Kolejny dzień porządków. Ta zimna wiosna ma jednak swoje wspaniała zalety.
Mam czas, by zanim wegetacja ruszy pełną parą posprzątać wszystko (?) i jak już się zacznie ;-) jakoś nad tym panować.
Mam czas, by zanim wegetacja ruszy pełną parą posprzątać wszystko (?) i jak już się zacznie ;-) jakoś nad tym panować.
Myślę, że ogrodnicy wiedzą o czym piszę. Duży areał, do tego położony wśród łąk, to jest gonitwa z czasem, by to jakoś opanować.
Ale! Jest szansa, że w piątek zakończę te podstawowe porządki i będę mogła zabrać się za nowe aranżacje ogrodowe. A to lubię najbardziej.
Stan na dzisiaj - tablica nadal wisi, chociaż szkwali tak, że okiennice tłuką o ściany. Mój syn zauważył, że takie sztywne podwieszenie może skończyć się wyłamaniem deski i ma rację. Też się o to boję, ale skoro nic wieczne nie jest, jak mi wichry zerwą starą tablicę zrobię nową. Jeszcze ładniejszą! A co ;-)
No i lewa strona czyściutka. Jest też zapora przeciw dzikom. Te ryją niestety nadal, to zrobiłam im taką kolejową barierę. Takie czasem stoją na rozmaitych szynach. Spodobała mi się taka prostota informacji. Noli tangere...
Potem zabrałam się za moje głazy. Zwykle giną w tych moich łąkowych trawach. W tym roku mam ambicję (?) by stworzyć tu kombinację natury i moich pomysłów. Definitely dangerous mix ;-)
Dzisiaj zatem wyczyściłam głazy, dosypałam ziemi z kretowisk - tak na marginesie, cholery ryją, kopce są wszędzie, to staram się zrobić z nich użytek. Zbieram ziemię z kretowisk i sypię między głazy.
Potem ubrana w nowe wodery czyściłam staw z reszty pałek, traw. Czas najwyższy, bo w stawie wszystko rośnie od nowa, a stare rośliny zaczynały gnić. Zagrożenie glonami gotowe, ale jak na razie preparaty działają i staw niemal czysty.
Niemal :-)
Potem ubrana w nowe wodery czyściłam staw z reszty pałek, traw. Czas najwyższy, bo w stawie wszystko rośnie od nowa, a stare rośliny zaczynały gnić. Zagrożenie glonami gotowe, ale jak na razie preparaty działają i staw niemal czysty.
Niemal :-)
Nowy żeliwny gadget i zagadka: do czego on służy?
Chabry górskie coraz większe
Smocza w kolejnym wcieleniu. Co za cudna roślina. Cieszę się, że ją mam i bardzo polecam do każdego ogrodu!
Chabry górskie coraz większe
Smocza w kolejnym wcieleniu. Co za cudna roślina. Cieszę się, że ją mam i bardzo polecam do każdego ogrodu!
Jak dam radę wracam w piątek.
Niestety moi rodzice również zaczęli sezon ogrodowy:(
OdpowiedzUsuńCiekawam, co to oznacza dla Ciebie ;-))))
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń:-)
UsuńNiestety niewolniczą pracę, której z całego serca nie cierpię:)) Żeby było jasne! Ja bardzo lubię ogrody (pewnie to już pisałem), ale WYŁĄCZNIE cudze:))))
UsuńMoże i lepiej, że masz inne niż praca w ogrodzie potrzeby. Dzięki temu powstaje taka niezwykła fotografia przyrodnicza, jak ta na wystawie, jak ta którą możemy podziwiać na Twoim blogu. Może jedynie poświęć jeden wpis i pokaz ten ogród. Ja też uwielbiam oglądać cudze ogrody ;-)
UsuńSmocza urzekła mnie, szkoda że ta chyba najciekawsza faza rozwoju minie. :(
OdpowiedzUsuńPrzyglądam się temu żeliwnemu gadgetowi i za nic odgadnąć nie mogę, do czego miałby służyć. Staw niczym lustro! :)
Ps. komentarz niemal ten sam, usunęłam tylko niepotrzebne wyrazy. :P
Masz rację, ta obecna kotkowa faza smoczej jest najciekawsza. Potem są takie zielone szczotki, ale ja ją lubię zawsze. Wyhodowana od mikro sadzonki, to zawsze jest radość, że tak pięknie mi rośnie, tfu, tfu...;-)
UsuńA żeliwny gadget to czyścibut ! Kiedyś takie metalowe skrobaczki można było zobaczyć przy drzwiach. Ja go kupiłam dla urody, ale kto wie, może będę skrobać kalosze przed wejściem na ganek domku.
Te odbicia w stawie są fajne, dziękuję.
U Ciebie widziałam wielkie porządki także. Pięknie wyczyściłaś jukki i w ogóle wielkie cięcie. Jest co robić teraz :-)