wtorek, 7 lipca 2015

Jest kosa

W dniu dzisiejszym stałam się niezwykle szczęśliwą posiadaczką kosy spalinowej marki Stihl!

Oto moja kosa



Na razie - jak widać - robi za mebel w salonie, ale nie potrafiłam zostawić jej na noc w samochodzie ;-) Wprawdzie kosa to kosa, ale sporo to trwało, zanim mogłam ją wreszcie mieć. Do tego wybór tego sprzętu wcale nie jest łatwy, bo po prostu jest ogromny. Wybór właśnie. Spora rozpiętość cen, o parametrach nie wspominając. Długo czytałam opinie właścicieli rozmaitych kos, opisy samych kos, rekomendacje rozmaitych serwisów ogrodniczych i ostatecznie uznałam, że jeśli mam kosić, a nie biegać po serwisach i reklamacjach STIHL to jest to czego potrzeba.

Potem znalazłam dealera - od marki oczywiście - i trafiłam na boskie miejsce. Autoryzowany sprzedawca sprzętu STIHL na Potockiej 1 w stolicy. Bulba serwis. Spędziłam tam dzisiaj trochę czasu, bo firma nie tylko sprzedaje, ale też przygotowuje sprzęt do pracy, demonstruje jak działa sprzęt, wreszcie szkoli, jak trafi na takiego zielonego klienta jak ja.

Wyszłam nie tylko z kosą, ale też z wiedzą i przekonaniem, że mam doskonały sprzęt, a jak pojawi się jakikolwiek problem, daleko nie mam. Za 5 minut jestem na Potockiej 1.      

Polecam kupowanie markowego sprzętu, bo może cena jest wyższa, ale za to nie jest to chiński plastik, który rozpadnie sie po jednym koszeniu. Poza tym jako ogrodnik o bardzo ekologicznym nastawieniu, uważam, że kupowanie tego masowego, taniego sprzętu, produkowanego za grosze z okrutnym wykorzystywaniem najtańszej siły roboczej jest po prostu nieetyczne.

Kosimy z synem w następny weekend, bo w ten jeszcze pracuję!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz