerwuje, to zamiast się stresować, po prostu to zmień. Ja tak robię, bo moje życie należy do mnie i ja robię wszystko, by było tak, jak chcę :-)

      Usuń
    4. Korekta! Pół hektara to 5000 metrów, czyli 5 razy tyle co mój ogródeczek. Ja mam 1200 mkw!

      Usuń