Borków, mój koniec świata, mój azyl, mój obóz pracy ;-) Praca tutaj to naprawdę jest zmaganie z naturą.
Napisałam kiedyś, że kocham tę dzikość i nieokiełznanie naturalnego środowiska, ale też stale z nim walczę i to nie zostało zrozumiane przez Wielbicielkę wszystkiego, co po łąkach się krzewi, ostrożeni, ostów i traw wszelakich. Też je podziwiam, ale każda próba nadania tym moim 1200 mkw innego kształtu niż naturalna łąka, to walka właśnie.
To taki wstęp po kolejnym dniu szarpania maty zarośniętej trawą z trzeciego strumienia i przerzucania ton kamienia, by coś z tym zrobić.
Nie narzekam, bo nigdy nie narzekam. To raczej wyłącznie obserwacje i czysta auto racjonalizacja - bo i tak to lubię, i tak będę dalej robić to samo, bo po prostu nie potrafię inaczej. A że to syzyfowa praca, to trudno.
No ale po tym nieco przydługim wstępie czas na realia.
Przyjechała tonowa paleta z łupkiem szarogłazowym. Jak zwykle nie ma szansy, by rozładować ją w granicach działki. Paleta ląduje przed bramą.
Tym razem - inaczej niż rok temu - nie mam dwóch Panów do pomocy i nie mam wyboru, a jedynie samej przerzucić tonę kamienia za bramę. Nawet byłam zdumiona, że zajęło mi to tylko niecałe dwie godziny.
Równiutki szpalerek to tylko tymczasowe miejsce i mój działkowy 'kamieniołom' do czasu, aż cały łupek trafi na miejsce przeznaczenia.
I jeszcze bardzo ciekawe porównanie. Oto tonowa paleta szarogłazu po ułożeniu na ścieżce w kwietniu 2015
Niewątpliwie zarówno wielkość kamieni i ich grubość decyduje o tym, ile ich będzie na tonowej palecie, ale i tak zadziwia mnie różnica w porównaniu do dzisiejszej masy kamienia! No jest go po prostu bardzo dużo, dużo więcej! Co mnie oczywiście cieszy, bo mam go jak zagospodarować.
Po uzupełnieniu trzeciego strumienia reszta łupka idzie na obramowanie dla stawu. Coś w tym stylu na zdjęciu poniżej. Nie zapisałam czyje to zdjęcie, więc nie podaję źródła i od razu przepraszam autora tego pięknego miejsca
Niewątpliwie zarówno wielkość kamieni i ich grubość decyduje o tym, ile ich będzie na tonowej palecie, ale i tak zadziwia mnie różnica w porównaniu do dzisiejszej masy kamienia! No jest go po prostu bardzo dużo, dużo więcej! Co mnie oczywiście cieszy, bo mam go jak zagospodarować.
Po uzupełnieniu trzeciego strumienia reszta łupka idzie na obramowanie dla stawu. Coś w tym stylu na zdjęciu poniżej. Nie zapisałam czyje to zdjęcie, więc nie podaję źródła i od razu przepraszam autora tego pięknego miejsca
No ale staw poczeka, bo na razie trzeci strumień czeka ;-)
A tu wygląda tak, czyli wszystko zarośnięte
A tutaj już 'work in progress', czyli praca wre
Od tej strony wygląda to dużo lepiej
A ten z długiego weekendu nadal cudny ;-)
Nie dałam rady dokończyć trzeciego strumienia. Około 16.00 odtrąbiłam fajrant. Wracam kończyć roboty w sobotę. Może i staw w kamieniu uda się zrobić?
Powodzenia! Wiem, co to znaczy przerzucić tonę kamieni - przesyłam mocny uścisk dłoni za ten ogrom wykonanej pracy.
OdpowiedzUsuńDziękuję za zrozumienie i moralne wsparcie. Wprawdzie ja kobieta pracująca, żadnej pracy... itd. ;-) ale to miłe, jak ktoś nas docenia. Na szczęście bardzo lubię wszelkie kamienie i głazy :-)
Usuń