Wprawdzie nie powinno się pokazywać takiego niedokończonego dzieła, ale zapis to zapis. Do końca konstrukcji jeszcze daleko, ale najtrudniejsza część wykonana.
Jednoosobowe zmagania z dechami i kantówkami mam opanowane, ale trwa to niestety dłużej, stąd tylko tyle zrobione.
Zostało przymocowanie dech na daszku z obu stron, opracowanie boków i jedna 'stacja' gotowa. Tu będą tylko stare narzędzia.
Drugie tako samo zadaszenie gotowe jedynie w elementach, ale doświadczenie z montażu pierwszego na pewno ułatwi pracę. Tu planuję mieć kolekcję drewnianych łopat do chleba. Mam już cztery, każda inna, są fascynujące i niezwykle ładne.
Dzień słoneczny, pochmurny, deszczowy, śnieżny, znowu słoneczny, ale dość ciepło, do pracy idealny.
Ciąg dalszy w poniedziałek.
Od pomysłu do realizacji droga szybka. :)
OdpowiedzUsuńJak głębokie dołki kopałaś pod kantówki? Czy całość będzie na tyle stabilna, że wiatr jej nie przewróci?
Basiu, ja już tak mam, nie lubię czekać, biorę 'byka za rogi' od razu ;-)))
UsuńKantówki są zagłębione na pół metra. Do tego są podpięte do desek ogrodzenia. Wysokość konstrukcji jest taka sama, jak bramy. Chodziło mi o jakąś spójność tych elementów stojących dość blisko siebie. A wiatry u mnie głównie na osi wschód - zachód, lub odwrotnie, czyli wzdłuż linii zadaszenia. Powinno wytrzymać, ale kto wie, co nas czeka?
Śladów wiosny brak. Tylko tulipany w Borkowie wyszły na centymetr. Przynajmniej wiem, że ich żaden zwierz nie zjadł ;-)
Pięknie wygląda ten wzorek z kory i sęki, a żywiczny zapach zapewne ciągle jest intensywny. No i wyrazy uznania za kolejny talent :-)
OdpowiedzUsuńWłaśnie za to lubię te obrzynane deski sosnowe. Nawet jak zszarzeje tak jak płot, zostaną faliste brzegi dech.
UsuńA co do talentów :-) dziękuję. Potrzeba matką wynalazków - jak chcę coś mieć, to muszę to sama zrobić w większości. Poza tym ja bardzo lubię narzędzia i pracę z drewnem.