wtorek, 16 sierpnia 2016

Ognisko i wiejska rabatka

Ognisko może być po prostu miejscem, gdzie ładnie płonie drewno, ale może też być miejscem, które wygląda ciekawie, nawet gdy ogień nie płonie. A że w planach były kolejne długie wieczory przy ognisku, nie zwlekając zaraz po przyjeździe chwyciłam za łopatę. Parę godzin później moje ognisko wyglądało tak


Na obrzeżu jest łupek szarogłazowy. To mój ulubiony rodzaj kamienia, zaraz po otoczakach i kamieniach polnych. Ogniskowy grill uzupełnia stanowisko gotowe do wieczornych przyjemności ;-)


No i te wieczorne przyjemności









Ale zanim nadszedł czas na wpatrywanie się w ogień i zapadający zmrok trzeba było 'wyrąbać' darń i przygotować miejsce pod nowe rośliny. Działkowiczka z Młocin obdarowała mnie kilkoma ;-) roślinkami. Tu jeszcze stoją na działce na Młocinach.


Udało się dotransportować je do Borkowa i po walce z darnią i zbitą, torfiastą ziemią powstała wiejska rabatka. Słoneczniczki już były, teraz poza Kosmosem, czyli Warszawianką (moja ulubiona nazwa z dzieciństwa) rosną tu białe floksy, Zawilec japoński, biała Liatra kłosowa i chyba Liriope, ale tego akurat pewna nie jestem.


Potem stwierdziłam, że w tym towarzystwie powinien być ulik, zrobiłam też brzozowy płotek pod pokładające się Słoneczniczki, ale nie jestem nim do końca zachwycona ;-) 


Rabatka będzie poszerzana w stronę słoneczniczków i dalej aż do jaśminowców, ale to wymaga czasu i sporo sił. Zostawiam to na inny dzień. Czeka mnie jeszcze przeróbka drugiego suchego strumienia.


Czyszczenie  strumienia to już praca zaplanowana po śniadaniu kolejnego dnia. Śniadanie przygotowane na zestawie obozowym od syna. Niezwykle poręczny i wszechstronny sprzęt. Kawa i jajecznica na kiełbasie w szczerym polu z widokiem na zimne ognisko


A tu widok na ów strumień :-(  Kamienie już usunięte, teraz pozostaje wyrwać matę kompletnie zarośniętą trawskiem. Myślę, że to zdjęcie pokazuje skalę trudności pracy w tych pięknych okolicznościach przyrody.


Mata agro na wpół zgniła i szczelnie zarośnięta trawą usunięta, zastąpiona czarną matą z zielonymi paskami, kamienie wróciły na miejsce. 



Mam nadzieję, że zmiana maty i regularne czyszczenie strumieni pozwoli na utrzymanie takiego stanu rzeczy. Pierwszy strumień, ten wyczyszczony kilka tygodni wcześniej wygląda bez zmian. Na jak długo?


Pozostał jeszcze jeden strumień, ostatni z trzech które zbudowałam do odprowadzania nadmiaru wody, tak by nie zalewała terenu wokół stawu. W czwartek przywożą mi kolejną partię łupka szarogłazowego i trzeci strumień, ten zarośnięty najgorzej, ma wrócić do dawnej urody.

Na pocieszenie przynajmniej staw niczym niepożądanym nie zarasta, lilie kwitną, pałki szumią, wodna idylla żab i jaszczurek. A nad głową jak zwykle latają w kluczach żurawie. 15 sierpnia wolę na niebie taki widok, niż nawet najpiękniejsze pokazy samolotowe


Trzy dni minęły jak sen, czas na powrót do cywilizacji. Obóz opustoszał, poczeka.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz