Nie wiem czy człowiek może być bardziej szczęśliwy niż ja teraz.
Tworzę nowa rzeczywistość, wiem, na małą skalę, ale przecież ryję w krajobrazie nowe oblicze tego miejsca i w dodatku mam wrażenie, że przyroda i okoliczności mi sprzyjają. Jakoś wszystko zazębia się i w czasie i w naturze niezwykle po mojej myśli, nawet wczorajsze braki tartakowe dojechały, zanim nawet ja dotarłam do Borkowa.
Tu należą się wielkie pochwały dla Tartaku w Człekówce, co za maszyny, jaka poezja cięcia drewna, stałam zafascynowana obrazem tego, co dzieje się z wielkim sosnowym pniem, kiedy trafi w zęby tych niesamowitych maszyn...
Niezwykłe wrażenie, może nieco prusowskie, magia zębatych kół, siła maszyn...
No ale wracając do naszego płota. Przyjeżdżam, jest drewno nawet razem z pasztetem ;-))))
Po pierwsze to pakiecik oszastów, zwanych też oflisem - uwielbiam ten materiał do tworzenia klimatu w ogrodzie - ale są też sosnowe pnie w stanie, jakim je natura stworzyła. Po co mi one wyjaśnię niebawem.
Ale zanim dojdziemy do tych sosnowych bali czas mija na ciężkiej pracy w upalnym, wściekle piekącym słońcu. Jestem brązowa jak Indianka, jutro poproszę pracowników o dokumentację.
Doły zrobione, kolejne słupki gotowe do umocnienia.
Słupki sobie leżą, ale że są wkopywane w teren bagnisty, dostały taki czarny malunek. To niestety chemia, to Abizol, środek stosowany do papy. Natomiast jako archeolog z zawodu wiem, że drewno zagłębione w wodzie, ale bez dostępu tlenu konserwuje się na stulecia.
Jakoś wierzę, że mój płot mnie przetrwa ;-))))
A tu SZEF Firmy, Pan Mateusz Lipnicki, firma Fart-met. Solidność, najwyższe kompetencje, innowacyjność, niezwykła odporność na zachcianki klienta, a ja co minutę mam nowe pomysły. Zero problemu i to nie dlatego, że płacę fortunę. Niezwykle rzetelne ceny. Ja jestem zachwycona pod każdym względem. A zatem kolejna firma do polecenia, bo solidnie, a nie za bajońskie sumy. Na wszelki wypadek dodam - nie mam zniżki za reklamę, a to co piszę, to piszę, bo po prostu rejestruję przebieg powstawania tego miejsca.
Słupki stoją, a ja obrabiam brzegi stawu. Tu tworzę piaszczyste zejście do stawu w towarzystwie Leili, suczki która przyjechała z wizytą. W tle cała ekipa.
Ważny moment - otwieramy bramę po raz pierwszy. Pan Mateusz ze swoim wspaniałym współpracownikiem Panem Waldemarem ze skupieniem obrabia krawędzie.
Płot powstaje dalej, nie bez udziału kolejnego członka ekipy, który ze względu na swoje siłowe predyspozycje dostaje najtrudniejsze prace
Właśnie powstaje miejsce, gdzie staną moje sosnowe wrota. Tak to sobie wymyśliłam, a czy sama uznam to za trafione, będę wiedziała za chwilę....
Aż przestałam patrzeć w tym momencie, bo łatwo nie było
Walczymy, mierzymy, podnosimy, oj jest ciężko, a ja gryzę aparat...
No ale stoi i zaraz będzie cięcie.
Tnie sam Mistrz, potem nadzoruje, by było równo. I jest ;-)
Brama jeszcze NIEGOTOWA, nie ma górnego elementu, ale to już wkrótce, jak i kolejne wydarzenia w Borkowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz